Czwartek, 27 października 2011
WydawcaArkady
AutorGrzegorz Borowicz
RecenzentFranciszek George
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2011
Liczba stron272


Zcałą pewnością można stwierdzić,
że mamy wreszcie godnego następcę
Włodzimierza Puchalskiego, najsłynniejszego
polskiego fotografa przyrody,
autora legendarnego określenia „bezkrwawe
łowy”, jak nazywał fotografowanie
przyrody.
Patrząc na wspaniałą galerię zdjęć przyrodniczych

Grzegorza Borowicza zebranych
w albumie wspaniale zaprojektowanym
przez prof. Macieja Buszewicza i wykonanym
w toruńskiej drukarni Zapolex nie
można oprzeć się wrażeniu, że nie doceniamy
piękna naszego kraju. Złośliwie można
by stwierdzić, że piękno jest widoczne tylko
dlatego, że żadne ujęcie nie zostało „zabrudzone”
ani postacią, ani nawet śladem człowieka,
a także nie ma na tych fotografi ach
dzieł rąk ludzkich. Jest tam tylko wysublimowana
przyroda, jedynie rośliny, zwierzęta
i naturalne otoczenie. Jest to oczywiście
forma pewnej i uroczej bajki, jaką nam opowiada
autor, ale z chęcią i zachwytem w tę
bajkę jesteśmy gotowi uwierzyć.
Grzegorz Borowicz nie jest debiutantem,

bo fotografi ą przyrodniczą zajmuje się od
trzydziestu lat i wydał już kilkanaście udanych
książek o przyrodzie. W swoim dorobku
wykonał dokumentację fotografi czną
rezerwatów przyrody, którą również fi lmuje,
podobnie jak jego wielki poprzednik
Włodzimierz Puchalski. Ma przy tym dobre
pióro, czego dowodzą teksty w nowym albumie.
„Nasza przyroda jest cudem. Jej świat
wciąż istnieje i zachwyca swym pięknem,
mimo że nie zawsze dbamy o niego jak należy.
Czasem wtrącamy się za bardzo, a czasem
brakuje nam wyobraźni, by przewidzieć
skutki grzechu zaniedbania. Ale póki wiosną
zakwitną przebiśniegi, latem jeziora pokrywają
się liliami wodnymi, jesienią słychać
ryk jeleni, a zimą przylatują do nas tracze
bielaczki, wędrujemy po Polsce, jak to robią
ptaki. Gdybym był zimorodkiem, zacząłbym
podróż od
rzek, jako że ich
zalesione brzegi
to ulubione
miejsce moich
łowów i zabaw”, czytamy
w pierwszych wierszach tekstu.
Kolejne fotografi e, a ich układ jest zgodny

ze zmiennością pór roku, niezwykle
wdzięczne modele – wspomniany już zimorodek,
kruk, samiec czajki, dystyngowany
chociaż niewielki suseł perełkowaty,
a nawet pachnica dębowa, a więc owad,
który zasiedla stare próchniejące drzewa
– wszystko to tworzy razem spójną całość,
pod wrażeniem której wielu czytelników
podejmie radykalne decyzje o natychmiastowym
opuszczeniu swoich miast i miasteczek
i niezwłocznej wyprawie do lasu, nad
rzekę, na łąki, aby jak najszybciej przeżyć to
samo, co autor niezwykłego albumu.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ