Ten album troszeczkę mnie rozczarował. Choć
pełen absolutnie fantastycznych ujęć (przez co
naturalistyczny – bezsprzecznie naznaczony
osobą autorki), niejasny jest pod względem ich
układu. Chociaż można dopatrzeć się układu
logicznego prezentowanych fotografii (fauna,
religia, miejsca kultu, domy tubylców), to
umieszczenie panoramy Machu Picchu zaraz
za zdjęciem całującego kota jelonka w Brazylii
i tuż przed portretami cykady oraz (obok) paragwajskiego
motyla Panambi każe wątpić w konsekwencję porządku.
Można było chyba nieco lepiej skomponować te obrazy – zwłaszcza
że ich wybór ma Pawlikowska imponujący. Dla jej fanów (niebywale
licznych) to pozycja obowiązkowa. Dla innych – świetne uzupełnienie
lektury podróżniczych książek Blondynki.