Piątek, 1 września 2017
WydawcaCzarne/Agora
AutorWojciech Orliński
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWołowiec
Rok publikacji2017
Liczba stron438
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 8/2017

Jak nie sięgnąć po książkę, gdy trąbią o niej wszystkie niemal media, Trójka serwuje mi co wieczór jakiś fragment, „Wyborcza” zachwala ją przy każdej okazji (Agora jest partnerem wydania). Moja przekorna natura kazałaby mi machnąć na taki tytuł ręką, bynajmniej jej nie wyciągać, ale co zrobić, jeśli bohaterem tomu jest Lem, wielki Lem, pisarz odrywający czytelników od ziemi – niemal dosłownie, bo przenoszący ich w inne światy: fantazji, nauki, futurologii, ale i przewrotnej baśni, wypełnionej aluzjami i metaforami, które zaskakują czujnych cenzorów, a odczytywane są ze zrozumieniem przez odbiorców Lemowego pisania.

Jak bardzo świat zna polskich pisarzy? Coraz lepiej, można powiedzieć, ale nie czarujmy się – ani zacni nobliści, z Sienkiewiczem rozsławionym przez „Quo vadis”, ani hołubieni przez rozmaite media współcześni twórcy wielkiego rozgłosu nie zdobyli i nie zdobędą. Na gombrowiczowskiej zasadzie „Słowacki wielkim poetą był” – był, dla wybranych. Wybrani czytają i literackie omówienia pisane przez znanych recenzentów, i książki przez nich podsuwane. Ale, jak pokazuje praktyka (zwłaszcza księgarska), klienci chętniej kupują książki przez owych recenzentów wytrwale pomijane. Lema czytano na całym świecie, miał miliony (!) wiernych odbiorców w krajach anglo- i niemieckojęzycznych (tu nie sposób nie wspomnieć zasług Karla Dedeciusa, wielkiego Lemowego orędownika, który poświęcił mu tom w swej „Bibliotece Polskiej”), został członkiem panteonu Zdobywców Gwiazd (jest taki? No dobrze, właśnie go powołałem).

Lem jest przypadkiem specyficznym – już chciałem napisać, że „miał szczęście”, ale to bzdura. Był w pełni świadomym twórcą. Wojciech Orliński, autor jego biografii, mówi: „Pisał o robotach, żeby uciec od tego, co robią ludzie”. Oczywiście inaczej było to odbierane na Zachodzie – Lem nie chciał pisać o ludzkim cierpieniu, którego doświadczył aż nadto, stąd jego wejście w fantastykę. Jednocześnie wszystkie jego wojenne i powojenne doświadczenia, ukrywanie żydowskiego pochodzenia, konieczność stworzenia własnego universum (bardzo specyficznego, nie był chomikiem dotkniętym okupacyjnymi fobiami) wywarły wpływ zarówno na temat, jak i na sposób pisania. Pastisz, peryfraza, hiperbola, nade wszystko zaś bajka – sięgając po baśniowe otoczenie, a nawet szukając w nim ukrycia, Lem pozwalał sobie na wiele: kpinę, ironię, niemal otwarte „darcie łacha” z systemu, jaki wtedy rządził.

Co najlepsze – nikt nie mógł się przyczepić. Jego polityczne aluzje były tak subtelne, że cenzorzy po prostu ich nie wyłapywali. Zaś fabuły, konstrukcje powieści były zwyczajnie „nie-z-tego-świata” – fascynowały, zaskakiwały i wciągały. Lem podsuwał czytelnikom a to niebywałe podróże w inne galaktyki, a to pseudobajki, w których miejsce Jasia i Małgosi zajmowały roboty, a to znów miłosne historie pełne technicznych wizji (mam na myśli „Powrót z gwiazd”, którego Lem nie cierpiał, ja zaś uważam za utwór prosty, acz niedoceniany).

Biografia Orlińskiego jest tomem pełnym informacji, anegdot, komentarzy, przypuszczeń, spekulacji i założeń podpartych rzetelną kwerendą – to dobrze, dzięki temu czyta się ją z zainteresowaniem, umiejętnie przez autora podsycanym.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ