Niecodzienna to sytuacja, że kameralna sztuka
teatralna, nie znanej szerzej autorki, ukazuje się
w wydaniu książkowym, w dodatku ze wsparciem
promocyjnym, ale też sytuacja jest szczególna, bo
po tekst Yasminy Rezy sięgnął Roman Polański. Polskie
wydanie ukazało się z filmową okładką, tylko
zamiast „Rzeź” na okładce jest tytuł sztuki „Bóg
mordu”. I dobrze się stało, że Polański sięgnął po
sztukę francuskiej dramatopisarki, bo zawiera ona
znakomite dialogi. Ta bardzo kameralna sztuka dla
czterech aktorów, w krzywym zwierciadle przedstawia „zachodnie
wartości”, obnaża agresję skrywaną pod pozorem dobrego wychowania,
obojętność pod maską zaangażowania, egoizm przybierający
kostium poświęcenia, a wielkie słowa na koniec toną w alkoholowym
bełkocie. W kinie mamy popis gry aktorskiej, znakomitego zwłaszcza
cynicznego Christophera Waltza, ale bez tych dialogów (nieco przerobionych
dla potrzeb scenariusza) reżyser „Dziecka Rosemary” nigdy
by nie stworzył takiego komizmu postaci.