środa, 9 marca 2022
WydawcaMarginesy
AutorKrzysztof Umiński
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2021
Liczba stron334
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 2/2022

Pokazane w tym tomie okładki są piękne, szlachetne, wysublimowane typograficznie, skromne acz przemyślane. Obwoluty i okładki różnią się, co dziwić nie powinno, projektantów było wielu – ale z żelazną konsekwencją pomijane są na nich nazwiska tłumacza tekstu. Taka była wtedy reguła, a z żalem przyznać trzeba, że zbytnio się nie zmieniła.

Krzysztof Umiński, reporter, scenarzysta, translator, człowiek piszący, do swego tomu mógł wybrać wiele innych postaci, akurat tłumaczy ci u nas dostatek, i to wybornych: Lisiecka, Łukasiewicz, Kralowa, Ugniewska, Worowska, Heydel, Michałowska, Zagórska, Chądzyńska, Przybyłowska, Hartwig, Ochab, Kierszys, Kołyszko, Jętkiewicz… Wymieniłem jedynie kobiety, robiąc to specjalnie; akurat w tej dziedzinie parytet na pewno jest zachowany, może nawet tłumaczek of notice mamy więcej. Umiński przywołał trzy wielkie nazwiska: Joanny Guze, Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej i Marii Skibniewskiej. Postaci zapisane w historii literatury w naszym kraju (bo nie naszej) w sposób znaczący: Joanna Guze, prócz przyswojenia polskim czytelnikom niezliczonych klasyków literatury francuskiej (Camus, Baudelaire, Malraux, Gide, ale także Brillat-Savarin omawiający fizjologię smaku czy Dumas ze swymi trzema muszkieterami), prezentowała również francuskich artystów i twórców malarskich kierunków, tak przekładając ich dzienniki i biografie, jak i tworząc własne monografie (np. „Impresjonistów”, po raz pierwszy kompleksowo przedstawiając ten nurt w Polsce). Przedpełska-Trzeciakowska wprowadziła angielskich klasyków (Austen, Thackeray, Eliot, Dickens, James, Scott, Conrad, rodzinie Brontë poświęcając nawet opisowy tom „Na plebanii w Haworth”), ale nie stroniła od literatury lekkiej, jak „Love story” Segala. Opus translatorski Marii Skibniewskiej to kilkadziesiąt ogromnie zróżnicowanych tytułów – choć utwory angielskich klasyków, francuskich dramaturgów, amerykańskich nowatorów przebił w pewnym sensie Tolkien. „Władca Pierścieni” mógł ukazać się w Polsce dzięki ślepocie cenzury: „pełna uroku opowieść baśniowo-fantastyczna pisana jak gdyby na podstawie dawnych kronik takich stworów jak hobbici, elfy i krasnoludy”, oceniła przedłożony jej przekład urzędniczka GUKPPiW z ulicy Mysiej.

Krzysztof Umiński nie koncentruje się na pokazywaniu dorobku, opowiada raczej o czasach i ludziach. Przemyślnie – gdy informacji mu nie brak, daje czytelnikowi portret, cytaty, wyimki z listów, fragmenty zapisów, oceny innych; Skibniewska, osoba skromna i zamknięta, kazała mu skupić się bardziej na samej literaturze przez nią przekładanej, częściej sięgać do pamięci jej współpracowników. Były to czasy inne, dzisiejsze parcie na autopromocję było nieznane – tłumacze mieli do czynienia z presją polityki, często utrudniającej czy wręcz uniemożliwiającej pracę.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ