„Irma i Andreas zniszczyli się nawzajem. A może to nie tak? Może coś
takiego narasta latami? Może zbrodnia drzemie gdzieś w kodzie genetycznym?
Może morderstwo jest zwieńczeniem długiego, nieuniknionego
procesu?”. Jak rodzi się szaleństwo? Może z nudy. Może „za
podszeptem diabła”. Dwóch nastolatków krąży po mieście, szukając
pieniędzy na rozrywkę. Napadają na młodą matkę z niemowlakiem
w wózku, dziecko upada na kamienie…
A może bierze się z samotności? Andreas włamuje się do domu
Irmy i zapada się pod ziemię, dosłownie i w przenośni. Może z nienawiści?
Irma patrzy na umierającego Andreasa i wreszcie czuje się
potrzebna.
Perfekcyjna i gęsta narracja Karin Fossum oplata się wokół czytelnika
jak pajęczyna. Autorka obnaża mechanizmy strachu, szaleństwa
i cierpienia. Kiedyś była pielęgniarką w szpitalu psychiatrycznym, więc
jej dogłębna analiza obłędu i „pokręcone” osobowości bohaterów nie
dziwią, a fascynują. Autorkę bardziej interesuje ludzkie piekło i mroczne
podszepty duszy niż zbrodnia. Zresztą tej tym razem niemal brak. Nie
ma morderców, są nieszczęśliwi, zagubieni ludzie, pełni kompleksów
i frustracji. Znany już z poprzednich książek, inspektor Konrad Sejer,
norweskie wcielenie sycylijskiego komisarza Montalbano, bardziej niż
morderstwem wydaje się martwić uzależnieniem przyjaciółki od haszyszu.
Fossum oddala się od klasycznego kryminału w stronę powieści
psychologicznej. Ale jej książki znajdziemy w księgarniach w dziale
„thrillery”. W tym przypadku thrillery przez duże „T”.