Cudnie się stało, że oficyna Prószyński Media pośród
wszystkich innych utworów mistrza zdecydowała
się wznowić także trzytomowy („Atlantyk-Pacyfik”,
„Królik i oceany”, „W pępku Ameryki”) monumentalny
zapis jego długiego pobytu w Stanach Zjednoczonych
(1949-1958), przede wszystkim zaś jednak
podróży po tym kraju, który na przełomie lat 50. i 60.
przeżywał – śmiem twierdzić – swoje najlepsze lata,
z perspektywy mieszkańców naznaczone zmartwieniami
nie wykraczającymi poza dylemat, jakiego też
koloru cadillaca kupić wkraczającej w dorosłość córeczce czy synusiowi.
Mój Boże, jakie myśmy wówczas dylematy w Polsce przeżywali…
Ujmujące są te wszystkie zadziwienia i rozbawienia autora „Na tropach
Smętka” amerykańską rzeczywistością – przepustowością autostrad,
po których przejechał tysiące kilometrów przemierzając Ziemię
Obiecaną wzdłuż i wszerz, kartami kredytowymi (tak!) czy niegdysiejszymi
zdolnościami adaptacyjnymi poszukiwaczy złota i przedsiębiorczością
ich potomków.
Z zażenowaniem natomiast Melchior Wańkowicz relacjonuje projekcję
filmu z „luksusowej wyprawy arktycznej dla bogatych turystów”.
Otóż bowiem „pan z brzuszkiem, w eleganckiej marynarce z tweedu,
z kwiatkiem w klapie, podziwiany przez dwie wyondulowane pasażerki,
strzela z okna ogrzanej kabiny ze sztucera z lunetą do białej niedźwiedzicy
z małym niedźwiedziątkiem na krze”.
Umiłowanie włóczęgostwa, otwartość i ciekawość ludzi oraz fantastyczny
warsztat reporterski zaowocować musiały dziełem niezwykłym,
fenomenalnym świadectwem czasów i miejsca. Wielkie słowa
należą się znanym skądinąd sprawcom za przypomnienie nam tej fenomenalnej
trylogii. Poza wartością dokumentacyjną niosącej moc romantyzmu
typowego dla nieskrępowanego, prawdziwie radosnego
odkrywania nowego, wspaniałego świata.