Czwartek, 21 grudnia 2017
WydawcaPrószyński i S-ka
AutorRemigiusz Grzela
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2017
Liczba stron496
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 12/2017

„Długo wyczekiwany portret dwóch wybitnych dziennikarek”. A żeby ci nóżka spuchła! Kto wyczekiwał? Kogo dziś w Polsce interesują zmarłe dziennikarki? Pytania może brutalne, ale przestańmy się oszukiwać – przy tak ogromnym spadku czytelnictwa „długo wyczekiwany portret” mogą podziwiać jedynie ci, którzy tego typu słowne konterfekty nadal dyskontują.

Trudno się jednak dziwić porównywaniu tych dwóch, najsławniejszych we własnych krajach, dziennikarek śledzących (nazwijmy to tak dla ułatwienia) losy ludzi, którzy wywarli wpływ na dzieje własnego kraju (Torańska) i świata (Fallaci). Wpływ znaczący, zwykle negatywny – tacy najbardziej przykuwają uwagę…

„Jedna urodziła się we Florencji, druga w Wołkowysku. Ta z Florencji zaczęła pracę w zawodzie od podróży dookoła świata, ta z Wołkowyska od podróży do kujawskiego PGR-u”. Co nie ma najmniejszego znaczenia – zajmowały się ludźmi, tymi najciekawszymi, ale i odrzuconymi, wzgardzonymi przez system. Ta z Wołkowyska wzięła się najpierw za maluczkich, zwykłych obywateli miażdżonych przez władzę, potem za buntowników z podziemia i Solidarności, wreszcie poczęła umawiać się z tymi, którzy odpowiadali za lata powojenne w Polsce, glajszachtowanie kultury, cenzurę, wilcze bilety, ale i więzienie czy tortury. „Oni” byli przełomem w pisaniu o ludziach minionej – acz wciąż odczuwalnej – epoki, nikt wcześniej nie potrafił wydobyć z dawnych notabli tylu informacji, namówić ich do zadziwiająco szczerych, choć ograniczonych zwierzeń. Ta z Florencji, starsza o 15 lat, miała już na koncie szereg wywiadów z politykami mającymi rzeczywisty wpływ na losy świata – nie odpuszczała im, wyłapywała uniki, przyszpilała i drążyła (Henry Kissinger nie mógł sobie darować, że zgodził się na wywiad). W przeciwieństwie do Torańskiej nie musiała bać się redakcyjnej cenzury, jeśli zaś taką by wyczuła, mogła natychmiast sprzedać materiał innemu wydawnictwu, włoskiemu, amerykańskiemu, francuskiemu, do wyboru. Ale i narażała się równie mocno – atakowała otwarcie wpływowych polityków, tych wciąż sprawujących władzę, nie darowała mafii, rzucała się na kler, wadziła z bankami. Gdy zaatakowała otwarcie islam – jako religię, doktrynę, życiową drogę – zadarła nie tylko z mahometanami, ale i z milionami „politycznie poprawnych”. Miała to gdzieś. Tak jak i wiele innych protestów. Była nieprzejednana, potrafiła zerwać wieloletnią przyjaźń, gdy uznała, że „przyjaciel” wystąpił przeciw niej.

Można tom Grzeli czytać jako pełną fascynujących informacji biografię dwóch wielkich dziennikarek – bo też tym jest, bez dwóch zdań. Ale jest też świadectwem dziennikarskiego rzemiosła, przede wszystkim zaś etosu. O statusie dzisiejszej żurnalistyki – czy to papierowej, czy mikrofonowej, czy też ekranowej – można się dowiedzieć nawet w maglu: nikt tego nie czyta, nie słucha, nie ogląda. Jest oczywiście na odwrót, co nie zmienia faktu, że głosy dziennikarzy liczą się coraz mniej. Zapracowali sobie na to, odrzucając wskazówki Torańskiej i Fallaci. A przestrzegały…

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ