Tradycyjnie za książkę importowaną uznaje się przede wszystkim publikacje obcojęzyczne wydane poza granicami kraju. Segment ten wyróżnia się przede wszystkim bogactwem oferty – potencjalnie obejmuje on w zasadzie wszystkie możliwe typy publikacji.
Pod względem realizowanych przychodów największy udział w segmencie ma oferta publikacji edukacyjnych, w ramach której najważniejszą rolę odgrywają książki do nauki języków obcych oraz publikacje fachowe i naukowe, skierowane do specjalistów różnorodnych dziedzin, jak również użytkowników treści akademickich – kadry naukowej, wykładowców i studentów. W związku
z powyższą charakterystyką w analizie bieżącej kondycji segmentu kluczową rolę odgrywa przegląd podmiotów specjalizujących się w dystrybucji publikacji specjalistycznych, akademickich i naukowych (głównie z takich dziedzin jak: informatyka, medycyna, politologia, prawo), jak również wielu rozproszonych importerów beletrystyki czy oferty turystycznej (mapy i przewodniki).
1. tytuły przygotowane przez polskich autorów i wydane z polskimi numerami ISBN,
2. tzw. lokalizacje, czyli tytuły przygotowane z myślą o polskim czytelniku, ale wykorzystujące materiał źródłowy oryginalnego podręcznika czy słownika – tutaj spotykamy zarówno książki z polskimi, jak i obcymi numerami ISBN,
3. książki sprowadzane z zagranicy i sprzedawane w Polsce w wersjach oryginalnych.
Od początku bieżącej dekady rozwój importu materiałów edukacyjnych stymulowała reforma podstawy programowej nauczania ogólnego, którą zapoczątkowano w 2009 roku, a która skutkowała m.in. zwiększeniem koniunktury na nowe podręczniki także do nauki języków obcych. Lata 2014-2015 to gwałtowny spadek przychodów ze sprzedaży książek do nauki języków obcych, co wpłynęło na całkowity obraz wartości importu publikacji do Polski. W 2013 roku sprzedaż książek importowanych do nauki języków obcych osiągnęła wartość 170 mln zł, by w 2014 roku spaść o 21 proc., do 134 mln zł i w 2015 roku o kolejnych 22 proc. – do zaledwie 105 mln zł. Jeżeli kwoty te skonfrontujemy z budżetem asygnowanym przez MEN na pomoce szkolne, który w 2015 roku wynosił 25 mln zł, na pierwszy plan wysuwa się straszliwa dysproporcja występująca w tym zakresie między realiami rynku a propozycjami polskiego rządu. Jej usytuowania należy poszukiwać przede wszystkim w nakładach finansowych, przeznaczonych na zakup materiałów ćwiczeniowych, w tym ćwiczeń językowych.
Zasadnicze przemiany nastąpiły w ostatnich latach również w sektorze pochodzących z importu publikacji pozaszkolnych. Za takim scenariuszem stoją jednak nie zmiany systemowe, a głęboka rewolucja cywilizacyjna, która na naszych oczach wciąż się dokonuje, zwłaszcza w obszarze technologii, w tym dynamiczny rozwój technik komunikacyjnych i ich implementacja w obszarze handlu w sieci.
Stopniowo postępujący rozwój indywidualnego importu zagranicznej produkcji wydawniczej do Polski wiąże się z otwarciem się rodzimych konsumentów na bezpośrednie pozyskiwanie treści – zarówno w formie drukowanej, jak i cyfrowej – w zagranicznych sklepach platformach internetowych. Liderem tego segmentu jest oczywiście globalny potentat rynku e-commerce, czyli Amazon. Z biegiem lat w Polsce coraz popularniejsze stawały się zakupy za pośrednictwem bazowej platformy giganta e-handlu, czyli Amazon.com, które coraz częściej ogniskowały się na domenie Amazon.co.uk, a w ostatnich latach także Amazon.de, czyli niemieckiej odsłonie sprzedażowej platformy.
Jednocześnie Amazon.de dysponuje obecnie ofertą (dzięki współpracy dystrybucyjnej z firmą Azymut) kilkudziesięciu tysięcy tytułów książkowych w języku polskim.
Do powyższych czynników determinujących kondycję książkowego importu dochodzi istotna kwestia wtórnego obiegu publikacji. Zjawisko to charakteryzuje dodatnia dynamika rozwojowa, a w polskich warunkach pozycję największego gracza w tym zakresie zajmuje serwis aukcyjny Allegro, a także – choć w znacznie mniejszym stopniu – Ebay o międzynarodowym charakterze oraz wspominany Amazon z ogromną ofertą antykwaryczną.
Przychody w segmencie importu publikacji (bez prasy) spadły w 2014 roku o 10,5 proc. – z 277 mln do 248 mln zł. W 2015 roku zanotowano kolejny spadek -tym razem o niespełna 10 proc. – do 248 mln zł.
Zrealizowano ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego