Wtorek, 12 lipca 2016
WydawcaSonia Draga
AutorErik Larson
TłumaczenieMonika Wyrwas-Wiśniewska
RecenzentPiotr Kitrasiewicz
Miejsce publikacjiKatowice
Rok publikacji2016
Liczba stron486


„Mam nadzieję, że torpeda w nas nie uderzy, dopóki
nie skończę lodów!” – słowa te wypowiedział
podczas deseru pewien Anglik, pasażer pierwszej
klasy transatlantyku „Lusitania”, odbywającego
w drugim roku trwania I wojny światowej rejs na
trasie Nowy Jork-Liverpool. Ledwie je wyrzekł,
nastąpił wybuch i okręt zaczął tonąć, a tragedia
pociągnęła za sobą śmierć 1198 mężczyzn, kobiet
i dzieci, głównie Brytyjczyków, ale również Amerykanów
i przedstawicieli innych narodowości, stając
się jedną z przyczyn przystąpienia w dwa lata później Stanów Zjednoczonych
do wojny przeciwko tzw. państwom centralnym.

„Lusitanię” storpedował niemiecki okręt podwodny U-20, w słoneczny
majowy dzień 1915 roku, na Morzu Irlandzkim. Autor książki odtwarza
fakty związane z tym wydarzeniem, które odbiło się potężnym
echem na całym świecie. Swoją opowieść rozpoczyna od przygotowań
do wypłynięcia liniowca z nowojorskiego portu, poprzedzonego ostrzeżeniem
ambasady Cesarstwa Niemiec o możliwości zatopienia okrętu na
wodach „strefy wojny” czyli w pobliżu Wysp Brytyjskich. Niektórzy z pasażerów
rezygnują z rejsu w ostatniej chwili, ale na ich miejsca natychmiast
znajdują się nowi, bo przecież podróż takim luksusowym okrętem
uchodziła za przygodę życia. I stała się nią rzeczywiście, chociaż w zdecydowanie
smutnej tonacji. Pasażerowie bali się ataku niemieckiej łodzi
podwodnej, ale oszukiwali samych siebie, że cesarz Wilhelm nie dopuści
do zatopienia pasażerskiego okrętu, pełnego przecież niewinnych ludzi,
zwykłych cywilów. Larson oparł swoją opowieść na losach kilkunastu bohaterów,
ale w narracji dominują dwie postaci. Jedną jest kapitan Lusitanii,
William Thomas Turner, typowy wilk morski z wieloletnim doświadczeniem,
którego brytyjska admiralicja będzie próbować po tragedii obarczyć
winą za jej spowodowanie, bo znalazłszy się w strefie zagrożenia
nie płynął zygzakami i prowadził kurs zbyt blisko wybrzeży Irlandii. Drugą
postacią jest kapitan U-Boota Walther Schwieger wyruszający swoją jednostką
na „polowanie” wokół Wysp Brytyjskich i po ataku na kilka kutrów,
wymierzający torpedę właśnie w Lusitanię. Obie postaci, początkowo odległe, stopniowo zbliżają się do siebie, w miarę jak droga transatlantyka
zbliża się do punktu stycznego z drogą okrętu podwodnego. Kiedy to
następuje, Schwieger bez wahania decyduje się na atak na nieuzbrojny liniowiec
pasażerski. Była to zbrodnia wojenna na wielką skalę, bo przed
wydaniem rozkazu przez niemieckiego kapitana o zaatakowaniu pasażerskiego
okrętu płynącego pod banderą brytyjską (po wpłynięciu na Morze
Irlandzkie Turner kazał wywiesić flagę amerykańską, ale i tak wszyscy
wiedzieli, że Lusitania należy do angielskiej spółki Cunard Line) miał
on obowiązek powiadomić ofiarę o zamierzonym storpedowaniu, dając
znajdującym się na pokładzie osobom czas na ewakuację.

„Tragedia Lusitanii” Erika Larsona to kawał porządnej prozy z gatunku
literatury faktu, zawierającej napięcie oraz charakterystykę psychologiczną
prezentowanych postaci, a także rzetelnie odmalowane tło
historyczno-polityczne tamtego okresu, z działaniami polityków, w tym
pogrążonego w depresji prezydenta USA Woodrowa Wilsona.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ