Piątek, 8 kwietnia 2022
Rozmowa z Emilią Teofilią Nowak

21 kwietnia ukaże się powieść „Grand Hotel Granit” pióra Emilii Teofili Nowak. To druga część historii Antoniny, którą czytelnicy mogli poznać w książce „Hotel Aurora”. Zapraszamy do wywiadu z autorką.

 Akcje obu powieści osadziła Pani w hotelach. Zainspirował panią jakiś film albo książka, czy też po prostu dlatego, że krzyżują się  tu – na chwilę lub na dłużej – ścieżki różnych ludzi?

Tak naprawdę inspiruje mnie dosłownie wszystko. Chciałam, by “Hotel Aurora” był książką w charakterze trochę “Przystanku Alaska” i “Gilmore Girls”, a trochę “Miasteczka Twin Peaks”. Mam wrażenie, że ten ostatni tytuł bardziej pasuje do “Grand Hotelu Granit”, tam też zresztą przewija się motyw z filmów nie tylko Lyncha, ale i słynnego dzieła Kubricka – “Lśnienie” toczy się przecież również w hotelu. Lista inspiracji jest dużo dłuższa, bezpośrednie tytuły padają w trakcie rozmów postaci, a literackie upodobania Antoniny nie są przypadkiem. Każde wspomniane dzieło kultury, a jest ich mnóstwo, oddziałuje na klimat powieści i w jakiś sposób wpłynęło na to, że cykl jest taki, a nie inny, czyli często dziwny, wręcz kuriozalny, bywa, że straszny lub tryskający radością.

Przede wszystkim jednak uwielbiam podróże. Zatrzymuję się w najróżniejszych miejscach. Słyszę czasem pokręcone historie. I poznaję ciekawych ludzi. Życie jest moją największą inspiracją i samo bywa dużo bardziej ciekawe niż literatura, co zauważa jedna z moich postaci, właśnie podróżnik i muzyk o imieniu Kamil.

“Hotel Aurora” i “Grand Hotel Granit” – to jednak zupełnie inne światy…

W trakcie moich podróży poznałam specyfikę i pięciogwiazdkowych hoteli, i maleńkich, rodzinnych zajazdów. Różnice między korporacyjnym światem luksusowych lecz zimnych przestrzeni oraz ciasnymi acz pełnymi ciepła sypialniami są ogromne. Do różnych miejsc ciągną różni ludzie, lecz bez względu na statut społeczny czy liczbę zer na bankowym koncie wciąż chcemy tego samego: akceptacji i miłości. Zatem choć książki pozornie są skrajnie od siebie różne, to tak naprawdę poruszają ten sam temat.

Akcje powieści osadziła Pani odpowiednio w Sudetach i Sopocie. Ma Pani sentyment do tych miejsc?

Tak. Mam. Znam je bardzo dobrze. Wolę nie pisać o miejscach, w których nigdy nie byłam. W ramach researchu chcę zbadać sprawę najdokładniej, jak mogę. Cykl o hotelach nie jest powieścią fantasy, toczy się we współczesnych realiach. Fikcja tym się różni od bajkopisarstwa, że jest wiarygodna. I ja, jako pisarka, też chcę być wiarygodna.

W jednym z wywiadów mówiła Pani, że urzeczywistnia Pani historie, które do Pani przyszły, które chciały zostać opowiedziane… Jak można to rozumieć?

Podejrzewam, że w wywiadzie, na który się Pani natknęła, mówiłam o transcendentnym wymiarze literatury. Mówi o tym i Olga Tokarczuk, i Elizabeth Gilbert, i Amy Tan, i mnóstwo innych piszących kobiet… Pisanie to magia. Obcowanie z innymi światami, być może niedostępnymi dla naszego umysłu. Odtwarzanie przeszłości, sprowadzanie przyszłości albo wchodzenie do alternatywnej rzeczywistości. Lub jeszcze coś innego: otwieranie furtki ideom, które po prostu muszą na tym świecie zaistnieć. I otwierane są rękoma osób piszących…

Antonia, główna bohaterka cyklu, ma talent do wikłania się w skomplikowane relacje…
Także miłosne. Lubi Pani pisać o miłości?

Lubię przede wszystkim miłość. Ona jest budulcem tego świata, bez niej życie nie miałoby żadnego sensu. Czy lubię pisać o miłości…? Nie zastanawiałam się nad tym, to dla mnie tak naturalne jak oddychanie.

Stworzyła Pani całą galerię kobiecych postaci. Która z nich jest Pani najbardziej bliska?

Uwielbiam postać kucharki Aurelii. Jest do bólu szczera i uczciwa. Ma ostry język, co często wpędza ją w kłopoty. Mamy więc ten sam problem. I ten sam dar, bo obie uczyniłyśmy ze swoich pasji zawód, który staramy się jak najlepiej wykonywać, choć wcale nie jest to łatwe.

Każdy z nas powinien mieć taką przewodniczkę jak Maryna?

Każdy nie tylko powinien, a każdy wręcz ma, tylko nie każdy chce słuchać. Swoich dziadków albo starszych osób, często zamieszkujących domy seniorów lub placówki opiekuńcze. Młodzi nie zawsze są w stanie zrozumieć, jak wielki hołd należy się osobom starszym za to, że tak wiele lat przetrwały na tym świecie. Trudno zrozumieć im ogromną mądrość doświadczenia schowaną pod kruchym, schorowanym, naznaczonym zmarszczkami, bliznami i plamami ciele. Niektórzy się boją, inni wstydzą. Część młodych nie jest zainteresowana poznaniem historii swojego rodu. Patrzą cały czas w przyszłość, nie zważając na własne korzenie. Nawet, jeśli przodkowie odeszli już z tego świata, ich krew krąży w naszych żyłach. Zrozumienie tego, co przeżyli, może pomóc zrozumieć nam, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. To naprawdę ważne.

I galerię mężczyzn. Wszyscy naznaczeni są jakimś cierpieniem, niepogodzeni z przeszłością, zagubieni w teraźniejszości. Może z wyjątkiem wuja Soledada i Pędziwiatra, ale oni są niejako na marginesie zdarzeń.

Bo Soledad i Pędziwiatr mają więcej doświadczeń. Podróżowali, poznawali różne kultury, doświadczyli przedziwnych zjawisk oraz sami zrozumieli siebie. Soledad jest w wieku emerytalnym, Pędziwiatr to dziarski trzydziestolatek. Obaj są mężczyznami kompletnymi. Odpowiedzialnymi i wyzwolonymi z sideł patriarchatu. Reszta, pięćdziesięcioletni Teofil czy ponad dekadę młodszy Antoni wciąż dopiero dojrzewają. Psychicznie są wciąż chłopcami w ciałach dorosłych mężczyzn. Nic dziwnego. Nie mieli dobrych wzorców w swoich ojcach. Cały czas nie mogą im tego wybaczyć, a zaprzestanie obwiniania rodzica i akceptacja rzeczywistości to proces niezbędny do odcięcia mentalnej pępowiny i wejścia w odpowiedzialne, dojrzałe życie.

Lubi Pani zgłębiać rodzinne historie, które zatajone, zapomniane determinują nasze reakcje i wybory?

Nie wiem, czy lubię. To zajęcie, które wiąże się z bólem bardzo trudnym do udźwignięcia. My wciąż nie otrząsnęliśmy się pokoleniowo ani z pierwszej, ani z drugiej wojny światowej. Moja babcia była Kresowiaczką. Rodzinę mojego dziadka wywieziono z Polski do Francji. Wśród naszych wszystkich przodków byli wojskowi, a traumy, jakich doświadczyli podczas walk, zostały scedowane na ich potomków i potomkinie. O takich rzeczach się nie mówiło, ale one są i wciąż promieniują na teraźniejszość, co widać doskonale na przykładzie Maryny, która uciekła z Wołynia, a jej lęki determinują życie Antoniny. Choć ona nawet nie poznała swojej babci, bo przecież ta umarła, zanim wnuczka pojawiła się na świecie.

Powtórzę więc: nie wiem, czy lubię, ale uważam, że to zajęcie konieczne, aby uzdrowić kolejne pokolenia i podnieść poziom cywilizacyjnej świadomości.

Ale istnieją szczęśliwe zakończenia?

Jeżeli jesteśmy w stanie je dostrzec, wierzmy w nie, chcemy ich, mówimy o nich głośno, piszemy o nich, działamy – to owszem.

Na pierwszych stronach Hotelu Aurora Antonina jest naiwną, nieco bezbronną dziewczyną. Jaka jest w Grand Hotelu Granit?

Antonina orze jak może. Zostaje wrzucona w – lub też podświadomie wybiera – dużo trudniejsze środowisko. Uczy się manipulacji, trzymania języka za zębami oraz szantażu. I okazuje się, że to coś, co totalnie nie zgrywa się z jej wartościami, tylko że ona dopiero musi się nauczyć, co w jej życiu gra największą rolę. Najlepszym nauczycielem staje się więc dla niej ból, który sama na siebie sprowadza. Cierpienie, które obserwuje u członków rodziny Nowaków oraz to, jakiego doświadczy, burzą ją i budują na nowo. W jaki sposób? Przeczytajcie, a się dowiecie.

Odnajdą w sobie taką Antoninę we wszystkich odcieniach czytelniczki cyklu?

Nie mam zielonego pojęcia. Wiem, że kilka z nich na pewno bardzo utożsamia się z Antoniną, doświadczają praktycznie identycznych wydarzeń w swoim życiu, lubią te same rzeczy lub nawet te same typy mężczyzn… Ale dla innych wybory Antoniny są totalnie abstrakcyjne, nie do pojęcia. Myślę, że to zależy od temperamentu oraz doświadczeń odbiorców.

Czy chciałaby Pani kontynuować opowieść o bohaterce „Hotelu Aurora” i „Grand Hotel Granit” czy też ma Pani pomysł na zupełnie inną książkę?

Zaczęłam pisać trzecią część, “Pensjonat Vesna”. Skończyłam już prawie “Psychologię serca, czyli o chłopcu, który stał się mężczyzną” – powieść zupełnie inną, niezwiązaną z cyklem, w której wszak pojawia się postać Antoniego Ebelinga. Rozpoczęłam też pracę nad Westalkami, kontynuacją mojej debiutanckiej powieści, “Piromanów”. Kilka innych projektów czeka na rozpisanie na dysku.

Żyje Pani w zgodzie z naturą, biega, praktykuje jogę. W wolnym czasie podróżuje po świecie. Pisze Pani i uczy pisania. Spełnienie?

Jeśli miałabym umrzeć jutro, nie ma problemu. Czuję się spełniona pod wieloma względami. Jestem naprawdę zadowolona z drogi, jaką przeszłam, ale nie skończyłam jeszcze trzydziestu lat. Istnieje sporo rzeczy, które chciałabym jeszcze zrobić i myślę, że prawdziwa przygoda dopiero teraz się zaczyna.

Toczy się wojna. Obok nas. Nie można zamknąć oczu. Czy to doświadczenie zmienia Panią?

W 2014 roku czułam strach, gdy Putin zaatakował Krym, moi znajomi drżeli o życie najbliższych, wojna wybuchła już wtedy. Od tamtego czasu bardzo zmieniłam się jako człowiek w taki sposób, by, gdy Putin uderzył jeszcze mocniej, obserwować wszystko w miarę spokojnie i kiedy nadszedł moment, że zostałam poproszona o pomoc, byłam po prostu gotowa, żeby spakować plecak i jechać na granicę. Zobaczyłam ogrom cierpienia i bezkres niesprawiedliwości. Ale to nie jest dla mnie wstrząsem, bo już wcześniej, czytając chociażby o więzieniach w Indiach,  czy znęcaniu się nad uchodźcami na Wyspie Manus (Australia niby taka cywilizowana – nieprawda…), jak bezlitośni potrafią być ludzie, ogarnięci iluzją władzy i pieniędzy. Właśnie w takich czasach żyjemy. Ludzie dalej to robią ludziom. I to są ludzie tacy jak my. Póki nie zaakceptujemy w sobie tej mrocznej strony, póki nie weźmiemy za to odpowiedzialności, póki nie zrobimy porządku ze sobą, z własną rodziną, własnym regionem, póki się nie dotrze do nas, że ważniejsze od luksusu jest życie w harmonii, skromnie ale z kręgosłupem moralnym, póki nie nauczymy się rozmawiać, współczuć sobie, póty zło będzie się panoszyć. To nie jest wojna obok nas. To jest wojna w nas.

Dziękuję za rozmowę

Magda Kaczyńska

Podaj dalej
Autor: Wydawnictwo Szara Godzina