Wtorek, 22 maja 2012
Dorota Gellner dla Magazynu Literackiego KSIĄŻKI


Rozmowa z Dorotą Gellner, poetką, pisarką, autorką książek dla dzieci, słuchowisk, bajek muzycznych. Wywiad ukaże się już wkrótce w dodatku “KSIĄŻKI dla dzieci i młodzieży”.

Pierwsze z moich pytań brzmi: co się pani w nocy śni?Oj, kiedyś dzwonki mi się śniły. I w dodatku bez przerwy dzwoniły! Aż sąsiad zawołał zza ściany: “Ciszej tam! Bo będę niewyspany!”. Pomyślałam – czego on chce? Przecież dzwonki dzwonią we śnie!

Czy wiersze mogą wymyślać się nocą? Podczas snu?Mogą. Tylko ja NIE MOGĘ zasnąć po tym, jak mnie obudzą. Boję się, że jak zasnę, to zapomnę o czym były. A wstawać w nocy z łóżka, żeby je zapisać – komu by się chciało? Więc nie śpię do rana!

Pisze pani swoje wiersze na komputerze?Nie. Na maszynie. Oczywiście do pisania! Podobnej do tej, która jest na okładce “Krawcowych”. Jak się zepsuje – przerzucę się na gęsie pióro. Moje wiersze lubią szelest białej kartki.

Zdarza się pani chichotać przy pisaniu? Mam wrażenie, że nieźle się pani bawi…To prawda. Chichoczę przy wymyślaniu, przy pisaniu i przy czytaniu tego, co wymyśliłam i napisałam. Na dodatek bardzo lubię moje książki! Gdybym ich nie lubiła, nie namawiałabym nikogo do ich lektury.

Jest pani w stanie policzyć, ile książek wydała od debiutu w 1985 roku (“Mysia wyprawa”)?Jak najbardziej. Jeśli chodzi o dokumentowanie mojej twórczości [i mojej mamy, Danuty Gellnerowej, również], jestem wyjątkowo skrupulatna i zorganizowana. O! Proszę! Szafa pęka od segregatorów. A w nich utwory powycinane z “Misia”, “Świerszczyka”, “Pentliczka”… teksty piosenek. W kronikach zdjęcia ze spotkań autorskich, listy od czytelników, recenzje. Tu znów moje trofea m.in. statuetka Koziołka Matołka. Cóż… miejsca na ciuchy już nie ma. Chyba zacznę szyć ubrania na maszynie do pisania.

Poetka, prozaik, autorka książek dla dzieci, słuchowisk, bajek muzycznych… Czy nadal zajmuje się pani tym wszystkim?No, nie wszystkim naraz! Teraz są to książki, teksty piosenek i teatrzyki. Dzięki Wydawnictwu Pani Twardowska mam dwa piękne śpiewniki z płytami: “Skaczące nutki” i “Muzyczne rękawiczki”. W tym pierwszym spotkać się można m.in. z “Zuzią, lalką niedużą”, “Ogórkiem wąsatym”, z bardzo lubianą przez dzieci piosenką “Idzie kot”, no i z muzyką różnych kompozytorów. “W muzycznych nutkach” kompozytorem i aranżerem wszystkich utworów jest Adam Skorupka. Wśród 19 naszych piosenek wiele jest w rytmach tanecznych – kujawiak, oberek, mazurek, tango, a nawet polonez!

A co z teatrzykami?O! Tu szykuje się niespodzianka. Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, które kiedyś wydały moje “Teatrzyki Dziecięce Deszczowy Król”, teraz przygotowują obszerny, bogato ilustrowany zbiór moich inscenizacji zatytułowany “Złoty wór”. Czuwa nad tym projektem Dorota Koman, z czego się bardzo cieszę. Myślę, że książka będzie dużą pomocą i inspiracją dla animatorów.
Współpracuje pani z wieloma wydawnictwami edukacyjnymi, a pani książki ukazują się pod szyldami różnych oficyn.
Teraz to przede wszystkim wydawnictwo Bajka i wydawnictwo Wilga. To z Bajki wyskoczył “Zając”, “Gryzmoł”, “Krawcowe”, “Wścibscy” i jeszcze takie jedno “W czepku urodzone”. A Wilga to “Czekoladki dla sąsiadki”, “Dzieci w ogrodzie”, “Zawiłości miłości”, “Wiersze na Boże Narodzenie”…

W książce dziecięcej udział ilustratora jest nie mniejszy niż autora. Ma pani ulubionego ilustratora swoich książek?Oj, to trudno tak wybierać. Z większości jestem bardzo zadowolona. Szalenie podobają mi się ilustracje Maćka Szymanowicza do moich książek w “Złotej serii” Wydawnictwa Wilga. A “Gryzmoł”? Nie wyobrażam już sobie innego niż Ewy Poklewskiej-Koziełło.

Jest pani bardzo zajętą osobą?O, tak! Mam mnóstwo spotkań z dziećmi. Nie jestem urodzonym podróżnikiem, a coraz bardziej nim się staję. Biję moje własne rekordy podróżowania. Niedawno byłam w Gryfinie, zaraz potem w Poznaniu w księgarni “Z bajki”, za chwilę będę na Pikniku Literackim w Płocku. A ilu ludzi ciekawych poznaję po drodze!

Czekamy, kiedy wyruszy pani poza granice naszego kraju…Na razie wyruszyły “Czekoladki dla sąsiadki” przełożone na język czeski. A do podróży szykuje się “Zając” w języku angielskim…

Jakie oryginalne pytanie usłyszała pani ostatnio od małych czytelników?Nie tyle pytanie, co propozycję współpracy. Na kiermaszu podszedł do nas chłopiec puszczający bańki mydlane i zagaił: “Wie pani co, właściwie to mógłbym się do waszej ekipy przyłączyć. Jak puszczałbym tu bańki, to byśmy razem więcej zarobili”.

Ma pani mnóstwo pięknych pamiątek ze spotkań z dziećmi – fotografii, laurek, oryginalnych przedmiotów. Widzę też, że jest pani patronką szkoły…Doczekałam się przedszkola i szkoły imienia Doroty Gellner. To Miejskie Przedszkole nr 13 w Siedlcach i Szkoła Podstawowa w Pobyłkowie Dużym. Miałam przyjemność być na dwóch uroczystościach nadania imienia. Niezwykłe przeżycie!

Często w pani książkach pojawiają się przedstawiciele różnych zawodów – sprzątaczki, krawcowe… W “Zawiłościach miłości” bierze pani pod lupę miłosne przygody kucharki i kucharza, listonosza i listonoszki, kelnerki i kelnera…

Rzeczywiście trochę tu zaszalałam ZAWODOWO. Pogłębiłam za to moją wiedzę o uszczelkach i armaturach, imadłach i płaskich śrubokrętach, a dzięki “Krawcowym” o ściegach, materiałach, lamówkach.  Te książki to dla dzieci kopalnia wiedzy i świetny materiał do zajęć z nimi. Taki na przykład naparstek. Niewiele dzieci dziś wie, do czego służy. Można też porozmawiać o wieloznaczności słów, choćby na podstawie bajki o piekarzu.

Skąd pomysł, żeby zająć się uczuciami? Myślę to u “Zawiłościach miłości”

Och! Ten temat pojawiał się w moich książkach już wcześniej! A “Zając” i narzeczona? A w “Czekoladkach” sąsiad i sąsiadka? Ale chwilowo bardziej zajmują mnie lunety, szczudła i trąbka do podsłuchu.

Właśnie. Inwigilacja i Dorota Gellner? Jak powstali “Wścibscy”?Wyskoczyli spod poduszek, ze słoików, z rondli, z puszek…

Podsłuchy, lunety do podglądania, kamery. I wścibska niania, wścibski dziadek, wścibskie psisko, wścibski wnuczek…No cóż, takie wścibskie towarzystwo.

Pani Doroto – czy teraz czas na wypoczynek?A skąd! Teraz pracuję nad zbiorem wierszy mojej mamy. Niech ukażą się wreszcie w pięknie wydanej książce i niech na nowo zalśnią swoim blaskiem. Zadba o to wydawnictwo Bajka.

Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg

Podaj dalej