Hiszpański prozaik lubi bawić się literackimi mistyfikacjami.
Bohater poprzedniej wydanej po polsku powieści Somozy, „Dafne znikająca”, po utracie pamięci próbował odtworzyć ostatnie
dni swojego życia, sprawdzając poczynione
zapiski i w rezultacie stał się ofiarą własnej wyobraźni.
Tym razem mamy do czynienia z narracją kobiecą, bohaterką jest pisarka, która prowadzi dziwną korespondencję z urojonym mordercą. Jednocześnie odkrywa, że w niewielkim nadmorskim miasteczku, w którym skryła się przed światem, miało miejsce wiele dziwnych śmierci, jakby inspirowanych przez kogoś, kto bawi się ludzkim życiem.
Czytelnik od początku wie, że mordercy tak naprawdę nie ma, a listy z pogróżkami są fikcją, ale też granica między światem realnym a fantazją pisarki niebezpiecznie się zaciera. Słowa potrafią ranić, potrafią też skłaniać do działania, w tym do czynów ostatecznych,
jak morderstwo czy samobójstwo.
Ostatecznie dla bohaterki książki korespondencja z „zabójcą bez znaczenia” jest formą autoterapii, gdyż, jak sama wyznaje, nie brak jej powodów do umierania („samotność, nuda, wrażenie, że w tym spokojnym miasteczku jestem obca…”). Wybiera życie, zamiast poddać się zniechęceniu publikuje o swoim nieistniejącym prześladowcy książkę, kończy pracę nad przekładem Faulknera, rozpoczyna następną powieść.