Wtorek, 1 marca 2005
Outsider
- Był pan zazdrosny, że chce nam się jeździć do Łobza i robić wywiad z Jerzym Mechlińskim, szefem Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Księgarzy... - Zazdrość może dotyczyć nieszczęśliwej miłości, a nie mojego stosunku do działań Biblioteki Analiz. Uważam jedynie, że punkt widzenia księgarzy zrzeszonych w ZSK nie musi odzwierciedlać stanowiska nas wszystkich. Organizacja ta, owszem, rozwija się bardzo intensywnie, tym niemniej jej punkt ciężkości... - Różnica między ZSK a Sekcją Polskiej Izby Książki jest jeszcze taka, że ta pierwsza formacja odnosi sukcesy. - Po pierwsze, zależy, co rozumiemy przez sukces. A po drugie, fakty medialne nie są dla mnie tożsame z efektywnymi, a przede wszystkim trwałymi, rozwiązaniami. - Wprowadzenie zakazu sprzedaży podręczników w szkołach to dla pana fakt medialny? - Tylko, że w różnych częściach kraju w różny sposób ten zakaz był wprowadzany. Trudno porównywać to, co prezydent Jurczyk zrobił w Szczecinie z tym, co pan Kropiwnicki zrobił w Łodzi, cofając zezwolenie na handlowanie w szkołach podręcznikami. Zakaz wydany przez tego pierwszego można, moim zdaniem, w prosty sposób zakwestionować. Prezydent Łodzi natomiast ograniczył się do cofnięcia upoważnienia dyrektorom szkół, a zatem w pełni pozostał w swoim prawie. Zaproponowaliśmy również coś pozytywnego - alternatywny system zbierania zamówień na podręczniki, realizowanych w księgarniach we współpracy z wydawnictwem Stentor. I to jest jedyne takie rozwiązanie w kraju. - A jaki jest udział Stentora w rynku książki edukacyjnej? - To zależy od regionu. - Zgodzi się pan jednak, że firma pana Marciszuka nie należy do największych, które by decydowały o kształcie tego rynku. - W niektórych regionach i w przypadku niektórych przedmiotów książki Stentora sprzedają się bardzo dobrze. - A co pan miał na myśli, mówiąc o "naszej inicjatywie"? "My" to Sekcja Księgarska Polskiej Izby Książki? - Jeśli chodzi o księgarzy w Łodzi, do PIK należę tylko ja. Pozostali są członkami SKP, nie do końca zresztą się z tą organizacją utożsamiając, inni w ogóle nie są zrzeszeni. Razem tworzymy nieformalne Porozumienie Księgarzy Ziemi Łódzkiej, z którego inicjatywy prezydent Łodzi wydał wspomniane zarządzenie. O pismo Kropiwnickiego starałem się przez rok, przedkładając w tym celu wiele dokumentów. Na ostatnim etapie do rozmów włączyło się także SKP. Dom Książki Białystok postarał się o opinię prawnika i... udało się. Mimo iż nie zabiegaliśmy o rozgłos, efekty naszej pracy odczuli wszyscy lokalni księgarze. - Uważa pan, że branża zanadto podnieca się tym, co robi pan Mechliński? - Jakiś czas temu wdałem się z nim w polemikę. Powiedziałem, nieco prowokacyjnie, że tak naprawdę księgarze osiągnęli faktycznie niewiele. Są to ruchy spektakularne, ale wykonywane de facto przez kilka osób, które nie są w stanie zmusić do działania szerszych gremiów. Osoby te są w stanie wysyłać pisma, powiadamiać media i... to wszystko. Działania te nie są natomiast tożsame z rozwiązaniami systemowymi, o które księgarze się biją. Tylko takie będzie można uznać za sukces. Póki co wygraliśmy potyczkę, która nie ma większego związku z aktualną sytuacją na rynku książki. - W województwach, w których zakazano handlu w szkołach, księgarzom wzrosły obroty, a pan mówi, że działania te oderwane są od rynku? - Ale nie wiadomo, na jak długo te obroty wzrosły. - Panie Michale, a być może jest to okazja do budowania izby księgarskiej z prawdziwego zdarzenia? Na łamach Biblioteki Analiz pan Mechliński powołuje się na słowa Doroty Malinowskiej-Grupińskiej, która opowiada się za powstaniem takowej, "niezależnej", która "współpracowałaby z PIK dla dobra książki". - Trudno mi się ustosunkowywać do cytatów z wypowiedzi Doroty, których nie znam w oryginale... - Dementi nie było. - Gdyby polscy księgarze przejawiali jakąkolwiek wolę współdziałania, bez problemu zdominowaliby PIK. Zwłaszcza, że wszystkich stać na obecne składki członkowskie. Ale zrzeszać się nikt nie chce. - Nie zgadzam się. - Pan mówi o garstce osób, a ja o gremiach, o liderach. Polscy księgarze dzielą się na trzy kategorie. Pierwsza, największa, to tacy, którzy nic nie robią, a krzyczą. Druga to księgarze udanie prowadzący własne firmy, ale nie mający czasu i ochoty na działania społeczne. Trzecia to osamotnieni outsiderzy, którzy prócz własnego interesu pracują na rzecz środowiska. Niestety. - Może po prostu przeżywamy kryzys do zrzeszania się w ogóle? Niezależny od branży, a od sytuacji przedsiębiorców... - Nie wydaje mi się. Jestem przekonany, że kryzys "stowarzyszeniowy" naszego księgarstwa wiąże się z grzechem pierworodnym, jakim było sprywatyzowanie poszczególnych państwowych przedsiębiorstw Dom Książki. Wskutek tego księgarnie zostały opanowane przez osoby absolutnie niechętne do funkcjonowania w grupie. Niezwykle często mamy do czynienia z firmami, których wartość rynkowa nie ma nic wspólnego z ich jakością, a bardziej z rozmaitymi zaszłościami, zapętleniami czy relacjami towarzyskimi. To nie jest rynek, który funkcjonuje na zasadzie wolnej gry sił. - A na jakiej? - Tych relacji chociażby. - Towarzyskich? - Na przykład. - Staram się pana zrozumieć i nie mogę. - Chodzi mi np. o kolegów, których lokale postrzegane są jako miejsca wprost niezwykłe, a którzy są po prostu dobrze umocowani w mediach i na tym korzystają. - Kogo konkretnie ma pan na myśli? - Porozglądajmy się... - Może w ogóle zakwestionuje pan wolnorynkowość sektora księgarskiego w Polsce? - Zdecydowanie! Na przykład są regiony, w których niemal wszystkie księgarnie działają siłą rozpędu, bez żadnych pomysłów na przyszłość. Były kiedyś, są i dziś. Bo nie ma dla nich żadnej alternatywy. - Ale jednak jakoś sobie dają radę. - Wykorzystując często faktyczny monopol, ogólny nędzny kontekst gospodarczy i brak uregulowań prawnych lub nieskuteczność w ich egzekwowaniu. - Radzi …
Wyświetlono 25% materiału - 875 słów. Całość materiału zawiera 3500 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się