
Ta książka jest jak ciasto Castella, które pragnie upiec jedna z jej głównych bohaterek – zachwycające połączenie lekkości i słodyczy, któremu nie można się oprzeć.
Tomoka, lat 21, pracuje w sklepie odzieżowym, w dziale ubrań damskich, ale nie czuje, żeby to była jej praca marzeń. Szczęśliwym trafem dowiaduje się, że w dzielnicy funkcjonuje Community House – coś jak dom kultury oferujący wsparcie sąsiedzkie w różnych dziedzinach życia. Przy tym przybytku działa biblioteka, a w niej pracuje niezwykła bibliotekarka, która za pomocą podsuwanych lektur pomaga zbłądzonym na egzystencjalnym rozdrożu obrać właściwą ścieżkę życiową. Można jej pozazdrościć, że szczęśliwie trafia na osoby, które po otrzymaniu propozycji książkowych nie ściemniają, że owszem, przeczytają, po czym ciskają tomiszcza w kąt, tylko tuż po przyjściu do domu zagłębiają się w lekturę i właściwie odczytują intencje specjalistki od książek i psychologii.
Pięć rozdziałów to pięć ludzkich historii – wspomnianej ekspedientki, zdolnego rysownika mangi, młodej mamy wydawczyni, emeryta i księgowego, marzącego o własnym antykwariacie – które mają szczęśliwy finał dzięki przeczytanym lekturom.
Powieść to miód na serce każdego miłośnika książek, a zarazem plaster na rany księgarzy. Autorka daje prztyczek w nos tym, którzy wieszczą koniec stacjonarnych księgarń: „Zawsze będą ludzie, którzy nie mogą żyć bez książek, a właśnie w księgarni mamy szansę zetknąć się z książką, która stanie się dla nas tą najważniejszą”.