Wtorek, 27 lipca 2021
WydawcaZysk i S-ka
AutorJan Łada
RecenzentPiotr Dobrołęcki
Miejsce publikacjiPoznań
Rok publikacji2021
Liczba stron488
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 7/2021

Zgodnie z tytułem posłowia, który brzmi „Ocalić od zapomnienia”, wydawca podjął się ciekawego eksperymentu, aby przypomnieć całkiem zapomnianą, ale cie­kawą powieść sprzed ponad stu lat. Wpierw „W zaklętym zamczysku”, bo tak brzmiał jej oryginalny tytuł, ukazywała się w odcinkach w „Słowie”, konserwatywnym dzienniku wy­dawanym w latach 1882-1919 w Warszawie, a w formie książkowej opublikowało ją wy­dawnictwo Gebethner i Wolff w roku 1925, w roku śmierci autora, który dzisiaj jest rów­nie zapomniany jak i jego powieści. Był „li­teratem, estetą, jedną z najkulturalniejszych i najbardziej europejskich postaci swoich czasów”, jak go przedstawił obecny wy­dawca. Nazywał się Jan Gnatowski, ale dla swej twórczości od herbu rodowego przyjął pseudonim artystyczny Jan Łada. Życie miał ciekawe i pełne zaskakujących zwrotów, był dziennikarzem, został następcą Henry­ka Sienkiewicza jako szefa działu literackie­go pisma „Niwa”. Ale też w wieku dojrzałym studiował teologię w Innsbrucku, a zaledwie rok po przyjęciu świeceń kapłańskich został szambelanem papieskim i sekretarzem nun­cjatury w Monachium. Jednak tę błyskotli­wą karierę przerwał, zamieszkał we Lwowie, gdzie był katechetą gimnazjalnym, prowa­dząc jednocześnie głośny salon literacki. A w 1905 przeniósł się do Warszawy.

Jak ze znawstwem napisał Krzysztof Ma­słoń w informacji zamieszczonej na skrzy­dełku obwoluty, Jan Łada jest „niesłusznie zapomnianym prozaikiem na Sienkiewiczow­ską miarę”, a jego książka jest „bajeczną lektu­rą”. Z pewnością spotka się z dużym zainte­resowaniem wielu czytelników, kochających mniej lub bardziej prawdziwe opowieści hi­storyczne, przekraczające granice realizmu, sięgające po wątki fantastyczne.

Wydawca przyjął bardzo ciekawe roz­wiązanie przystosowania archaicznego dla współczesnego czytelnika tekstu do dzisiej­szego języka. Redakcja, a konkretnie Tade­usz Zysk, prezes wydawnictwa, oraz red. Jan Grzegorczyk, również poczytny autor best­sellerowego cyklu powieści „Przypadki księ­dza Grosera”, dokonała zmian, które „doty­czą nie tylko tytułu, ale przede wszystkim warstwy językowej, pewnych niedoskonało­ści i niedopracowań fabuły”, czyli – najpro­ściej mówiąc – dokonała przekładu z języka początków XX wieku na język współczesny. Jest to rzadki zabieg w dziejach polskiego edytorstwa, ale z pewnością nie pierwszy. Andrzej Palacz, redaktor naczelny miesięcz­nika „Wydawca”, w swoim wydawnictwie Ini­cjał publikował niegdyś niezwykle poczytne opowieści (nie powieści) historyczne Sta­nisława Wasylewskiego (1985-1953), doko­nując „uwspółcześnienia” językowego, przy czym „starał się nie naruszać bogactwa ję­zyka Wasylewskiego, ingerując jedynie w te zdania, które składniowo, a nawet znacze­niowo odbiegają od stosowanych obecnie”. I dzięki temu współczesny czytelnik może cieszyć się wspaniałą i zrozumiałą lekturą.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ