Niedziela, 14 października 2007


Pewne jest jedno – kierunek przeobrażeń rynku wydawniczego w Polsce, jak i na świecie w perspektywie najbliższych lat wytyczą zmiany w technologii udostępniania treści oraz masowego komunikowania się. Z jednej strony następuje dalsze upowszechnianie się Internetu, który jest już obecny we wszystkich urządzeniach służących zdalnej komunikacji, z drugiej natomiast obserwujemy coraz lepsze zabezpieczanie elektronicznych plików z książkami (formaty PDF czy – znacznie mniej popularny – Zinio), także w wersji audio (pliki MP3). Traktowane początkowo z bojaźnią udostępnianie e-booków w Internecie (także płatne) przez coraz większą grupę edytorów postrzegane jest dzisiaj jako szansa na stworzenie i eksplorowanie nowych rynków zbytu. Ich głównymi uczestnikami są ludzie młodzi, elektronicznie skomunikowani, do których należy dotrzeć w taki sposób, jakiego oczekują. Przykładami szybko rozwijających się tendencji będą m.in. serwis ePoradniki.pl z książkami w postaci plików PDF (m.in. oficyny Santorski & Co.) oraz poradniki biznesowe i psychologiczne firmy Złote Myśli rozpowszechniane przez firmę NetPress Digital, która przygotowuje się zresztą do uruchomienia w Sieci największego w Polsce sklepu z literaturą w formie cyfrowej – zarówno w postaci plików PDF, jak i MP3.


Kolejne – choć jeszcze nie tak powszechne – zmiany mogą przynieść coraz popularniejsze na Zachodzie, a u nas jeszcze nieobecne czytniki e-booków, z których najbliższy komercyjnego sukcesu wydaje się Sony e-Book Reader. Im czytnik będzie tańszy, tym jego popularność będzie rosła – i, oczywiście, odwrotnie. Dziś urządzenie w Stanach Zjednoczonych kosztuje ok. 350 USD. A jego zalety są bezdyskusyjne.


Opisane wyżej zmiany dokonają w perspektywie najbliższych kilku lat niebywałych przeobrażeń w sposobie działania wydawnictw, hurtowni oraz księgarń. Liczba podmiotów dystrybuujących tradycyjne książki będzie z pewnością dynamicznie spadać. Nieciekawy los może także czekać firmy poligraficzne. Wszystko będziemy mogli ściągać z Sieci – szybko, bezprzewodowo, w dowolnym miejscu na Ziemi. I taniej, taniej, taniej…


Zanim te zmiany jednak nastąpią, nieunikniona jest powolna, ale systematyczna konsolidacja naszej branży, szczególnie średnich i dużych podmiotów. „Duży może więcej, taniej i zwykle szybciej” nawet na tak – z natury swej – rozdrobnionym rynku jak rynek książki. Oczywiście, zawsze będą nisze rynkowe dla małych, niekiedy wręcz rodzinnych, ale za to bardzo elastycznych podmiotów, ale nie one będą nadawały ton przemianom.


Z uwagi na ogromną przewagę kapitałową prawie na pewno zdominuje te procesy kapitał zagraniczny (przejęcie w 2007 roku wydawnictwa Nowa Era przez fiński koncern medialny SanomaWSOY jest kolejnym przykładem zainteresowania naszym rynkiem dużych firm zagranicznych). Na Zachodzie dawno już skończyło się „lizanie ran” po stratach, jakie wynikły z euforii inwestycyjnej lat 2000-2001, spadły wskaźniki zadłużenia i prawie wszyscy przymierzają się do nowych przedsięwzięć. Sprzyjają temu z jednej strony ciągle bardzo niskie bankowe stopy procentowe (tak w Polsce, jak i w Europie Zachodniej), czego efektem są rekordowe poziomy indeksów giełdowych, a z drugiej – postępy procesu globalizacji. Już nie tylko rośnie świadomość, że oto powstają nowe rynki zbytu (przede wszystkim Chiny, ale także Indie, Rosja i Ameryka Południowa) o potencjale porównywalnym, a nawet przewyższającym Amerykę Północną, kraje Unii Europejskiej czy Japonię, ale pojawiają się coraz liczniejsze statystyki potwierdzające dokonanie się zasadniczych zmian w geografii sprzedaży telefonów komórkowych, samochodów, zakupów stali czy miedzi.


W przypadku Polski w coraz większej skali widać również wpływ integracji europejskiej, łatwość przepływu towarów, usług, ludzi i kapitału, ujednolicanie przepisów prawnych, w tym podatkowych.


Podobnie wygląda sytuacja w zakresie kanałów sprzedaży – w tym przede wszystkim Internetu, który – choć wolniej, niż zakładali to hurraoptymiści sprzed kilku lat – systematycznie zwiększa swój udział w dystrybucji prawie wszystkich towarów i usług.


Firmy, które w ostatnich latach deklarowały inwestycje (często – dalsze inwestycje, bo niektóre są już w Polsce obecne) w rynek wydawniczy, to m.in.: Bertelsmann (bezpośrednio, jak i poprzez np. Random House), Cornelsen, Klett, Westermann, Max Hueber Verlag, Forum, Mairs, Langenscheidt, fińska grupa wydawnicza SanomaWSOY, Wolters Kluwer, Reed Elsevier, Hachette Livre, Havas, Flammarion, Macmillan, Pearson Education – żeby pozostać tylko przy najbardziej znanych inwestorach branżowych.


Wśród polskich pretendentów do konsolidowania rynku wydawniczego jeszcze rok temu na czoło wysuwała się Agora – wydawca „Gazety Wyborczej”, której kapitalizacja giełdowa jako jedyna jest porównywalna w sensie finansowym z dużymi graczami z Zachodu. Na rynku prasy codziennej (po zdobyciu prawie 40 proc. udziału w rynku reklam w dziennikach) w zasadzie nie ma ona już szans na dalszą ekspansję. Może tylko bronić swojej pozycji przed wzmagającą się konkurencją ze strony Axel Springer Polska (m.in. wydawcą „Dziennika” i „Faktu”) czy innych spółek działających w tym segmencie. Mniej zatem ograniczone są możliwości wejścia Agory na rynek telewizyjny (Polsat lub – w wariancie B – stacje regionalne i tematyczne, przejmowane lub budowane od zera). Plany takie snuł wybrany we wrześniu 2007 roku nowy prezes koncernu Marek Sowa, doskonale znany na rynku mediów elektronicznych, poprzednio wiceprezes telewizji UPC. Wydaje się, że telewizja stanie się bardziej prawdopodobnym kierunkiem ekspansji Agory, w cień usuwając akwizycje na rynku książkowym, zwłaszcza że zmagająca się z silną konkurencją spółka dwa razy będzie oglądać inwestowane przez siebie złotówki. Jeśli dodatkowo uwzględnimy stagnację, a nawet niepowodzenia na rynku radiowym (może poza Tok-FM), to nie można się dziwić, iż wartość akcji Agory spadła do 28-29 zł (na szczycie hossy giełdowej – przypomnijmy – sięgała 160-170 zł). Jej władze ostatnio zapowiedziały, co prawda, szybką ekspansję portalu gazeta.pl., ale to za mało, aby poprawić istotnie dochodowość całej grupy, która w wyniku wojny ze Springerem spadła prawie do zera.


Krajowym graczem, wokół którego potencjalnie może powstać duża grupa wydawnicza, są nadal niewątpliwie WSiP, choć pamiętajmy, że jest to spółka ponad 5 razy mniejsza niż Agora tak pod względem kapitalizacji giełdowej, jak i obrotów. Długofalowej strategii inwestycyjnej nie sprzyjał do tej pory rozdrobniony akcjonariat. W 2005 roku ukształtował się jednak sojusz inwestorów finansowych i Zbigniewa Jakubasa (deklarował zwiększenie swojego udziału do 20 proc. – obecnie ma niewiele ponad 8 proc.), który – wykorzystując niewielką frekwencję na Walnym Zgromadzeniu – doprowadził do rewolucyjnych zmian we władzach i w statucie tej spółki. Rok temu napisałem, że nie sposób przewidzieć, czy będzie lansował koncepcję rozwoju organicznego (wewnętrznego) czy ekspansywną (poprzez przejęcia). Niewątpliwie stosowne instrumenty do realizacji także tego drugiego scenariusza były w dyspozycji WSiP (duże zasoby wolnej gotówki, stabilna własna pozycja rynkowa i bardzo korzystne cash-flow, znaczący udział kontrolowanej przez to wydawnictwo hurtowni Wkra w obszarze dystrybucji itd.). Dziś jednak karuzela zmian kadrowych we władzach WSiP, sprzeczne komunikaty wysyłane do akcjonariuszy (w tym w czerwcu 2006 o planach sprzedaży Wkry i nieruchomości oraz skupienia jesienią w celu umorzenia 1/6 akcji za 68-78 mln zł i wypłacania w dalszej perspektywie 50 do 100 proc. zysku w formie dywidendy), wreszcie niepowodzenia Zbigniewa Jakubasa w niektórych innych jego przedsięwzięciach gospodarczych spowodowały, że ze sceptycyzmem należy podchodzić do perspektyw rozwojowych WSiP. W środowisku zaczyna przeważać ocena, że dominujący dziś właściciele chcą jak najszybciej zmniejszyć swoje zaangażowanie finansowe we WSiP poprzez wypłatę maksymalnej dywidendy i rozwiązanie, a następnie wypłatę, kapitału rezerwowego i postawić nie na ekspansję, lecz optymalizację kosztów i zwiększenie rentowności sprzedaży, a więc będą ją w najbliższej przyszłości traktować jako „dojną krowę” (używając języka marketingowego), a następnie spróbują sprzedać jakiemuś branżowemu inwestorowi zagranicznemu. Niestety, oznacza to spadek obrotów i udziału w rynku i wówczas spółka może nie być już „numerem 1” w branży oświatowej, co wpłynie oczywiście na jej ostateczną wycenę.


Najbardziej naturalne pola ekspansji to ciągle – oprócz przejęcia części konkurencji oświatowej – szersze wkroczenie w wydawnictwa okołopodręcznikowe, w tym m.in. kartografię, literaturę piękną, dziecięcą, być może również zawodową (w tym na najwyższym poziomie np. w zakresie prawa czy ekonomii).


O trzecie miejsce na polskim rynku książki trwa rywalizacji pomiędzy Grupą PWN a Nową Erą. Po tanim skupieniu kolejnych pakietów akcji od innych inwestorów w PWN, trwa seria inwestycji konsorcjum LCHG. Podniesiono kapitały w hurtowni Azymut, ratując ją przed upadłością, w 2005 roku kupiono wydawnictwo informatyczne Mikom, a w sierpniu 2006 roku dział kartografii szkolnej od wydawnictwa Demart dla Wydawnictwa Szkolnego PWN i na tym zapewne nie koniec akwizycji. PWN startował w przetargu o zakup prywatyzowanych Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Naturalnym polem dalszej ekspansji dla PWN powinien znowu stać się rynek literatury prawniczej, a także ekonomicznej i biznesowej. Nie zmienia to jednak faktu, że przypomina to raczej „prężenie muskułów” i prędzej czy później grupa ta będzie sprzedana branżowemu inwestorowi zagranicznemu.


Proces konsolidacji najszybciej dokonuje się w segmencie edukacyjnym. Oczywiście, najciekawiej zapowiada się w tym kontekście przyszłość Nowej Ery, która należy obecnie do koncernu SanomaWSOY i ewentualnie kieleckiej oficyny MAC Edukacja oraz Wydawnictwa Szkolnego PWN, które – z uwagi na rozmiar oferty i wielkość obrotów – są naturalnym fundamentem dla budowy przeciwwagi dla WSiP. Szczególny podziw budzi dynamizm Nowej Ery, która co roku dokonuje kolejnych przejęć (Arka, część PPWK, Rożak, Vulcan) i w 2006 roku zrealizowała 140 mln zł skonsolidowanego przychodu.


Najbardziej predestynowany do udziału w konsolidacji polskiego rynku podręczników szkolnych jest kapitał zagraniczny, przede wszystkim niemieccy inwestorzy branżowi jak: Klett, Langenscheidt czy Westermann. Znacznie szybciej (i ciszej) odbędzie się proces konsolidacji w obszarze małych wydawnictw edukacyjnych, które już dziś zaczynają przeżywać bardzo poważne kłopoty finansowe (spadek populacji uczniów, rosnące koszty sprzedaży, malejące nakłady itd.).


Na odrębną wzmiankę z uwagi na wielkość obrotów i bardzo wysoką rentowność zasługuje Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe, które co prawda – wg deklaracji właścicieli – nie jest przeznaczone na sprzedaż, ale ponieważ nie przejawia aspiracji konsolidacyjnych, to prędzej czy później prawdopodobnie wejdzie w skład którejś ze wspomnianych grup kapitałowych, być może nawet przesądzając na długo o układzie miejsc w pierwszej trójce największych.


Następne będą zapewne segmenty książki dziecięcej (demografia!) oraz publikacji ilustrowanych. Można też spodziewać się dalszych przejęć na rynku publikacji fachowych (szczególnie aktywne na tym polu jest poznańskie Forum) oraz fuzji w gronie wydawców literatury pięknej. Na pierwszą gwiazdę w tym sektorze po serii fuzji (Wydawnictwo Dolnośląskie, Książnica, Papilon, Elipsa) wyrosła poznańska oficyna Publicat z blisko 45 mln zł przychodu. We wrześniu 2006 roku Publicat powołał spółkę Papilon, która ma koncentrować się wyłącznie na publikacjach dla dzieci i młodzieży i w niedługiej perspektywie przychodami ma dorównywać książkowej sprzedaży Egmontu. W 2007 roku Publicat przejął małe wydawnictwo Elipsa, a kolejnym ruchem będzie zapewne wprowadzenie spółki na giełdę, by pozyskać kapitał na budowę grupy wydawniczej, a może nawet medialnej.


W kontekście akwizycji na rynku wydawniczym w latach 2004-2005 wiele mówiło się też o Januszu Palikocie, współwłaścicielu nie tylko lubelskiego Polmosu, producenta win musujących – Ambra, ale także wydawnictwa słowo/obraz terytoria. Palikot złożył oferty zakupu udziałów w kilku wydawnictwach (m.in. Drzewo Babel i Sic!) i równolegle rozpoczął rozmowy dotyczące inwestycji na rynku księgarskim. Kupił księgarnie Odeon i Czytelnik prowadzone przez Czesława Apiecionka oraz niewielką sieć księgarską Akrybia. Wydaje się jednak, że na tym zamierzenia inwestycyjne Palikota na jakiś czas się kończą, upada właśnie jego nowy tygodnik opinii „Ozon”, przynosząc mu – jak on sam publicznie przyznaje – 20 mln zł strat, a sam biznesmen w coraz większym stopniu angażuje się w działalność partyjną (Platforma Obywatelska w Lublinie) i polityczną (poseł na Sejm).


Spośród polskich firm aspirujących do udziału w konsolidacji rynku wyraźnie spasowała (przynajmniej na razie) Muza, która – sądząc po serii uchwał Walnych Zgromadzeń Akcjonariuszy – wolne środki woli inwestować w inną branżę – turystykę i rekreację. W kontekście wydarzeń politycznych ostatnich lat jest to nawet zrozumiałe. Jedynym wyjątkiem jest segment literatury dziecięcej i prowadzone już od kilku lat przez Muzę rozmowy w sprawie połączenia z Wilgą, które w sierpniu 2006 roku wreszcie zakończyły się powodzeniem.


Powoli powstają w Polsce duże grupy wydawnicze, które łączą wiele profili tematycznych i działają na wielu polach medialnych. W tej sferze najlepszą pozycję startową – oprócz wspomnianej już Agory i (już tylko potencjalnie) WSiP – ma oczywiście Bertelsmann, który obecny jest w Polsce zarówno poprzez prasę, jak i powszechnie znane wydawnictwo i klub książki oraz firmę logistyczną Arvato. Jesienią 2001 roku Bertelsmann (poprzez swój amerykański oddział Random House) był już bliski przejęcia kilku dużych polskich wydawnictw specjalizujących się w literaturze pięknej.


Wśród – przynajmniej formalnie – polskich podmiotów na szczególną uwagę zasługują plany rozwojowe NFI Media & Fashion (czyli de facto Eastbridge). Gdyby doszło do przejęcia przez ten fundusz choćby częściowej kontroli nad Ruchem, to w połączeniu z potencjałem, jakim dysponuje już dziś należący do Eastbridge Empik, powstałaby najsilniejsza w Polsce sieć sprzedaży detalicznej (może do tego dojść w drodze ugody z Ministerstwem Skarbu Państwa, gdyż obecnie NFI Media & Fashion posiada 49 proc. udziałów w spółce HDS-Wydawcy Prasy, która procesuje się z MSP o uznanie rozstrzygnięcia wygranego przez nią przetargu na zakup akcji Ruchu). Sprzedanie Ruchu Francuzom byłoby wówczas prawdopodobnie tylko kwestią czasu i ceny. Nie wykluczone też, że Empik przejmie w końcu Grupę Matras, choć jej udziałowcy kolejnym rozmówcom systematycznie podnoszą i tak już bardzo wysoką cenę, za jaką gotowi byliby oddać władzę w Grupie, i – przekornie – deklarują raczej gotowość wprowadzenia spółki na giełdę.


Ciekawie zapowiadają się zapowiedzi Empiku otwierania sklepów w niewielkich ośrodkach – na zasadzie franczyzy. Nietrudno zgadnąć, jakie będzie to rodzić konsekwencje dla sieci Matras, nie mówiąc już o losie księgarni niezależnych.


W perspektywie kilku lat powstanie co najmniej kilkanaście grup wydawniczych o zróżnicowanej skali obrotu. Kilka największych osiągać będzie sprzedaż wyraźnie przekraczającą 50 mln USD, około dziesięciu kolejnych firm realizować będzie obroty powyżej 10 mln USD oraz drugie tyle osiągnie roczną sprzedaż w przedziale 7-10 mln USD. Pozostanie też na pewno co najmniej pięćdziesiąt średniej wielkości wydawnictw i około tysiąca małych. Udział w rynku tych największych może osiągnąć 75 proc. wartości całkowitego obrotu.


Najbardziej ustabilizowana wydaje się sytuacja w zakresie książki prawniczej i biznesowej, gdzie obecni są już niemal wszyscy wielcy, choć w 2004 roku swoje przedstawicielstwo w Polsce otworzył Thomson, który na razie nie zdradza planów inwestycyjnych. Zmiany w tym segmencie rynku będą zapewne konsekwencją przeobrażeń na rynku zachodnioeuropejskim. Wiodącą pozycję w sektorze mają obecnie Wolters Kluwer Polska, jednak przejęcie Wydawnictw Prawniczych PWN przez należącą do Reed Elsevier grupę LexisNexis oznacza, że już rośnie silny konkurent. Także Infor rozbudowuje swoją ofertę internetową, choć generalnie – po niepowodzeniach na rynku prasowym – grupa ta wyraźnie osłabła. Na nowego aktywnego gracza w segmencie wydawnictw fachowych wyrasta poznańskie Forum, które z sukcesem przejęło Wekę i zaczyna konkurować z Wiedzą i Praktyką. Ofertę publikacji elektronicznych intensywnie rozwija też inny działający na polskim rynku niemiecki wydawca – C.H. Beck. Wydawcy publikacji profesjonalnych jako pierwsi dostrzegli możliwości, jakie otwiera sprzedaż publikacji elektronicznych i z tradycyjnym rynkiem książki niewiele już dziś mają wspólnego.


Wyraźnie spada sprzedaż podręczników szkolnych. Jest to proces nieuchronny, zdeterminowany przede wszystkim czynnikami demograficznymi. Szerzej pisaliśmy o nich w ubiegłorocznej edycji „Rynku książki”. Przypomnijmy więc jedynie, że w 2006 roku naukę w szkołach rozpoczął rocznik 1999, liczący 380 tys. osób, a zakończył edukację gimnazjalną rocznik 1988 – 550 tys. uczniów. W 2001 roku było to odpowiednio: 473 tys. i 617 tys. Co roku liczba uczniów w szkole podstawowej i gimnazjum spada o 3-4 proc. W 2006 roku będzie o 1,5 mln uczniów mniej niż było w roku 2000. Prognozy na dalsze lata są jeszcze bardziej pesymistyczne dla wydawców oświatowych – w 2015 roku liczba osób w wieku 15-18 lat ma spaść aż o 42,5 proc. w stosunku do roku 2000. Oznacza to, że w perspektywie najbliższych lat tradycyjny rynek książki edukacyjnej gwałtownie się skurczy. Co istotniejsze, systematyczny spadek wskaźnika dzietności w Polsce nakazuje przypuszczać, że jest to trend trudno odwracalny w dającej się przewidzieć przyszłości.


Silne zaostrzenie się konkurencji i spadek wielkości sprzedaży poszczególnych tytułów trwale pogorszy rentowność większości małych i średnich wydawnictw edukacyjnych, które zaczną prawdopodobnie poszukiwać partnerów do połączenia lub – wręcz – nabywców (inwestorów). Mniejsze obroty na rynku podręczników mogą spowodować również dalsze perturbacje w środowisku księgarskim (choć tu widać już pozytywne następstwa działań podjętych przez niektóre kuratoria w zakresie rugowania handlu ze szkół) i dalsze pogłębienie trudności hurtowni specjalizujących się w sprzedaży podręczników. W średnim horyzoncie wydaje się nam oczywiste, że albo poszerzą swój asortyment i staną się hurtowniami uniwersalnymi, albo będą musiały związać się kapitałowo z najsilniejszymi wydawcami edukacyjnymi), aby przetrwać. Przykład WSiP i Wkry pokazuje jednak, że nie jest to taka prosta recepta na sukces.


Sądząc z zapowiedzi nawet tak konserwatywnych ministrów edukacji jak Roman Giertych czy – ostatnio – Ryszard Legutko, należy spodziewać się coraz większej obecności podręczników w sieci Internet – już nie jako uzupełnienia i rozszerzenia edycji papierowych, ale źródeł całkowicie je zastępujących (wbrew „zachłannym” wydawcom i pośrednikom populistyczni ministrowie będą być może dążyć do ustawowego nakazania edycji podręczników wyłącznie w wersji on-line – dla uczniów korzystanie z nich bezsprzecznie okaże się tańsze).


Ustabilizuje się produkcja wydawnicza. Przestanie spadać liczba wydawanych tytułów, a – co za tym idzie – łączne nakłady. Ustabilizuje się również średni nakład książki. Wprowadzenie 22 proc. podatku VAT na usługi poligraficzne, połączone z wydłużeniem okresu rozliczeniowego z urzędami skarbowymi (VAT naliczony, VAT należny), spowoduje jednak poważny wzrost zapotrzebowania na kapitał obrotowy (tak u wydawców, jak i u drukarzy), który uderzy w mniejsze i słabsze finansowo podmioty. Utrzyma się ostra konkurencja w branży poligraficznej, zwłaszcza że obserwujemy (z nielicznymi wyjątkami) spadek nakładów prasy codziennej (szczególnie lokalnej) i magazynów kolorowych. Łączne przychody na polskim rynku książki (w cenach zbytu wydawnictw) przyrosną prawdopodobnie w tempie nieco przekraczającym przyrost PKB, tj. o 6-7 proc. – do poziomu ok. 2,7-2,8 mld zł. Aby utrzymać realną sprzedaż na dotychczasowym poziomie, wydawcy i dystrybutorzy będą musieli znacznie zwiększyć środki na aktywną promocję. Już teraz widać, że wysokie nakłady osiągają niemal wyłącznie tytuły szeroko promowane. Na masowe zainteresowanie mediów mogą liczyć tylko pojedyncze tytuły.


Należy spodziewać się koncentracji praw autorskich do książek najbardziej poczytnych autorów (zarówno krajowych, jak i licencji do tłumaczeń) w portfelach kilku największych domów wydawniczych. W rezultacie większość bestsellerów będzie ukazywała się nakładem kilku specjalizujących się w beletrystyce firm. Coraz trudniej będzie powtórzyć fenomen Albatrosa czy Drzewa Babel. O pozyskaniu praw w znacznie większym niż obecnie stopniu decydować będą możliwości finansowe wydawców, zarówno w zakresie wypłacanych zaliczek na poczet honorariów, jak i opłacania kampanii promocyjnych. Może wreszcie dojdzie do zakończenia prawomocnym wyrokiem któregoś z wielu procesów sądowych w zakresie naruszania przez niektórych wydawców praw autorskich, co nieco uporządkuje sytuację w tym zakresie (precedensowy wyrok już zapadł w 2005 roku, sąd nakazał wydawnictwu Kurpisz wypłatę wysokiego odszkodowania na rzecz PWN).


Zmniejszać się będzie udział nowości w produkcji wydawniczej na rzecz dodruków. Wzrośnie liczba niskonakładowych publikacji specjalistycznych. Nowe technologie druku (POD – druk na żądanie) ze względu na coraz niższe ceny powinny ożywić rynek małych nakładów i przyczynić się do ograniczenia zapasów niektórych asortymentów książek w obrocie handlowym.


Przewidujemy dalszy, choć wolniejszy, wzrost znaczenia bezpośrednich form sprzedaży (Internet, wysyłka i kluby), natomiast kurczyć się będą sieci door-to-door, które najlepsze lata mają już chyba za sobą. Systematycznie będzie rósł udział hipermarketów w sprzedaży książek. Prawdopodobnie powstaną nowe firmy oferujące wydawcom sprzedaż za pośrednictwem katalogów wysyłkowych. Wyraźnie spadnie natomiast liczba księgarń (do docelowo 1 500), w tym w szczególności księgarń osiedlowych, wieloasortymentowych. Upowszechnią się nowe formy usług logistycznych w zakresie dystrybucji, zarządzania zapasami, a także usługi finansowe – faktoring, obrót należnościami (Arvato, Handlowy-Heller).

 

Podaj dalej