Poniedziałek, 2 marca 2020
WydawcaBellona
AutorJakub Beczek
RecenzentPiotr Dobrołęcki
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2020
Liczba stron335
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 2/2020

Dzisiaj trzeba tę postać przypominać, a młodszym całkiem odkrywać. A przecież, jak pisze autor opracowania frapujących tekstów o tym tak bardzo znaczącym poecie, „tuż po swojej przedwczesnej śmierci – w roku 1979 – Stachura stał się idolem młodych ludzi. Jego legenda rosła błyskawicznie i jeszcze w stanie wojennym przybrała niewyobrażalne jak na polskie warunki rozmiary. Moda na Stachurę trwała niemal do końca lat 80.”. Daniel Olbrychski przypomniał, że „w latach 80. Stachura trafił do młodych ludzi, ponieważ odnajdywali w nim nieporównywalną do nikogo osobowość, rodzaj niesłychanej dobroci, czułości”.

Bardzo udany jest pomysł, aby o Stedzie (bo takiego pseudonimu Edward Stachura używał) mówili ludzie, którzy przeżyli z nim mniej lub więcej czasu, chociaż różnie go zapamiętali. Właśnie mówili, bo większość tekstów stanowią zapisy nagranych relacji, jak się wydaje tylko minimalnie zredagowanych, przez co zachowują charakter swobodnych i nieskrępowanych wypowiedzi. Z tego natłoku, a przez to bogactwa wspomnień, wyłania się postać niejednoznaczna, jak to z poetami bywa, pełna cech wzniosłych i jednocześnie przyziemnych.

Mieczysław Machnicki, poeta, wieloletni redaktor miesięcznika „Twój Styl”, stwierdził, że Stachura był „kaskaderem literatury”, jak zresztą kilku jego rówieśników, bo taki był ich czas i styl życia. Do legendy przeszły jego „dżinsowe drelichy”, w których chodził jako jeden z pierwszych (a może nawet pierwszy?), wprowadzając dżinsową modę w Polsce, co wywoływało nie tylko zazdrość jego otoczenia, ale też stało się jego znakiem rozpoznawczym do tego stopnia, że słynne „czytelnikowskie” pięciotomowe wydanie jego utworów z 1984 roku „ubrane” jest w okładki imitujące granatowy dżins.

Inny jego przyjaciel wspomina, że „jest taka wizja Stachury jako słonecznego dzieciaka, który szedł przez świat. A przecież był praktyczny”. To jaki był tak naprawdę? Na pewno nie otrzymamy definitywnej odpowiedzi i każdy czytelnik tej książki zamknie ją po przeczytaniu z poczuciem własnego obrazu idola tamtych czasów. Sam powtarzał, „że jest największym poetą, a równy jemu mógł być jedynie Homer”.

Na pewno był kochany, podziwiany i pożądany. Krystyna Rodowska, poetka i wybitna tłumaczka, wspominała, że „kobieta musiała go zaakceptować absolutnie, wielbić”.

Wśród blisko trzydziestu wypowiedzi zebranych w książce, których autorami są głównie twórcy i przyjaciele jej bohatera, szczególnie dramatyczny wydźwięk ma relacja Henryka Jankowskiego, maszynisty elektrowozu, który w kwietniu 1979 roku w miejscowości Bednary potrącił Stachurę, czego skutkiem było ucięcie palców u ręki. Z tych słów wynika, że już wtedy poeta chciał popełnić samobójstwo, do czego ostatecznie doszło po trzech miesiącach. „Wtedy uratowaliśmy mu życie, a potem usłyszałem, że się powiesił”, powiedział maszynista.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ