Czwartek, 4 lutego 2021
WydawcaFronda
AutorMaciej Rosalak
RecenzentTomasz Zbigniew Zapert
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2020
Liczba stron350
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 1/2021

Trudno wyobrazić sobie bardziej aktualną dziś lekturę, gdy niepokoi nas pytanie: czy poradzimy sobie z szalejącą epidemią? Kiedy u schyłku roku 2019 pojawiły się wieści o Covid-19 w chińskim mieście Wuhan, mało kto przypuszczał, że wirus może się rozprzestrzenić na całą kulę ziemską.

Ceniony popularyzator wiedzy zwanej przez starożytnych nauczycielką życia przytacza w swej książce liczne przykłady, że i w przeszłości bakterie oraz choroby przemieszczały się pomiędzy kontynentami w tempie iście sprinterskim.

Kto wie, czy nie najtragiczniejszą pandemią w dziejach gatunku ludzkiego była dżuma. „Żadna z epidemii (…) nie odcisnęła tak ponurego i tak silnego piętna również na zbiorowej pamięci i kulturze” – dowodzi Maciej Rosalak. Oblicza się, że w XIV wieku liczba ludności za sprawą tej choroby zmalała z 450 mln do 375 mln! A kilka stuleci wcześniej „czarna śmierć” zaatakowała Cesarstwo Bizantyjskie, uśmiercając – w ciągu dwu lat – 50 mln osób!

Niewiele mniej mordercza była czarna ospa. „Szczególne żniwo zebrała wśród indiańskich autochtonów obu Ameryk po najeździe konkwistadorów hiszpańskich (XVI w.)” – precyzuje autor, dogłębnie relacjonując zagładę Inków, Azteków oraz Majów. Przybysze nie tylko traktowali ich okrutnie, ale i przywieźli ze sobą przypadłości zdrowotne, wobec których organizmy tubylców okazały się całkowicie bezradne. Dość powiedzieć, że w epoce przedkolumbijskiej obszar współczesnego Meksyku zamieszkiwało przeszło 25 mln ludzi. Liczba ta po półwieczu zmalało o około 80 proc.!

„Amerykański” rozdział publikacji Rosalak uzupełnia opowieścią o podboju Ameryki Północnej przez Brytyjczyków w XVII stuleciu. Zastali tam ponad dwumilionową populację szczepów indiańskich, z której z końcem kolejnego wieku zostało 250 tysięcy. Szacuje się, że w głównej mierze stanowiło to rezultat roznoszenia zarazków, na które Europejczycy byli uodpornieni – w przeciwieństwie do Indian.

Nasi antenaci wprawdzie orientowali się, że zainfekować można się po zetknięciu z zarażonym, niemniej lekceważyli elementarne zasady higieny tudzież dezynfekcji (skąd my to znamy?). Nie zaskakuje, więc, że epidemie rozwijały się raptownie, niosąc kolosalny pomór. Nawet po wykryciu przez Roberta Kocha prątka gruźlicy jeszcze co najmniej 100 mln ludzi zmarło na tę chorobę. Choć suchoty uchodzą za „przypadłość ubogich”,  dotknęły i postacie publiczne: siostry Emily i Charlotte Brontë, Delacroixa, Jarry’ego, Paganiniego, Czechowa, Kafkę, Orwella, Bolivara, Lieberta, Chopina, Szymanowskiego, Grzesiuka…

Na kartach „Wielkich zaraz ludzkości” obcujemy również ze współczesnością. Reprezentowaną choćby przez grypę zwaną „hiszpanką”. W latach 1915-19 zapadł na nią co czwarty mieszkaniec naszej planety – z ponad 1,5 mld wtedy liczby ludności. Zaś co dziesiąty umarł! W ostatnich dekadach zmagaliśmy się z AIDS i odmianami grypy: azjatycką, Hongkong, rosyjską, meksykańską. „Nawroty zaraz, zwłaszcza pod zmutowanymi postaciami, oraz występowanie chorób dotąd nieznanych stanowią swoiste memento mori, ale i wyzwanie dla ludzkości. Szczególnie gdy ich skutki zmieniają bieg dziejów” – brzmi konkluzja tej przerażającej, ale i przynoszącej nadzieję pracy.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ