Czwartek, 6 kwietnia 2017
WydawcaIskry
AutorWojciech Chmielewski
RecenzentTomasz Zbigniew Zapert
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2017
Liczba stron220


Tytuł piątej książki w dorobku Wojciecha Chmielewskiego (rocznik 1969, wcześniej zbiory opowiadań: „Biały bokser”, „Brzytwa”, „Najlepsza dentystka w Londynie” oraz powieść „Kawa u Doroty”) zdaje się zapowiadać satyrę polityczną. Nic bardziej błędnego. To powieść społeczno-egzystencjalno-filozoficzna. O mozaikowej konstrukcji.

Rzecz dzieje się głównie na wschodnich rubieżach Warszawy. Znanych doskonale pisarzowi, ponieważ mieszka w zbliżonej scenerii od przeszło dekady. Ale wraz z bohaterami tej przenikliwej prozy przenosimy się także do śródmieścia stolicy. Zapamiętanego przez Wojciecha Chmielewskiego w dzieciństwie. W lwiej części spędzonym na osiedlu „Za Żelazną Bramą” i jego okolicach.

Tytułowy Belweder to imię psa, którego agresja wpłynie na los opisywanych postaci: handlarza azjatyckich dywanów, drobnego sklepikarza, wikariusza lokalnej parafii, wdowy wychowującej upośledzonego syna, emeryta, matki trzech dorastających chłopców, której mąż pracuje na platformie wiertniczej, dziennikarki telewizyjnej oraz jej małżonka – dziennikarskiego wolnego strzelca. I właśnie ich młodszą córkę dotkliwie kąsa czworonóg rasy mix – za co spotyka go zresztą niezasłużona kara. Zostaje uśpiony, chociaż zdarzenie sprowokowała nieupilnowana przez ojca dziewczynka, które zdołała wcisnąć rękę pomiędzy sztachety płotu okalające psi wybieg.

W realu zapewne obrońcy spraw zwierząt nie pozostawiliby takiego incydentu bez reakcji. Książka Chmielewskiego, chociaż bardzo mocno realistyczna, nie przywołuje jednak tych charakterystycznych dla współczesności typów. Są za to inne znamiona czasu. Choćby te dotyczące szklanego ekranu: „telewizyjne programy z udziałem naturszczyków, pseudoreportaże, cynicznie reżyserowane przez dupków, chcących zapunktować w rankingach oglądalności. Na pewno chętnie zajęliby się wypadkiem Oli, podstawili ludzi, nieco zmienili fakty, produkcja ruszyłaby na całego, a widzowie mieliby nowy żer. I tak go będą mieli, mają, co tydzień, codziennie, to przecież dla machera moment roboty”.

Niemniej powyższe smaczki jedynie ornamentują istotę narracji. Ogniskującej się na conradowskiej smudze cienia, którą przekracza większość opisywanych. Zaczynają zdawać sobie sprawę z nierealności młodzieńczych marzeń i pragnień. Jedni przyjmują role wyznaczone im przez los z pokorą, inni usiłują się buntować.

Prozaik subtelnie przedstawia duchowe, czy też mentalne, rozterki swego pokolenia. Nasuwają się paralele z arcydziełami literatury traktującej o przemijaniu: „Straconymi złudzeniami” Honoriusza Balzaca, „Brzeziną” i „Pannami z Wilka” Jarosława Iwaszkiewicza, a zwłaszcza „Amerykańską sielanką” Philipa Rotha.

Daleką od banału, niepokojącą i skłaniająca do refleksji powieść wieńczy futurologiczny epilog. Czy wizja stolicy Polski z minaretami, lecz i muzułmańską służbą, okaże się prorocza?

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ