Rozmyślania wnuków o dziadkach nie są niczym nowym – przychodzi moment, kiedy „młody” (umownie) człowiek zastanawia się, czemu tego od lat już nieżyjącego dziadka nie wypytał o rodzinę, przeszłość, skrywane zazwyczaj tajemnice. Zwykle okazuje się, że odkładał rozmowę na lepsze czasy, nie pamiętając o nieuchronnej peseliozie…Dziadek Piotra Smolara, Hersz (Grzegorz), był „zawodowym Żydem”, jak go określa jego syn Aleksander – typowym polskim komunistą z drobnomieszczańskiej rodziny o postępowych poglądach, wcześnie angażującym się w działalność nielegalnych organizacji. Sześć lat więzienia przed wojną, ukrywanie się w Mińsku, gdzie organizował żydowski ruch oporu, potem dokumentował likwidację mińskiego getta. Po wojnie między innymi przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce i redaktor naczelny „Fołks Sztyme”, jedynej gazety publikowanej w jidysz w Polsce, przez tow. Wiesława oskarżonej o linię „prosyjonistyczną i proizraelską” w niesławnym marcu 1968. Nie myśli o wyjeździe z Polski, ale gdy obaj jego synowie lądują w więzieniu, ich wolność wymienia na swoją emigrację. W Izraelu traktowany jest jako bohater, choć wiele jego opinii budzi sprzeciw – zarówno konserwatywnych, jak i progresywnych komentatorów.
Piotr Smolar urodził się w 1974 roku, we Francji, dokąd wyemigrowali jego rodzice. Dziadka pamięta słabo, „mieszkaliśmy na różnych kontynentach, rzadko cię widywaliśmy”, pisze. W TelAwiwie dziadek pokazał mu pudło ze swymi odznaczeniami, uzasadniał ich przyznanie; mówił po polsku, zbyt szybko, „nie zdołałem uchwycić siły słów”, wspomina Piotr. Miał wtedy 14 lat. Minie dekada, nim sięgnie po poświęcony żydowskiej partyzantce tekst dziadka. „Odczułem potrzebę, by oddać dziadkowi hołd”, przyznaje. Ta książka jest jednak czymś więcej, tytułowy „zły Żyd” to nie tylko zaangażowany w Historię (i pojedyncze historie) Hersz, nie tylko jego syn Aleksander ubolewający nad swą nieznajomością kultury żydowskiej, o religii nie wspominając, nie tylko sam Piotr, który przyznaje: „Skłamałem. Zrobiłem to z premedytacją”. Ukrył, że jest Żydem, zaparł się jak biblijny Piotr. Dla wygody pracy w Gazie, ale i z powodów, które dopiero sobie uświadamia: typowe dla emigrantów poczucie „tożsamości wielorakiej”, młodzieńcze odrzucenie tradycji (długo uważał się za francuskiego katolika). Smolar, przyglądając się sobie, analizuje koncept „złego Żyda”, pojmowanego dziś wielorako, w zależności od przekonań wystawiającego oceny. Jego telawiwski sąsiad mówi o niereligijnych Żydach, że nie chcą być Żydami, chcą być „normalnymi ludźmi”. Rabin Tamar Elad-Appelbaum uważa zaś, że „być Żydem to znaczy żyć w niepokoju o zbiorowy los i uparcie marzyć o jego poprawie”. Jej przekonania opierają się na wierze, o czym mówi otwarcie – a jednak jak blisko ten jej pogląd bliski jest pryncypiom wyznawanym przez Hersza Smolara.
„Złym Żydem” zaś może być każdy, kto okazuje opór wobec współczesności – autor, krytycznie do niej ustosunkowany, w swoich korespondencjach ujawniający izraelską codzienność, łatki tej dorobił się wiele razy. Nie usiłuje, zresztą to niemożliwe, być precyzyjnym; przytacza rozmowy, spory, mailowe ataki, niewygodne sytuacje; sięga do listów, wspomnień, cytuje zapisy i opracowania – decyzja należy do czytelnika.