środa, 9 maja 2018
WydawcaZnak
AutorMałgorzata Szejnert
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2018
Liczba stron384
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 4/2018

Kto wie, czy ta książka by powstała, gdyby nie sekret familijny. Dotyczący kresu życia kapitana Ignacego Raczkowskiego, wuja autorki. Przygodę na polu marsowym rozpoczynał w carskiej artylerii, potem – już w wojsku polskim – walczył z bolszewikami, w maju 1926 roku poparł zbrojnie pucz Józefa Piłsudskiego, a po udziale w Kampanii Wrześniowej udało mu się dotrzeć do Francji. Miał tam nadzieję wojować dalej, pod komendą generała Władysława Sikorskiego, lecz nie było mu to dane. Znalazł się pośród kilkuset oficerów sanacyjnych, z których usług nie chciano skorzystać. Naczelny Wódz i jego akolici – z generałem Izydorem Modelskim na czele (skądinąd też powinowatym Małgorzaty Szejnert) – odsunięci na boczny tor po Przewrocie Majowym, a niekiedy szykanowani przez sanację, postanowili wyrównać rachunki. Piłsudczyków więc odosobniono, zrazu we francuskiej miejscowości Cerizay, a następnie w szkockiej osadzie Rothesay, położonej na wyspie Bute, u zachodniego wybrzeża Szkocji. Raczkowski zmarł tam latem roku 1943.

Odseparowana niepewna politycznie kadra oficerska miała co jeść, w co się ubrać, mogła grać w brydża, czytać, spacerować, uczęszczać na potańcówki, uczyć się języka angielskiego, zajmować ogrodnictwem… Osadzeni – nie wiem czy to właściwe słowo – chociaż bezpieczni, czuli się podle. Bo ich kolejne postulaty, monity, prośby czy wręcz błagania odbijały się o mur milczenia. Kilka tygodni po wciąż niewyjaśnionej katastrofie lotniczej w Gibraltarze sankcje wobec nich złagodzono. Złe emocje jednak nie wygasły. Pod kunsztownym piórem autorki raz jeszcze wychodzi na jaw bogata paleta barw, jaką mieni się nasza historia.

Wielopłaszczyznowa jest narracja tego wirtuozerskiego reportażu z honorem w roli wiodącej. Tyle że rozmaicie przez różne osoby pojmowanym. Zagadnienia polityczne splatają się z prywatnymi, kwestie polskie łączą z brytyjskimi, echa wojny odbijają na czasie pokoju. Szejnert nie tylko gruntownie rekonstruuje wydarzenia, wertując liczne archiwalia i docierając do ostatnich świadków tego przemilczanego epizodu, ale równie wnikliwie opisuje miejsce akcji. Bacznie przygląda się wyspiarskiemu krajobrazowi, przyrodzie, domostwom oraz ich lokatorom. Niespiesznie snuje się szlakami i bezdrożami. Dygresje nie burzą toku fabuły. Snującej się niczym nurt rzeki pełnej meandrów i kaskad, jeżeli już trzymamy się wodnych paraleli. Zwieńczonej epilogiem w postaci delty, czyli wieloznacznym.

To jednak – jak mniemam – nie tylko rozliczenie z czarną kartą naszych dziejów. Wszak ludzi uważających, że mają prawo ferować i egzekwować wyroki w imieniu narodu, kierując się rewanżyzmem i partykularyzmem nie brakuje i dziś.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ