Jak to zrobiliśmy?
Zgodnie ze zwyczajem, kilka słów o metodologii sporządzenia rankingu. W tym roku ankiety wysłaliśmy do blisko 120 wydawnictw, z których poprawne odpowiedzi otrzymaliśmy od 49. To dobry wynik i śmiało można powiedzieć, że oparty na reprezentacyjnej próbie. Wszystkim wydawcom gorąco zatem dziękujemy.
W ankietach pytaliśmy o pięć kryteriów oceny pracy drukarni (powstały w oparciu o konsultacje prowadzone z samymi wydawcami), którym nadawaliśmy odpowiednią rangę mnożąc uzyskane oceny (od 1 do 5, gdzie 5 była oceną najwyższą) przez tzw. mnożnik. Za najważniejszą uznaliśmy „jakość wykonywanej produkcji”, w której oceny mnożyliśmy przez 10. Identycznie rzecz się miała z „terminowością realizowania zamówienia”. To były zdecydowanie najważniejsze kryteria. Za mniej istotne uznawaliśmy „elastyczność na prośby i sugestie klienta” (×6), „jakość kontaktów interpersonalnych” (×4) oraz „satysfakcję z zakresu świadczonych usług” (×2). W poszczególnych kategoriach można było otrzymać (odpowiednio) następującą liczbę punktów: 50, 50, 30, 20 i 10. Czyli razem – od jednego wydawcy – 160. Dzieląc liczbę zdobytych punktów przez maksymalną ich liczbę do zdobycia otrzymywaliśmy coś, co można określić jako skuteczność lub stopień zbliżenia się do ideału. I tu – chodzi oczywiście o drukarnie z czołówki – bezapelacyjnym zwycięzcą okazał się Zakład Graficzny Colonel, którego wskaźnik wyniósł aż 99 proc.! Na Krakusów swój głos oddało siedmiu wydawców przyznając 1104 punkty na 1120 możliwych. Coś niesamowitego! Ale i lider, OZGraf, nie ma się czego wstydzić. Aż 93 proc.
Stawiam tylko na nich!
Jak zwykle wiele radości sprawiły nam napisane przez wydawców uzasadnienia wystawianych ocen. Radość wynikała z obserwacji, że polski rynek usług poligraficznych wyraźnie profesjonalizuje się, a należałoby pewnie powiedzieć, że już dawno się sprofesjonalizował. Fakt, że nie odstajemy w tym zakresie od rywali z zagranicy (Wschodu i Zachodu) jest powszechnie znany. Wyraźnie natomiast widać, że coraz więcej oficyn koncentruje zlecenia w kilku wypróbowanych przez lata drukarniach. Ścisłą czołówkę tworzą firmy plasujące się na miejscach 1-6, choć pamiętać należy, że rok i dwa lata temu w gronie tym nie znalazłby się ani Opolgraf, ani tym bardziej Pozkal. Nieco łatwiej byłoby Colonelowi i firmie Druk-Intro z Inowrocławia. Skoro już mówimy o przesunięciach w pierwszej dziesiątce, znaczący spadek zanotowały Łódzka Drukarnia Dziełowa (miejsce 7., w latach 2004-2005 dwa razy 3.) oraz Abedik z Poznania (miejsce 9., wcześniej – odpowiednio – 5. oraz 4.).
Wróćmy jednak do zapowiadanych uzasadnień. W przypadku pierwszego z kryteriów (jakość druku) doceniano, kiedy poligrafowie „zwracają szczególną uwagę na jakość otrzymanych materiałów i przeprowadzają dokładną wewnętrzną kontrolę jakości wykonanego druku” (Abedik). „OZGraf, jako jedyna ze znanych na naszym rynku, wsparła nas i wydrukowała z materiałów (diapozytywów) słabszej już jakości po wielu dodrukach, bardzo ważny dla nas tytuł [nie zdradzimy, o jaką książkę chodzi, ponieważ ranking jest anonimowy – KF]. Druk wypadł świetnie, pomimo kłopotów z materiałami. Zaufaliśmy tej drukarni i wiemy, że możemy zlecać nie tylko proste w wykonaniu tytuły ale również trudne, wymagające większego zaangażowania” – napisał jeden z wydawców. Prawda, że ładna rekomendacja? O firmie Druk- Intro ktoś inny dowcipnie, ale na pewno szczerze, napisał, że drukarnia ta „predestynowana jest przede wszystkim do druku pozycji trudnych. Wymagających złożonego procesu poligraficznego. Potrafią chyba wszystko i jeszcze więcej!”. Profesjonalizm Colonela jeden z ankietowanych skwitował natomiast krótko: „wystarczy wziąć książkę do ręki – perfekcyjne wykonanie”. Usługi Opolgrafu pewien wdzięczny klient ocenił: „Stawiam tylko na nich!”.
Zdarzały się także – choć nieliczne – głosy krytyczne. Padały zarzuty o „błędy w kolorystyce okładek”, „słaby lakier UV punktowy” lub „wpadkę z foliowaniem części nakładu jednego tytułu”. Ponieważ jednak wydawcy mieli wytypować najlepszych ze swoich partnerów, głównie mogliśmy czytać „achy” i „ochy” na ich temat.
To się nazywa kontrahent!
Druga z dwóch najważniejszych kategorii – terminowość – także sprawiła nam w lekturze niemało satysfakcji. „Dokładają wszelkich starań, by książka była na czas, także, gdy terminy są »na wczoraj« i nikt nie chce ich wykonać” – zachwalał ktoś Salezjanów. „Zdarzają się drobne opóźnienia, ale są bardzo dobrze monitorowane” –zrecenzowano współpracę z Opolgrafem. O krakowskiej firmie Leyko napisano nawet, że: „potrafi dostarczyć nakład szybciej niż się spodziewano”. To się nazywa profesjonalizm! Pod warunkiem, że odbiorca jest na niego (wcześniejszą dostawę) przygotowany…
Lektura uwag na temat punktualności mistrzów czarnej sztuki skłania do postawienia wniosku, że na co, jak na co, ale na tę akurat część współpracy edytorzy niezwykle są wrażliwi. Warto zatem nie spóźniać się zanadto, a o ewentualnych „obsuwach” zawczasu powiadamiać. Inaczej można się natknąć na różnego rodzaju komentarze. „Czasem drukarnia spóźnia się z realizacją zlecenia, niestety nie informuje o opóźnieniu” – napisał ktoś o swoim partnerze, przyznając mu za to ledwie „trójkę”. „Długie terminy, trudno zawczasu ustawić się w kolejce, jeśli nie ma się gotowego materiału, a i tak się spóźniają” – ocenił jedną z firm współpracujący z nią wydawca.
„Jesteśmy zadowoleni zarówno z jakości obsługi, kontaktów z drukarnią, szybkiej reakcji na potrzeby klienta jak i jakości usług. Taki przykry temat jak reklamacja (która czasami się każdemu zdarza) był przeprowadzony bardzo sprawnie i z dużym zrozumieniem problemu. Jest to drukarnia, która wychodzi naprzeciw problemom i oczekiwaniom klienta” w stylu PR-owym napisał o OZGrafie jeden z ankietowanych w punkcie dotyczącym „elastyczności na prośby i sugestie”. Inny – na temat poznańskiego Abedika – stwierdził, że „życzenie klienta dla pracowników drukarni jest głównym kierunkiem działania”. To się nazywa kontrahent! Podobnie jak ten, który docenia, że „drukarnia często sama sugeruje rozwiązania” (o Colonelu).
„Dość sztywni w negocjowaniu terminów płatności” – za taką oceną szła w ślad trójka. „Przy niedociągnięciach starają się być elastyczni, ale dzieje się to często kosztem którejś ze stron” – tak współpracę ze swoją drukarnią scharakteryzował jeden z szefów produkcji w wydawnictwie. I tu pytanie – czy nie można współpracować z kimś innym? Niech wskazówką stanie się dla Państwa nasz ranking.
Czekając na maile
Miłym dodatkiem do powyższej kategorii można nazwać „jakość kontaktów interpersonalnych”. Nieraz bowiem przekonaliśmy się, iż decydują one o komforcie współpracy, a bywa, że i o nawiązaniu lub kontynuacji. Warto więc być dla siebie uprzejmym, choćby kosztować to miało efektowne odreagowanie tuż po odłożeniu słuchawki: „Wszyscy pracownicy, począwszy od menadżera prowadzącego dane zlecenie po maszynistów, są do dyspozycji klienta, przy wszelkich wątpliwościach natychmiast nawiązują kontakt, ekipa w Leyko na wszystkich stanowiskach zwraca uwagę wielką grzecznością i dyspozycyjnością w stosunku do klienta” – czytamy w jednej z ankiet. Wiemy, o kim mowa, prawda? „Mili, dyspozycyjni, życzliwi najbardziej nawet marudnym klientom”, wyznał ktoś pod adresem DNT. „Wyjątkowa otwartość na potrzeby klienta” ma z kolei cechować załogę Łódzkich Zakładów Graficznych. „Miło, odpowiadają na e-maile, wiadomo z kim rozmawiać” – pochwalono zespół Opolgrafu. A że „czasem trzeba zadzwonić do Prezesa aby coś załatwić” nie przeszkodziło, aby naszemu zwycięzcy wystawić dobrą czwórkę!
„Bardzo mili ludzie, ale maile często długo czekają na odpowiedź. Nie wiadomo z kim rozmawiać”, wyżalił się tutaj jeden z edytorów oceniając relacje z załogą drukarni. Na trudności w komunikacji elektronicznej zwracano uwagę i teraz, i przy okazji poprzednich edycji rankingu. To zdecydowanie trzeba poprawić, Państwo Drukarze!
I ostatnie kryterium oceny współpracy: „satysfakcja z zakresu świadczonych usług”. Przyznaliśmy mu najniższą z wag, choć dla wielu zleceniodawców istotne jest chociażby, czy drukarnia posiada pracownię CTP, co bardzo ułatwia i przyśpiesza realizowanie prac, czy musi je zlecać podwykonawcom. Podały tu następujące odpowiedzi: „duży zakres świadczonych usług i ich wysoki poziom” (Dimograf), „drukarnia oferuje pełną gamę usług na profesjonalnym poziomie” (DNT) czy „pełne wsparcie i doradztwo technologiczne w trakcie realizacji zlecenia” (Pabianickie Zakłady Graficzne).
Ale i – na co zwracamy uwagę – „brak możliwości wykonania oprawy zintegrowanej bez udziału kooperanta”. Potwierdzają się zatem słowa, jakie w komentarzu do ubiegłorocznego zestawienia wypowiedział Sławomir Sokołowski z portalu PrintinPoland. com. Wygrywają ci, którzy inwestują i rozbudowują swój park maszynowy! Nie rozwijać się, to znaczy cofać. Kolejne interpretacje wyników można mnożyć w nieskończoność.
Zbiór elementarnych zasad
Za wniosek z tegorocznego rankingu posłużyć może wypowiedź jednego z edytorów. „Współpracując z różnymi drukarniami na przestrzeni kilku ostatnich lat, zauważyłem pewną prawidłowość: z obiegu – mówiąc trywialnie – wypadają te, które nie inwestują w swoje własne maszyny i linie produkcyjne. Obecnie korzystamy wyłącznie z impozycji, drukarnie, które nie są w stanie jej zrobić na miejscu i zmuszone są zatrudniać podwykonawców, stają się niewspółmiernie droższe w stosunku do zakładów samowystarczalnych”.
Wyniki zawarte w tabelce, a zwłaszcza minimalne różnice w punktacji miejsc od 3. do 5., dowodzić mogą także i tego, że prócz inwestycji liczy się wpojony załodze zbiór elementarnych zasad współpracy z kontrahentem. Ten bowiem potrafi docenić nie tylko „czujność podczas procesu druku, oszczędne gospodarowanie papierem i współdziałanie ze zleceniodawcą na rzecz jakości” oraz „współpracę przy doborze papieru i farb”, ale również „komunikatywność”, „kulturę osobistą” i, jakże banalne, po prostu bycie… miłym.