Wtorek, 5 maja 2020
WydawcaMarginesy
AutorLisa Taddeo
TłumaczenieAga Zano
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2020
Liczba stron364
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 4/2020

Dlaczego, cholera, coraz częściej lektura wydawanych dziś książek utwierdza mnie w przekonaniu, że to nie to? Może powinienem przed sięgnięciem po nie owijać okładkę jakimkolwiek papierem, byle tylko nie trafiać na bzdury wypisywane przez „rekomendatorów”? Bo w przypadku głośnych „Trzech kobiet” Lisy Taddeo wydawca umieścił słowa o „ich pożądaniu seksualnym” już nad tytułem. Na szczęście czcionką mniejszą od tytułowej.

„Ich pożądanie seksualne” jest, według mnie, niezbyt się wyróżniające. Maggie to licealistka, która zakochuje się w  swym nauczycielu. Nie-by-wa-łe, prawda? To niech podniesie rękę ten czytelnik (i ta czytelniczka), którym taki szkolny zawrót głowy jest obcy. A lista tytułów poświęconych temu tematowi byłaby z pewnością dłuższa niż spis uczniów w klasowym dzienniku. Druga: Lina – kobieta, której mąż okazuje się pozbawionym empatii i libido dupkiem, obojętny i zimny. Ona zaś jest jak najbardziej normalna, ma ochotę na seks, fizyczną bliskość, ciepło, czułość – i nic takiego od tego swojego palanta nie dostaje przez lata. Wreszcie Sloane, której najłatwiej przykleić łatkę „zimnej suki”: piękna, pewna siebie, bogata z domu, niezależna. Zainteresowana seksem, ale na swój sposób: „Najbardziej na świecie pragnęła lubić siebie”. Siebie i to, co robi – czyli korzysta z seksu. Korzysta, bo weszła w układ nazywany ménage-àtrois, trójkąt. „Ale przecież nie mogła powiedzieć, jak stała się fantazją męża”. Znajomej kobiecie, z której mężem długo romansowała, mówi (niemal): „Chodziło o to, by pieprzyć się z kimś, kogo wybrał dla mnie mąż”. To nie pożądanie, to poddanie.

Taddeo niczego nie tłumaczy, wyłącznie opisuje, i to opisuje szczegółowo, z perwersyjną lubością, można wręcz powiedzieć. Relacjonuje kilka lat spotkań z  tymi kobietami, rozmów, wywiadów. Niby przedstawia powody ich zachowania, ale nie potrafi zrobić tego na tyle analitycznie, bym mógł powiedzieć: „No, teraz rozumiem”. Bo na razie nie rozumiem, o co cały ten krzyk, „ich pożądanie seksualne” niczym nie odbiega od pożądania innych kobiet i mężczyzn. Tyle że nie wszyscy ustawiają się (a raczej pokładają) w trójkącie.

A poza tym – jeśli ktoś nie miał dotąd do czynienia z psychoanalizą, to ten rodzaj tandetnej i ubogiej jej wersji, jakże niestety ulubionej przez niektórych amerykańskich autorów, powinien skutecznie powstrzymać ochotę na jej wypróbowanie. Taddeo stara się jak może, ale diabli wiedzą, dlaczego może tak niewiele. Bałamutna, przegadana, denerwująca – w negatywnym sensie – książka. Autentycznie żałuję poświęconego jej czasu.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ