Piątek, 7 lutego 2020
WydawcaWydawnictwo Literackie
AutorAndrzej Sikorowski
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2019
Liczba stron312
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 1/2020

„A może by napisać wreszcie książkę, / wysypać liter drobniuteńki mak, / atramentową rozwinąć wstążkę, /o tym, co było. I jak”.

Taka zgrabna rymowanka inauguruje memuary Andrzeja Sikorowskiego. Muzyka, pieśniarza, lidera zespołu Pod Budą. Od niemal półwiecza znaczącej figury na niwie krajowej rozrywki i wizytówki krakowskiej cyganerii. Tomem sprawił sobie prezent na 70-te urodziny (spóźnione, ale najserdeczniejsze gratulacje!).

Ma co wspominać. Kto pamięta, że nazwa zespołu Sikorowskiego pochodzi od klubu studenckiego działającego pod taką winietą przy Wyższej Szkole Rolniczej? I że funkcjonował tam u progu lat siedemdziesiątych kabaret Pod Budą, gdzie startował do artystycznej przygody Bohdan Smoleń. Kiedyś wkroczył na estradę, rzucając w stronę widowni: „Wy tu sobie siedzicie, a tam, k…, łopaty rdzewieją”…

Autor – zapalony, co eksponuje, kibic Wisły Kraków – porusza też w wartkiej narracji kwestie osobiste. Czule opowiada o związku małżeńskim z Chariklią z domu Motsiou, mieszkającą w Polsce Greczynką, też zaangażowaną artystycznie: „Rodzice mojej żony przybyli do Polski w 1949 roku, przygarnięci przez nasze władze, które w geście solidarności z politycznymi uchodźcami otwarły dla nich granice. Przegrana wojna domowa kazała wielu tysiącom członków komunistycznej partyzantki uciekać przed represjami, jakie przestały ich dotyczyć prawie 30 lat później po upadku rządów pułkowników. (…) Rodzice mojej małżonki utrzymywali, rzecz jasna, kontakty z familią pozostawioną w ojczyźnie, ale dzieliła ich przepaść ustrojowa, trudna we wczesnych latach pięćdziesiątych do ocenienia. Tam zgniły kapitalizm, tutaj budowany z pieśnią na ustach socjalizm, którego częścią przecież byli. Posyłali zatem dołączone do listów fotografie, na których z dumą prezentowali zdobiące przeguby zegarki, by zaświadczyć o swej zamożności. Gdy u nas marzeniem był talon na malucha, tam jeżdżono autami wszelkich możliwych marek i klas”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ