Pośród kilkudziesięciu postaci wydobytych z zakamarków pamięci przez autorkę tych nostalgicznych wspomnień jest między innymi Stanisław Maria Saliński. Poeta, ale przede wszystkim prozaik-marynista, popularny swego czasu, a zarazem sekretarz redakcji „Expressu Wieczornego” w pierwszych latach żywota tej najpopularniejszej popołudniówki wszech czasów na krajowym rynku prasowym.
„Ilekroć jestem w Szczecinie, idę na plac Gałczyńskiego i wędruję po ulicach, które noszą imiona jego druhów, przyjaciół z Kwadrygi, między innymi Dziadzi. I przypominam sobie ten czarujący wiersz poświęcony kochanemu przez niego człowiekowi. A zaczynał się on tak:
O najzgrabniejszy poruczniku
ze sławnej szkoły Saint-Cyr!
poruczniku o bielszych dłoniach
niż dłonie lady Windermeer.
Takiej brody tańczącej
zazdrościłby ci szaman.
Twoje wiersze – instrumenty pachnące.
Twoje wiersze – wielobarwna pyjama.
O, jakżeś piękny w redakcji,
gdyś, wziąwszy pieniądze, zamilkł!
Stanisławie, gdybyś nie był człowiekiem,
Byłbyś skrzypcami.
Nic dziwnego, że Stanisław Piasecki uznał ten wiersz za homoseksualny” – przypomina Kira Gałczyńska. Wrzeciono czasu jej sentymentalnej i dalekiej od pretensjonalności narracji zatrzymało się u schyłku lat sześćdziesiątych. Czy ciąg dalszy nastąpi?