18 sierpnia zmarł nagle Stefan Türschmid, pisarz, humanista, miłośnik opery i hippiki, trener jeździectwa. Poinformował o tym Józef Maria Ruszar, dyrektor Instytutu Literatury, który wydał w ubiegłym roku opowiadanie „Tancerz” .
– Stefan nie bardzo mieścił się w fotelu (bo to był potężny mężczyzna), ale też nie zmieścił się w gronie pisarzy zorganizowanych. W każdym razie nie przyjęto go do stowarzyszenia artystów pióra. A jeśli się weźmie pod uwagę jego pasję, aby pisać o bolszewickiej Rosji… to już kompletnie nigdzie nie pasował. Życiorys też miał jakiś taki nietypowy, bo był trenerem jeździectwa i melomanem, opozycjonistą (działał w antykomunistycznym „Ruchu” z przełomu lat 60. i 70.), członkiem „Solidarności”, a potem dziennikarzem w wolnej Polsce. Był, można powiedzieć, dziwakiem, który nie przepuścił żadnemu pamiętnikowi ani książce analizującej komunistyczny system. Byle tylko wyszukać jakiś szczegół, który stanie się małym fragmencikiem sowieckiej rzeczywistości i pozwoli zbudować bardziej realistyczną sytuację w jego prozie. A opowiadał o dziejach rewolucjonistów ciekawie, namiętnie i w różnych formach – od paradokumentu „Ikony”, w którym przedstawił sylwetki dziewiętnastowiecznych rewolucjonistów, przez najsławniejszą, a przejmującą powieść „Mrok i mgła”, historię stalinowskiego terroru lat trzydziestych i czterdziestych, którego nawet wojna nie zahamowała, aż po model kryminalno-szpiegowskiej opowieści zatytułowanej „Tancerz”, dotyczącej tajemniczej śmierci sowieckiego ambasadora przy ONZ, niegdysiejszego mordercy milionów, prokuratora generalnego ZSRR z czasów pokazowych procesów: Andrieja Wyszynskiego. To ostatnie opowiadanie wydał już w powstającym właśnie Instytucie Literatury, a wcześniej fragment ukazał się w zerowym numerze kwartalnika „Napis”. Miesiąc przed śmiercią Stefana rozmawialiśmy z nim o ko-edycji kolejnej książki, w której chciał pomieścić dwa opowiadania należące do cyklu o sowieckich czasach. Ukażą się one już po śmierci naszego Autora i Przyjaciela” – przekazał dyrektor Jozef Maria Ruszar..
Zaczął publikować dość późno, bo w wieku 65 lat, ale każda kolejna książka wydaje się być coraz lepsza. Szerzej zaistniał w 2017 roku, gdy na krakowskich targach książki przedstawił „Czwarty czerwony” – o polskim doktorze Żiwago, trzecią książkę, jaka ukazała się w wydawnictwie Rebis. Poprzednio były „Ikony. Opowieść o terrorystach” – książka nominowana do Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza w 2017 roku – oraz „Mrok i mgła”. Jeszcze wcześniej była „Olimpiada zabójców” oraz saga rodzinna Türschmidów, zatytułowana „Cień Lucyfera”. Pod koniec ubiegłego roku ukazała się błyskotliwie napisana krótka powieść „Tancerz”, której bohaterem jest stalinowski prokurator Andriej Januariewicz Wyszynski. „Był wyjątkową gnidą i świnią”, jak mówił nam w wywiadzie autor, który „w życiu nie spotkał takiego łajdaka”. Powiedział wtedy, że postać Wyszynskiego jest demoniczna i straszna, a w pewnym sensie i symboliczna, dlatego że Wyszynski umarł w chwale. Na Zachodzie był przyjmowany jako wielki prawnik, wygłaszał prelekcje i wykłady, oskarżał w procesie norymberskim. Był prokuratorem, potem wiceministrem i ministrem spraw zagranicznych, a w końcu przedstawicielem ZSRR w ONZ. Zmarł półtora roku po Stalinie, pochowany został z pełnymi orderami, z pełną galą. Był to zbrodniarz, i to zbrodniarz, który wiedział, że oskarża i doprowadza do skazania na śmierć mnóstwo niewinnych ludzi, dokładnie tych, których wskazywał mu Stalin.
Instytut Literatury był ostatnim wydawcą pisarza. Na portalu Instytutu ukazały się między innymi fragmenty „Tancerza” (2019) oraz „Moja praca – Ars poetica” Stefana Türschmida.