Piątek, 26 sierpnia 2022
WydawcaNisza
AutorRafał Wojasiński
RecenzentTomasz Zbigniew Zapert
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2022
Liczba stron176
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 7-8/2022

Akcja najnowszej powieści laureata Nagrody im. Marka Nowakowskiego toczy się w niewielkim miasteczku położonym na obszarze, który w granicach Polski znalazł się w następstwie II wojny światowej. Bohaterem jest oczytany kloszard o filozoficznym usposobieniu, obciążony niemałym bagażem doświadczeń. Ma zapatrzonego weń słuchacza swych przenikliwych wynurzeń. Obfitujących w osobliwości, paradoksy, sugestywne spostrzeżenia i przede wszystkim mądrości życiowe. Choćby takowe: „Ludzie biegają, ale nie potrafią przeżyć. Znikają. Nikt nie umie przeżyć. Biegają, budują domy, jeżdżą, zwiedzają, wymyślają nowe silniki, ale nie umieją przeżyć. Giną gdzieś po lasach, w domach, szpitalach, gdzie wypadnie, wpadają do wody, do studni… Giną w gliniankach, na pasach, w studzienkach melioracyjnych… Pod kołami samochodów, rowerów, motocykli i pod kopytami koni… Na froncie… Gdzie popadnie… To jest masowe. Wymieranie. (…) Trumienny interes kwitnie. A będzie nas umierało jeszcze więcej, bo więcej się rodzi. Masowa zagłada”.

Tytułowy Tefil wypowiada się też w kwestiach bardziej przyziemnych. Dajmy na to konfekcyjnych: „Nie chodzę w nowych ubraniach, przejmuję ubrania po innych. Czasami niewiadomego pochodzenia, a czasami po konkretnych zmarłych. W tych ubraniach odwiedzam czasami na cmentarzu tych, którzy wcześniej je nosili (…) tutejsi ludzie wiedzą, że zbieram rzeczy po umarłych (…). Chętnie mi je dają. Czasami wręczają uroczyście. Żony po zmarłych dają mi marynarki, koszule i spodnie. Widząc mnie w nich na ulicy, uśmiechają się. Przecież gdy marynarka chodzi po mieście, to jakby jej właściciel nie całkiem umarł. (…) I patrzą na mnie idącego w płaszczu po mężu, dziadku, synu (…) Patrzą na mnie, jakbym był z innego świata, jakbym był dowodem, że po śmierci da się żyć. Gównianym, ale zawsze dowodem”.

Bohaterowi tej prozy, kojarzącej mi się z najlepszymi tradycjami nurtu chłopskiego w literaturze polskiej (Tadeusz Nowak, Wiesław Myśliwski, Julian Kawalec, Józef Morton, wczesny Edward Redliński), obce są tak popularne dziś – i lansowane – pojęcia jak hedonizm czy konsumpcjonizm: „Każda złotówka znika, każde sto złotych, na które trzeba tak ciężko albo lekko pracować, znika. W spalonej benzynie, w książkach, w dachu nad głową, w piwnicach, w szynce, w baleronie. (…) Inwestycje w wykształcenie, w sofę, w metry kwadratowe, podróż na rajską wyspę. Inwestycja w życie pełną gębą, żeby było co wspominać (…) Ludzie to wielcy inwestorzy. Zainwestować w coś tak, żeby się opłacało nawet za tysiąc lat. Kupić ziemię i za tysiąc lat sprzedać. Interes życia. A może jednak w te kwatery na cmentarzu… (…) Kwatery są ryzykowne, bo cmentarze upadają jak cywilizacje. Może kupić jakąś skałę… Albo kawałek drogi. Może drzewo… Stary dąb. Drut. Sztachetę. Wiadro bez dna. Kubek bez ucha. Zepsutą lodówkę. Portki, skarpety i oberżnięte gumofilce”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ