Wtorek, 30 maja 2023
Relacja

Pierwszego dnia Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie odbyło się spotkanie na temat tłumaczenia współczesnej literatury młodzieżowej.

Prowadząca spotkanie Anna Klingofer-Szostakowska, również zajmująca się tłumaczeniem, poprosiła o uściślenie samego terminu Young Adult i cech literatury tej grupy. Usłyszeliśmy, że określenie to przyszło zza oceanu i jest określeniem przede wszystkim dla bibliotekarzy i księgarzy. Mówimy tu o grupie w wieku 13 do 16 lat, podczas gdy NA, czyli New Adult, to czytelnicy od 18 lat w górę, a „góra” ta może sięgać bardzo daleko (wysoko?). Ten podział wiekowy jest dość płynny, w znacznej mierze marketingowy, a zróżnicowanie dotyczy problematyki utworu, tematów i erotyki.

Literatura YA jest bardzo popularna nie tylko u nas, ale także w Czechach, gdzie brak jest rodzimej twórczości tego typu, stąd liczna grupa imprintów, które wypełniają tę lukę. Bardzo charakterystyczne jest, że wokół wydanej książki powstają liczne fankluby, a czytelnicy dzielą się w sieci swoimi przemyśleniami po lekturze.

Dużym wyzwaniem dla tłumacza jest kwestia języka dialogu. „Jak – dopytywała prowadząca – staracie się być na bieżąco z młodzieżowym słownictwem?”.

Filip Sporczyk, anglista, korzysta ze wsparcia młodszego kuzyna. Natalia Mętrak-Ruda  przyznała, że słucha rozmów w komunikacji, śledzi wydarzenia typu „młodzieżowe słowo roku”. Trzeba jednak pamiętać, że język współczesny jest bardzo dynamiczny, różnice pokoleniowe silne i zasłużenie na epitet boomera i dziadersa jest niezwykle łatwe. Dlatego wszyscy zgodzili się, że naśladowanie na siłę języka młodzieżowego jest bezcelowe – on nas i tak wyprzedzi.

Współczesne wyzwania translatorskie wiążę się tematyką utworów; coraz więc książek porusza kwestie tożsamościowe, np. niebinarność. Jakież to pole do popisu w sprawie zaimków. Język angielski jest tu dość ubogi, ale za to bogata jest polszczyzna.

Ostatnio coraz częściej ukazują się w Polsce książki z oryginalnym tytułem na okładce. Ciekawostką jest fakt, że to media społecznościowe (modus vivendi marketingu) skłoniły wydawców do takich działań, łatwiej jest bowiem znaleźć daną książkę w sieci, jeśli na okładce jest napisane „Bestseller TikToka!”. No cóż, trochę trudniej z anglojęzycznym tytułem dogadać się w bibliotece lub księgarni.

Kończąc spotkanie, paneliści odnieśli się do pytania z sali, a dotyczyło ono ingerencji political corectness względem starych, klasycznych tekstów. Wszyscy zgodnie uznali, że działania takie są niewłaściwe, nie dlatego, że uważamy, iż nie ma problemu, ale dlatego, że nie można udawać, jakoby te sytuacje, zjawiska czy wydarzenia nie miały miejsca. Owszem, miały, trzeba to czytelnikom tłumaczyć (aparat krytyczno-literacki wobec lektur szkolnych), ale pokazujmy czytelnikom, jak zmienił się świat.

 

 

 

 

Podaj dalej
Autor: Maria Kulik