środa, 27 lipca 2011
WydawcaZnak
AutorMarek Krajewski
RecenzentŁukasz Gołębiewski
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2011
Liczba stron312


To najsłabsza z dotychczasowych powieści Marka Krajewskiego, mam też wrażenie, że słabo nad nią pracowała redakcja bo w wielu miejscach narracja zgrzyta, nie ma tej potoczystości, tempa charakterystycznego dla prozy autora cyklu o mieście Breslau. Jak dla mnie za dużo też w niej stylizacji językowych, które mają oddawać sposób mówienia w przedwojennym Lwowie. Intryga jest ciekawa, zakończenia mocne i całkowicie zaskakujące, ale postaci nijakie, a to ludzkie charaktery obok doskonałych scenografii zawsze były atutami prozy tego autora. Tym razem nawet nie bardzo wiemy, kim był morderca – geniuszem czy hochsztaplerem, bo na pewno kanalią. Poznajemy go słabo, podobnie jak niedopracowaną postacią jest drugi schwarzcharakter – lubujący się w przemocy hrabia – wyjątkowy zwyrodnialec. Femme fatale tej opowieści, piękna panna Renata, ma może ładne piersi, klasy jednak ani trochę. A Krajewski przyzwyczaił nas, że jego męscy bohaterowie albo spotykają się z kurwami, albo z kobietami z klasą, przy czym i jedne i drugie są zaledwie tłem. Tu zaś młoda Renata jest obiektem nieporadnych afektów głównego bohatera cyklu, komisarza (w tej powieści eks-komisarza) Edwarda Popielskiego.

Popielski mnie denerwuje. Jest żałośnie nieudolny w relacjach z kobietami, ani do bitki, ani do wypitki, przy Eberhardzie Mocku, którego pamiętamy z cyklu o Breslau, to wymoczek. Bez pieniędzy, wciąż spięty, nieznośnie upokorzony. Mock miał gest, miał luz i to on upokarzał. Popielski to erudyta, ale w stylu sfrustrowanego akademika, Mock miał styl, temu słoma z butów wystaje. Jako czytelnik, domagam się stanowczo powrotu Eberharda Mocka.

Znakomicie natomiast Krajewski zamknął w klamry tę swoją opowieść o tytułowych liczbach Charona, które rzekomo w odpowiednich matrycach, w wyniku matematycznych wyliczeń dają wiedzą o ludzkim życiu i śmierci. Genialny matematyk – profesor Sperling – może być doskonałą postacią dla nowej opowieści, intuicyjnie budzi bowiem przerażenie.

A patrząc od strony edytorskiej powieść ma wyjątkowo odpychającą okładkę.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ