Wtorek, 21 grudnia 2004
Stąpanie po polu minowym.
              – Od 2000 roku wydawnictwo systematycznie notuje straty, które w ciągu ostatnich czterech lat przekroczyły 10 mln zł. Dlaczego? Inwestycje czy niska rentowność? Jacek Bełdowski: – W tym roku wynik finansowy będzie bardzo dobry. Straty z lat poprzednich wynikały m.in. z konieczności dokonania licznych rezerw, a w 2001 roku wyczyściliśmy gruntownie magazyn z tytułów, które nie miały szans już się sprzedać w większych ilościach. W tym samym roku dokonaliśmy cięć w kosztach: obniżyliśmy zatrudnienie o prawie 30 etatów. Wielu osobom pomogliśmy założyć własne firmy, i dziś oprócz Egmontu, mają też innych klientów. Dotyczyło to m.in. studia DTP, ale też części redakcji czasopism. Oczywiście taka restrukturyzacja daje oszczędności w następnych latach, ale też odbywa się sporym kosztem. – Ale chyba także dotknął was kryzys, widać to po produkcji wydawniczej. W latach 1998- 2000 było to blisko 6 mln egz. książek, w 2003 roku już tylko 1,8 mln egz. Jacek Bełdowski: – Spadek nakładów książek był wynikiem zmiany strategii wydawniczej i wspomnianej restrukturyzacji, a nie załamania się sprzedaży. Do 2000 roku publikowaliśmy sporo bardzo tanich tytułów, sprzedawanych w kioskach. Teraz mamy więcej książek droższych, w tym książek dla młodzieży. – Disney jest najważniejszym partnerem Egmontu na rynku licencji. Był czas, kiedy książki Disneya stanowiły ponad połowę waszych obrotów. Jak jest obecnie? Jacek Bełdowski: – Sprzedaż książek na licencji Disneya stanowi nadal znaczną część przychodów. Ta współpraca pozostaje dla obydwu stron bardzo korzystna. Disney miał ostatnio kilka mocnych premier filmowych, jak choćby „Potwory i spółka” czy „Nemo”. Na pewno Disney jest dla nas licencją numer jeden, a trzeba też pamiętać, że firma ta ciągle bardzo się rozwija. Na przykład poprzez zakup telewizji „Fox Kids” uzyskała prawa wydawnicze do wielu nowych postaci. Z sukcesem została wypromowana przez Egmont Disneyowska marka „Witch” i, co jest naprawdę godne podkreślenia, wprowadzenie marki nastąpiło wyłącznie za pomocą produktów wydawniczych – książek i komiksów o młodych czarodziejkach – a dopiero teraz powstaje serial telewizyjny. Naszym tegorocznym osiągnięciem jest seria „Klasyka Disneya”. Są to dobrze znane klasyczne bajki, jak np. „Kopciuszek”, lecz w trzech nowych wersjach, sprzedawane w atrakcyjnej cenie. – Jakie to są nakłady? Anita Adelt: – Tylko w tym roku ponad 250 tys. egz. Te najważniejsze tytuły miały nakład 20 tys. egzemplarzy. Wydawanie serii rozpoczęliśmy w lutym. Jacek Bełdowski: – Zanim pojawiły się na rynku nowe wydania „Klasyki Disneya”, przeprowadziliśmy badania wśród odbiorców, pytając o ich preferencje. Badania potwierdziły nasze założenia dotyczące serii, choć były też wypowiedzi dla nas zaskakujące. Wprowadziliśmy zupełnie nowe formaty, zaproponowaliśmy wydania tańsze i droższe. Część tytułów była sprzedawana w kioskach, część w marketach i w księgarniach. Anita Adelt: – Inna stale bardzo popularna postać z naszych książek to Kubuś Puchatek oraz książki z Księżniczkami Disneya, które odnoszą podobny sukces jak czasopismo „Księżniczka”. W przygotowaniu są nowe serie. – Jakie? Jacek Bełdowski: – Na razie nie możemy powiedzieć, bo jest to objęte tajemnicą w samym koncernie Disneya. Jedna duża premiera szykowana jest na przełom 2005 i 2006 roku. – Tytuły związane z premierami filmów Disneya nie wymagają chyba ze strony Egmontu wielkich nakładów na promocję, bo i tak towarzyszą im kosztowne kampanie organizowane przez dystrybutorów? Anita Adelt: – Oczywiście łatwiej jest sprzedawać tytuły związane z premierą filmu, ale tu wiele zależy od tego, jak ten film będzie odebrany i dla wydawcy to bardzo duże ryzyko. Trzeba wydrukować nakłady zanim film wejdzie do kina, a jak będzie mniej popularny u widzów, to wydawca może zostać z niesprzedanym nakładem. Poza tym sukces filmu jest ograniczony w czasie, podczas gdy inne serie można kreować i sprzedawać przez wiele lat. Dobrym przykładem oprócz wspomnianej „Klasyki” jest „Witch”; sprzedajemy kolejne książki, komiksy, kalendarze, jest czasopismo, który rozchodzi się, co dwa tygodnie w liczbie 50 tys. egz. Podobną sprzedaż miał w tym roku kalendarz „Witch”. – Mody na rynku dziecięcym w ogóle szybko się zmieniają. Kilka lat temu było szaleństwo pokemonów… Jacek Bełdowski: – To była moda, która trwała zaledwie rok. „Witch” cieszy się popularnością już ponad dwa lata, ale mamy świadomość, że dzieci szybko się nudzą, ciągle muszą być zaskakiwane czymś nowym. Specjalizujemy się w wydawaniu książek i czasopism związanych z różnymi markami i postaciami jak wymienione już postacie Disneya, Bob Budowniczy, Barbie, Pokemon. Jedne żyją dłużej, inne krótko, ale najważniejsza jest popularność postaci czy bajki wśród dzieciaków. Pokemony były modne przez krótki czas, ale w najtrudniejszym dla Egmontu okresie dały nam znaczącą sprzedaż. Wcześniej takim wielkim hitem był „Król lew”, Kubuś Puchatek jest popularny przez cały czas, niezależnie od filmów czy dobranocek. Podobnie Kaczor Donald.                 – Jak przy zmieniających się modach uniknąć wpadki? Przecież można zostać z pełnym magazynem niesprzedawalnych książek. Jacek Bełdowski: – Jest to na pewno stąpanie po polu minowym, ale my działamy na tym rynku od wielu lat, znamy go i to nam na pewno ułatwia podejmowanie decyzji. Nie wchodzimy w inne segmenty, na których mniej się znamy jak np. edukacja czy książka dla dorosłych. W pewnym stopniu nasz sukces jest zależny od popularności różnych wykreowanych marek, ale to nam nie przeszkadza, gdyż wiemy, że taki właśnie jest nasz model biznesu – można odnieść szybki sukces, ale trzeba też czasami liczyć się ze stratą. Anita Adelt: – W przypadku dziecięcych mód wydawca może pokusić się o ich kreowanie, ale w dużej mierze może jedynie na podstawie swojego doświadczenia mniej lub bardziej ostrożnie szacować nakłady. Nie da się dziecka przekonać do książki, jeśli bohater się znudził. Dorosły często kieruje się snobizmem i kupuje książkę nawet, jeśli nie jest nią zainteresowany, młody czytelnik takich odruchów nie ma. – Egmont prowadzi własne kluby książki, m.in. Klub Disneya i Klub Kubusia Puchatka. Jaki jest udział sprzedaży klubowej w przychodach? Jacek Bełdowski: – Znaczący, to jest ok. 20 procent przychodu ze sprzedaży książek. Łącznie do naszych klubów należy kilkadziesiąt tysięcy dzieci. Oczywiście dziesięć lat temu zainteresowanie ofertą klubową było znacznie większe, ale też konkurencja była mniejsza. Od ok. 3 lat poziom sprzedaży jest ustabilizowany, ostatnio z wyraźną tendencją do ponownego wzrostu. – Dla klubów przygotowujecie specjalne wydania, których nie ma na rynku otwartym. Jacek Bełdowski: – Taka jest idea klubu, że członkowie otrzymują książki przygotowane specjalnie dla nich. Ale też wcale nie koniecznie te tytuły znalazłyby nabywców w księgarniach. To jest produkt specyficzny, przygotowany z myślą o sprzedaży w systemie direct mail. Książki klubowe mają odpowiednią liczbę stron, format. – Kupujecie prawa klubowe? Jacek Bełdowski: – Tytuły klubowe są po prostu częścią licencyjnego kontraktu. Centrum kreacji Egmontu we współpracy z Disneyem przygotowuje te książki specjalnie dla wszystkich spółek Egmontu na całym świecie. – Czy koszt licencji jest wysoki? Jacek Bełdowski: – Nie jest mały. Warunki licencji Disneya są centralnie negocjowane przez spółkę- matkę. Egmont współpracuje z Disneyem w Europie i na świecie od ponad 50 lat. – W zarządzie jest przedstawiciel duńskiego Egmont Holding. Na ile jesteście państwo niezależni w podejmowaniu decyzji od duńskiej centrali? Jacek Bełdowski: – Jesteśmy całkowicie niezależni w sprawach wydawniczych, zakupu licencji, promocji naszych publikacji itp. Ustalamy jedynie z centralą budżet na każdy kolejny rok. Spółki Egmontu są bardzo autonomiczne na całym świecie, korzystamy jednak ze wspólnej bazy materiałów, doświadczenia innych spółek, często wspólnie drukujemy kilka wersji językowych by obniżyć koszty, albo zamawiamy wspólnie dołączane do czasopism gadżety. Poza Disneyem prawie każdą licencję Egmont Polska kupuje samodzielnie. – Czy myśleliście o kupnie praw do „Harry Pottera”? Jacek Bełdowski: – Tak, i o ile mi wiadomo, niewiele się spóźniliśmy. Wiedzieliśmy, że ta książka jest hitem w Stanach Zjednoczonych, rozmawialiśmy z agentem, Media Rodzina zapłaciła jednak za prawa wcześniej. – A któraś ze spółek Egmont Holding kupiła prawa do „Harry Pottera”? Jacek Bełdowski: – Tak, w: Bułgarii, Rumunii, Norwegii. – Czy we wszystkich krajach Egmont publikuje wyłącznie książki dla dzieci? Jacek Bełdowski: – W Skandynawii oferta Egmontu jest bardzo szeroka i obejmuje też m.in. literaturę dla dorosłych. Trzon biznesu poza Skandynawią to jednak książka dla dzieci i młodzieży. – Jaka jest pozycja spółek Egmontu w poszczególnych krajach? Jacek Bełdowski: – W Danii jest to drugie pod względem wielkości wydawnictwo. Wiodącą pozycję na rynku wydawniczym Egmont ma również w Norwegii. W obydwu tych krajach jest największym wydawcą książek dla dzieci i absolutnie dominuje na rynku czasopism dziecięcych. W Niemczech i Szwecji jest absolutnym liderem na rynku komiksów i czasopism dla dzieci i ma słabszą pozycję na rynku książkowym. W Wielkiej Brytanii Egmont zajmuje pierwsze miejsce pod względem liczby sprzedawanych egzemplarzy książek dla dzieci, jest też drugim po BBC wydawcą czasopism dziecięcych. W każdym z krajów Europy Wschodniej, od Rumunii po Estonię, jesteśmy największym wydawcą książek i czasopism dla dzieci. W Stanach Zjednoczonych Egmont w ogóle nie działa, są natomiast spółki m.in. w Turcji, Chinach i Tajlandii. – To kto publikuje książki Disneya w Stanach? Jacek Bełdowski: – Przede wszystkim Disney ma własne wydawnictwa, poza tym użycza licencji takim firmom jak Random House. – Czy macie prawo pierwokupu praw do książek Disneya? Jacek Bełdowski: – Nie mogę komentować umów z Disneyem. Proszę jednak pamiętać, że tak długa współpraca powoduje, że partnerzy mają do siebie zaufanie, my wiemy ile możemy zyskać na licencji Disneya, a nasz partner wie na co nas stać.                                 – Jesteście obecnie największym w Polsce wydawcą komiksów, czy ten rynek będzie się rozwijał? Jacek Bełdowski: – Bardzo byśmy chcieli i kilka lat temu takie mieliśmy nadzieje. Ostatnio …
Wyświetlono 25% materiału - 1540 słów. Całość materiału zawiera 6161 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się