Poniedziałek, 11 października 2021
Powieści historyczne, które skrzą się od zabawnych dialogów

We wrześniu ukazał się nakładem Wydawnictwa Szara Godzina drugi – po „Zadziornej baronównie”-  tom cyklu „W dolinie Narwi” – „Panna bez majątku”.  To idealna okazja, by porozmawiać z autorką i polecić książki bibliotekarzom i czytelnikom, spragnionym dobrej lektury na jesienne wieczory.

„Pannę bez majątku” rozpoczyna scena, kiedy to Panna Małgorzata z przerażeniem odkrywa, że w sadzawce, w której zażywa nocnej kąpieli, jest mężczyzna. Nie dość, że nagi, to jeszcze młody i idealnie zbudowany. Bawiła się Pani, pisząc drugi tom “W dolinie Narwi”?

Skłamałabym mówiąc, że było inaczej. Wymyślanie, rozwijanie, a następnie przypatrywanie się, jak się ta scena rozwija (bo większość scen ma to do siebie, że lubi rozwijać się zupełnie inaczej, niż to sobie na początku założę), było bardzo przyjemnym doświadczeniem.

Pytam, bo powieść skrzy się od dowcipnych dialogów i zabawnych scen…

Miło mi, że Pani tak uważa. Starałam się pisać w taki sposób, by czytelnik zanurzając się w lekturze, mógł oderwać się od codziennych problemów i wkroczyć w inny, chwilami zabawny świat. Nie oznacza to oczywiście, że moim planem było jedynie rozbawienie. Historia ta zawiera wątki romantyczne, przygodowe, kryminalne, a część z nich wcale zabawna nie jest. Zwyczajnie sama lubię humor, nawet ten sarkastyczny, stąd nie mogłam oprzeć się i obdarzyć podobnym gustem kilku bohaterów.

Bohaterka powieści nie jest typową młodą szlachcianką z początku XIX w. Jaka jest panna Małgorzata?

Małgorzata to zakompleksiona młoda kobieta. Wychowana została w cieniu starszej siostry, a jej głównym grzechem była inteligencja i nadmierna wiedza, co zdaniem matki (i większości obtoczenia) odstraszało potencjalnych kandydatów do jej ręki. Od najmłodszych lat krytykowana i przebierana za kogoś, kim się nie czuje, zaczęła w końcu się buntować. Niestety popadła z jednej skrajności w drugą i pogubiła na tyle, że sama siebie nieraz potrafi zaskoczyć.

Czyli równie buńczuczna jak Sabina Ostrowska z „Zadziornej baronówny”?

Troszkę inaczej. Sabina wychowana była przez ojca, który uwagę skupiał raczej na prowadzeniu śledztw w kręgach arystokracji (z pomocą trzech przystojnych młodych mężczyzn) i własnych interesach, niźli na wychowaniu córki. Matka Małgorzaty natomiast była obecna i to aż nadto. Narzucała jej w zasadzie wszystko, porównując stale do piękniejszej, lepiej ułożonej, mniej chłonnej zbytecznej wiedzy siostry. Zarówno Sabina, jak i Małgorzata zaczęły się na pewnym etapie buntować. Ta pierwsza manifestując to chęcią dorównanie mężczyznom, druga – skupiając się na książkach i ubierając odpychające stroje. Obie jednak miały dość skomplikowane charaktery.

Miały okazję się spotkać?

Owszem. Już w pierwszym tomie natknęły się na siebie w trakcie przyjęcia, gdzie czujne oko Sabiny wyłapało potencjał w przebranej w kolorowe fatałaszki młodej kuzynce Wiktora. W „Pannie bez majątku” Sabina pojawiła się na chwilę pod koniec historii. Dopiero w trzecim będą miały okazję współpracować ,biorąc udział w rozwiazywaniu zagadki dotyczącej pewnych anonimów.

Czy Sabina i Małgorzata są w pełni wytworem Pani wyobraźni, czy też w przeszłości lub w literaturze kryje się jakaś postać, która była dla nich inspiracją? A może są Pani alter ego?

Wszystkie moje bohaterki mają jakąś maleńką cząstkę mnie samej, ale nie identyfikuję się z żadną z tego cyklu. Każda z nich narodziła się na innym etapie mojego życia. Pisząc „Zadziorną baronównę”, miałam trochę inne spojrzenie na świat i ludzi, niż mam w tym momencie, a z całą pewnością tworząc kolejne postacie, będę już w zupełnie innym miejscu. Niestety lub „stety”, to czego sama doświadczam (a nie są to jedynie pozytywy, bo życie składa się z wielu odcieni, a czas, choroby, wypadki nie oszczędzają nikogo) wpływa na to, jak kształtują się moi bohaterowie. Jeśli chodzi o inspiracje, to zdecydowana większość (w tym Sabina) jest wytworem wyobraźni, ale Małgorzata przypomina mi koleżankę o tym imieniu i ułatwiłam sobie jej tworzenie przypisując jej znane mi cechy.

Obie bohaterki nie unikają niebezpieczeństw, lubią wyzwania i mają talent do pakowania się w kłopoty…

Dokładnie tak. Kolejne bohaterki z cyklu także będą zmuszone stawić czoło czekającym je wyzwaniom, czy będą tego chciały czy nie. Sabina i Małgorzata akurat nie mają nic przeciwko niebezpieczeństwom i poszukiwaniu przygód. Jedna uwielbia rozwiązywanie zagadek i typowo męskie zajęcia dla nich samych, druga lubi eksperymentować i poszerzać własne horyzonty.

Obie również nie marzą o zamążpójściu. Nie w głowie im amory. Ale, jak mówią, swój zawsze trafi na swego. Kim są mężczyźni, których panny obdarzyły względami?

Mężczyźni odgrywają równie ważną rolę w moich historiach, co przedstawione panie. Starałam się opisać także ich przemyślenia, nie skupiając się jedynie na żeńskiej stronie. Wiktor to były żołnierz, od kilku lat dyplomata pomagający ojcu Sabiny w rozwiązywaniu zagadek, których nie można rozwikłać drogą oficjalną. Jest honorowy, uczciwy, a zdaniem pozostałych dwóch współpracowników barona – sztywny i nudny. Ma swoje zasady także w wyborze partnerki, z którą chce budować prawdziwe relacje zupełnie odmiennie niż większość przedstawicieli jego stanu.

Ksawery z kolei w mojej głowie narodził się jako jeden z aktorów z serialu „Wikingowie” z cechami Mutyzmu Wybiorczego. Później odpuściłam mu trochę, pozostawiając jedynie przypadłość jąkania się w obliczu młodych kobiet i odebrałam nieco walecznej postawy, czyniąc bardziej ludzkim. To młody chłopak, jedynak, wychowany przez zaborczą matkę, dopiero wkraczający w dorosłe życie.

Zaczytywała się Pani w romansach historycznych czy raczej w powieściach płaszcza i szpady? A może w kryminałach?

We wszystkich. Uwielbiałam (i nadal uwielbiam) Jane Austen i jej cudne powieści osadzone w XIX-wiecznej Anglii. Czytywałam książki Aleksandra Dumasa, Agathy Christie, Arthura Conana Dolye’a i wiele, wiele innych. Ogólnie uwielbiam książki, najchętniej sięgam jednak po te, których akcja rozgrywa się w przeszłości.

Powieść i cały cykl „W dolinie Narwi” rozgrywa się w latach 1815-1825. Dlaczego umieściła pani fabułę swoich książek w tym okresie?

Okres, w którym toczy się akcja (ostatnie chwile przed klęską Napoleona, Kongres Wiedeński i pierwsze lata Królestwa Polskiego) stanowił oryginalny historycznie epizod. Początki panowania Aleksandra I były przez znaczną część Polaków postrzegane pozytywnie. Dopiero później swobody obywatelskie stopniowo zaczęto ograniczać. Dlatego właśnie na ten okres przypada powrót zainteresowania balami, sensacjami, życiem codziennym, duchowością, zjawiskami nadprzyrodzonymi. To taki czas oddechu między kolejnymi zrywami narodowowyzwoleńczymi, choć i tego tematu nie pomijam w kolejnych tomach.

 Praca nad książką wymagała historycznego researchu… Sięgała Pani do wspomnień, pamiętników, dokumentów, by oddać etykietę, modę, zwyczaje?

Owszem. Przeglądałam wiele książek i przeszukiwałam Internet. Na szczęście w obecnych czasach mamy tak duży dostęp do informacji, że raczej problemem było oddzielenie tych rzetelnych od tych przekoloryzowanych. Powieść to jednak nie książka historyczna, a fikcja literacka, więc można było użyć również wyobraźni. Starałam się jednak, by tło historyczne było jak najbardziej bliskie prawdzie.

Dolina Narwi to kraina Pani dzieciństwa. Co jest w niej niezwykłego?

Właściwie to Dolina Narwi i Biebrzy, gdzie spędziłam całe dzieciństwo i dokąd stale wracam. Uwielbiam tereny zielone: rzeki, łąki, lasy, ale i pola, wieś. Trudno nie zachwycić się malowniczymi miejscowościami osadzonymi w dolinach rzek. Poza tym to na tych terenach był największy odsetek szlachty i najłatwiej mi jest odwiedzić miejsca, o których piszę, bo mam do nich blisko.

Jak zaczęła się Pani literacka przygoda? Z jakiej potrzeby wyrosła?

W zasadzie to od wielu lat pisywałam do szuflady, a wcześniej opowiadałam różne historie. W dzieciństwie uwielbiam słuchać starszych ludzi. Pochodzę z małej miejscowości, gdzie było niewiele dzieci. Często przysłuchiwałam się opowieściom przekazywanym podczas prac, historiom sprzed wojny, bajkom, legendom. Potem próbowałam przekazywać je dalej, czasem wymyślać coś swojego. Spisanych historii nie pokazywałam na początku nikomu. Trochę trwało, nim zdecydowałam je wyciągnąć i odważyłam przesłać wydawnictwu.

„Zadziorną baronównę” napisała Pani kilka lat temu i powieść osadzona była początkowo w XIX-wiecznej Anglii…

Tak. Pierwsze historie osadziłam Anglii, ze względu na to, że sama najbardziej lubię książki, których akcja rozgrywa się właśnie tam. Później część z nich przerobiłam, przenosząc akcję na tereny mi bliższe. Akurat „Zadziorna baronówna” była jedną z nich. Musiałam wiele scen wyciąć i zastąpić je innymi. Nie przerobiłam jednak wszystkich. Część czeka na właściwy moment.

Napisała Pani pięć tomów cyklu. Trudno zachować porządek w kreowanym świecie? Nie pogubić wątków, nie pomylić bohaterów?

Dlatego wszystko mam rozrysowane i rozpisane w obszernym notesie, a kiedy przesyłam tekst do wydawnictwa, dołączam do tego plik z informacjami na temat bohaterów i świata, w którym żyją. Nie mam tak doskonałej pamięci, by nie pomylić koloru oczu, stopnia pokrewieństwa, ilości pokoi w danym dworze, czy ulubionych napojów każdego z bohaterów. Robię też proste szkice tego, jak wyobrażam sobie poszczególne postacie, co jest dużym ułatwieniem, gdy pojawiają się w kolejnych tomach, zwłaszcza, że nie pracuję nad nimi regularnie.

Kim będzie bohaterka tomu powieści, który ukaże się w następnym roku?

Główną bohaterką będzie Aurelia – starsza siostra Małgorzaty, od lat uważana w towarzystwie za najpiękniejszą z dam. Powraca ona do kraju jako posażna wdowa i od razu zostaje otoczona przez hordę wielbicieli. Wszyscy widzą w niej wzór kobiecości, elegancji i spokoju. Cenią też jej nieprzesadną bystrość. Czy rzeczywiście Aurelia jest taka, jak ją postrzegają? Czy w obliczu zagrożenia i mężczyzny, którego od lat nienawidzi potrafi pokazać prawdziwe oblicze? Z pewnością i ona sama siebie zaskoczy.

Główną męską postacią będzie natomiast Edmund – kolejny z młodzieńców pracujących dla barona Ostrowskiego. Ten najmniej grzeczny ze wszystkich.

Czy mogłaby pani polecić cykl „W dolinie Narwi” czytelnikom?

Bardzo bym chciała, żeby cykl trafił do tych czytelników, którzy lubią taką literaturę. Starałam się, żeby zawierał on różne elementy, a poszczególne tomy różniły się od siebie. Opisywałam historie smutne, rozterki wewnętrzne bohaterów, zabawne spotkania ze zwierzętami, utarczki słowne i różnego rodzaju intrygi, zjawiska paranormalne, pojedynki, przebieranki, śledztwa, rodzące się uczucia, romantyczne sceny bez przesadnego erotyzmu, przemyciłam też wiele ciekawostek historycznych, nawet takich zakrawających o skandal. Mam nadzieję, że moi bohaterowie wzbudzą sympatię, rozbawią, postraszą, może wzruszą.

Dziękuję za rozmowę

Magda Kaczyńska

Podaj dalej
Autor: Wydawnictwo Szara Godzina