środa, 22 marca 2017
Wydawcasłowo/obraz terytoria
AutorEdward Kossoy
Recenzent(TO-RT)
Miejsce publikacjiGdańsk
Rok publikacji2006
Liczba stron438


„Szanując‚ a nawet nieco zazdroszcząc ludziom‚ zarówno żydom i chrześcijanom (ale nie muzułmanom)‚
sam nie potrafię wierzyć w Boga” – pisze
w swoich monumentalnych wspomnieniach Edward Kossoy‚ który – podzielam pogląd autora wstępu, profesora Tomasza Szaroty – powinien stać się w Polsce postacią znaną. Ten 94-letni adwokat od niemal półwiecza mieszka w Szwajcarii. Wcześniej jego życiowy szlak wiódł przez m.in.: Radom‚ Jekatarinosław‚
Warszawę‚ Persję‚ Palestynę‚ Izrael i Monachium.
Czy agnostycyzm autora wynika z jego doświadczeń? Był przecież naocznym świadkiem obu dwudziestowiecznych totalitaryzmów. Wydaje się‚ że nie do końca. Wywodzi się bowiem z zasymilowanej rodziny żydowskiej postrzegającej świat przede wszystkim empirycznie i racjonalnie.

„Na marginesie…” zawiera tyle rozmaitych epizodów‚ że chyba każdy
czytelnik będzie usatysfakcjonowany lekturą książki. Mnie najbardziej zaciekawiły międzywojenne wspomnienia Kossoya, jak również z sowieckich
więzień, w których spędził kilkanaście miesięcy. Natknąłem się w tym miejscu na zjawisko dotychczas mi nieznane, mianowicie karanie za złe ideologicznie nazwiska.

Przyjaciel autora ze studiów na wydziale prawa Uniwersytetu
Warszawskiego – Juliusz Beck spędził piętnaście lat w łagrach‚ z uwagi na domniemywane przez NKWD pokrewieństwo z przedwojennym
polskim ministrem spraw zagranicznych i (sic!) generałem
Ludwigiem Beckiem‚ jednym z czołowych sztabowców Wehrmachtu‚
rozstrzelanym po fiasku operacji „Walkiria” (zamachu na Hitlera w lipcu 1944 roku). Podobnie postępowano ponoć w ZSRR w latach dwudziestych wobec Polaków noszących nazwisko Wojciechowski‚
uważanych za potencjalną rodzinę ówczesnego prezydenta
RP – Stanisława.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ