Poniedziałek, 18 marca 2024
Małomiasteczkowa opowieść z wielką polityką w tle

Muzeum im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu poinformowało, że w kwietniu zostanie wydana książka Łukasza Oliwkowskiego zatytułowana „Emet”.

Jak informuje wydawca jest to „małomiasteczkowa opowieść z wielką polityką w tle,” a przy tym „tajemnice masonerii. Intrygujące sploty historii, ezoteryka – archetypy – symbole oraz opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach”.

Prof. Ryszard K. Przybylski: „Emet” Łukasza Oliwkowskiego jest powieścią o mieście. Mieście, z którego bogactwa nagromadzonych w historii sensów nie do końca zdają sobie zapewne sprawę sami jego mieszkańcy. Trzeba bowiem przenikliwego oka, aby dostrzec to, co pozostaje zakryte. Czytać miasto jak palimpsest. Pod jedną zewnętrzną warstwą skrywa się bowiem inna, wcześniejsza. Ta z kolei może przesłaniać poprzednią. Nie ulega wątpliwości, że Oliwkowski posiada tę zdolność czytania. Rozpoznawania ukrytych znaczeń. Nie jest to jedynie następstwem umiejętności patrzenia, w jednakim stopniu pozostaje wszak konsekwencją wiedzy czerpanej z archiwów. Dopiero połączenie tych dwu atrybutów pozwala osiągać zadowalające efekty. I tak niewątpliwie jest w przypadku Emeta Oliwkowskiego. Tu dostrzeżone znajduje uzupełnienie w przestudiowanym, a przeczytane zostaje potwierdzone w zobaczonym. Wszelako i w warstwie materialnej miasta, i w dokumentach o nim istnieją zawsze większe lub mniejsze luki. Wtedy zaś konieczne staje się ich uzupełnienie. I tak oto czytanie miasta przekształca się w pisanie o nim. Jest tak, jak z pamięcią. Nie tylko przypominamy sobie o minionych zdarzeniach, ale także je kreujemy.

W kujawskim Mieście w interakcje wchodzą losy najbogatszego Wielkopolanina – Żyda Leopolda Levy’ego, niemieckiego burmistrza Friedricha Artera i wielu innych, niezwykle wpływowych postaci pierwszej połowy XX wieku, w tym zbrodniarza nazistowskiego, gaulaitera Kraju Warty, Arthura Greisera. Osobiste tragedie i ambicje mieszają się tu z tajemnicami masonerii, historycznymi wielokulturowymi zawiłościami, klimatem epoki, zagadkowymi książkami, filozofią, ezoteryką oraz metafizycznym oddziaływaniem starych mitów i archetypów. Świat przestawiony „Emeta” przeniknięty jest też w dużym stopniu pierwiastkiem kobiecym.

Niezwykła znajomość zwyczajów, kultury, szczegółów z życia codziennego początków XX wieku, historii miasta i regionu, a także potraktowana z wielką przenikliwością natura ludzka – to wszystko sprawia, że opowieść Łukasza Oliwkowskiego staje się na każdej stronie prawdziwa i niesamowicie wciągająca.

Łukasz Oliwkowski – ur. w 1979 roku w Inowrocławiu, doktor nauk humanistycznych, dyplomowany nauczyciel języka polskiego, animator kultury, perkusista. Naukowo badał prozę Stanisława Lema (doktorat z wyróżnieniem). Za istotny uważa fakt, że inowrocławskie liceum, w którym teraz pracuje – III LO im. Królowej Jadwigi – otoczone było niegdyś odwróconymi żydowskimi macewami, sąsiadowało z częścią miasta, w której w niezwykły i tragiczny sposób splotły się losy Niemców, Polaków i Żydów. Uznał, że nadszedł czas, aby z tych wszystkich znaków odtworzyć historię, poskładać rozkruszone litery w opowieść.

Fragment: Niczym na obrazie oglądanym z pewnego oddalenia oczom zaczął się ukazywać kod przeszłości. Mniej więcej pośrodku ściany, na wysokości około trzech metrów widniał gryf, kot ze skrzydłami. Co ciekawe – był na zupełnie czarnym kamieniu. Udało się też Arterowi odnaleźć ryty zwierząt – jelenia i trochę dalej, już na wschodniej absydzie – wilka lub lisa. Wrażenie zrobiły też dwie ludzkie twarze – jedna z otwartymi w przerażeniu ustami, druga w nakryciu głowy, co powodowało, że kojarzyła się z dożą weneckim. Były tam również równoramienne krzyże greckie.

— Niesamowite. Co to wszystko oznacza? – zapytał Arter i sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki. Otworzył metalowe pudełko i zaproponował Levy’emu papierosa. Mężczyźni zaciągnęli się i kontynuowali rozmowę.

— No właśnie. Nie wiadomo, czy taki był pierwotny układ elementów tej dziwnej mozaiki. Jedna z krzyczących głów została też zabrana do pałacu pod Poznaniem. Takich starych znaków w ogóle jest tu więcej. Wie pan, że na ścianie romańskiego kościoła w Kruszwicy wyryto swastykę?

— Swastykę?

— Tak, bardzo stary symbol. Powstał przez nałożenie na siebie czterech prostokątów. Wirują, wyznaczają może jakiś cykl? Pór roku? Życia i śmierci? Światła i ciemności? Znak znano już przed wieloma tysiącami lat. Widzi pan… Wciąż jakoś obecny, wciąż przed czymś ostrzega. Każda kultura zaznacza się jakimiś symbolami, znakami. Ludzie są w stanie za te wyobrażenia, godła, herby, totemy umierać, bronić ich krwią. Jest w tym sens? Może lepiej po prostu pomagać innym?

— A jeśli ci inni są zagrożeniem? – zapytał Arter, wpatrując się w oczy rogatego demona.

— Więc trzeba by najpierw zastanowić się, czy na pewno są zagrożeniem. W jakim sensie są zagrożeniem. Może ów strach przed innym wynika po prostu z braku wiedzy i z łatwego ulegania emocjom, uprzedzeniom, dogmatom?

 

Podaj dalej
Autor: (fran)