Czwartek, 1 maja 2003
Rozmowa z Piotrem Bednarskim i Rafałem Dylakiem, współwłaścicielami wydawnictwa Demart - Demart ma za sobą 10 lat działalności. Jak to się wszystko zaczęło?Rafał Dylak: - Pomysł był podpatrzony. Mieliśmy w rękach książki, które łączyły w sobie treści ekonomiczne i kartograficzne. Postanowiliśmy nanieść na mapę informacje dotyczące firm, wydać taką publikację i na niej zarobić. Firmy miały zapłacić nam za reklamy, a sprzedawane nakłady miały sięgać miliona. Plan był taki, by już na pierwszym wydaniu zarobić tyle, żeby nic już nie robić do końca życia. Rzeczywistość okazała się trudniejsza. Nie było aż tylu chętnych reklamodawców. Ale zarobione pieniądze pozwoliły nam wydać dwie własne publikacje - atlas Warszawy i Wrocławia. To były atlasy "gospodarcze" - z informacjami o firmach. Zaczęliśmy myśleć o wydaniu atlasu Warszawy i okolic.- Od początku działaliście jako spółka cywilna z czterema wspólnikami?Rafał Dylak: - Nie. Najpierw wspólnikami był Piotr i jego siostra, czyli moja żona. Bo od razu trzeba dodać, że jesteśmy firmą rodzinną. Piotr i ja jesteśmy szwagrami, a księgowość początkowo prowadziła moja teściowa. Potem w 1998 roku ze względów podatkowych doszła jeszcze dwójka wspólników: żona Piotra i ja. - Ale wasze żony nie zajmują się interesami?Piotr Bednarski: - Nie pracują i zajmują się dziećmi.- Teraz jesteście już spółką z o.o.Rafał Dylak: - Przekształciliśmy firmę w maju 2002 roku. Mieliśmy do wyboru spółkę jawną albo spółkę z o.o. Wybraliśmy to drugie.- Jakie są plany rozwoju Demartu?Piotr Bednarski: - Jesteśmy skazani na rozwój. Mamy wiele pomysłów. Niektóre wynikają z profilu wydawnictwa i sprowadzają się do hasła "rozszerzyć ofertę kartograficzną". Inne koncepcje wykraczają poza nasz profil i wymagają szczegółowych analiz. Oczywiście pozostajemy w branży książkowej, bo, co prawda, zaczynaliśmy jako amatorzy, ale teraz po 11 latach mamy na tyle doświadczenia, by działać w tej branży. Nie mamy wyuczonych kwalifikacji, ale wyczucie rynku i doświadczenie na pewno to nam rekompensują. Mamy też uszy i oczy szeroko otwarte na tendencje rynkowe i przedsięwzięcia konkurencji. Rafał Dylak: - Jedną z rzeczy, która bardzo nam się opłaciła, było budowanie firmy na kilku nogach. W przeciwieństwie do innych wydawnictw kartograficznych nie skupiliśmy się tylko na kartografii użytkowej, takiej jak mapy czy atlasy samochodowe. Poza tym również tę kartografię użytkową zawsze staraliśmy się traktować innowacyjnie. Kiedy wydajemy atlas Polski, to nie jest to skala 1:500 000 czy 1:700 000, tylko kupujemy od wojska dobrą skalę - 1:300 000, dodajemy nowatorskie informacje, jak powiedzmy pasma radiowe, dogadujemy się z policją, żeby udostępniła nam informacje o tzw. czarnych miejscach. Takich danych nikt nie drukuje. Wydajemy też serię map "z plusem" - na tym samym arkuszu znajduje się plan większego miasta i kilku mniejszych okolicznych. Kartografia użytkowa to nasza "jedna noga". Druga, którą rozwijamy od 1995 roku, to edukacja. Zaczęliśmy od atlasów historycznych, w 1997 pojawiły się geograficzne. W pierwszym przypadku było łatwiej, bo jestem z wykształcenia historykiem i nie sprawiło nam trudności znalezienie autorów. Nasze atlasy historyczne z pewnością były innowacyjne, znacząco odbiegały od tego, co proponowała PPWK. I jest nam bardzo miło, że teraz PPWK wzoruje się na nas. W przypadku atlasów geograficznych było trudniej, bo podkładów do map musieliśmy szukać poza Polską. Tutaj pojawia się jedna ważna kwestia - my to wszystko robimy legalnie w przeciwieństwie do niektórych wydawców. Kupujemy podkłady - od Głównego Geodety Kraju, od Wojskowych Zakładów Kartograficznych. Na użytek atlasów geograficznych rozpoczęliśmy współpracę z Cartographią Budapeszt. Teraz kiedy myślimy o rozwoju firmy, myślimy o kolejnych "nogach", bo każda "noga" wpływa na stabilizację. - A co z ofertą szkolną?Rafał Dylak: - Pokazaliśmy już to, co nas interesuje. Jeśli chodzi o atlasy szkolne historyczne, mamy pełną ofertę. W geografii brakuje nam jednej pozycji - atlasu do przyrody, ale ponieważ jest najtrudniejszy, postanowiliśmy zostawić go sobie na koniec. Czekaliśmy aż konkurencja pokaże najpierw co umie i PPWK pokazała "Atlas do przyrody I", który polepiła z wycinanek, a drugi był lepszy. Inni też wypuścili swoje atlasy do przyrody. My jesteśmy w trakcie przygotowań. W ubiegłym roku zaczęliśmy wydawać podręczniki - do historii dla klasy IV szkoły podstawowej i I klasy gimnazjum. W tym roku pojawią się kontynuacje - do klasy V i II gimnazjum. Wydajemy też tzw. dodatki regionalne, czyli pozycje wspomagające dla nauczycieli. - Czy sprzedaż podręczników Demartu jest na tyle satysfakcjonująca, że zamierzacie dalej rozwijać się w tym sektorze?Piotr Bednarski: - To trudna sprawa. Powiem szczerze, że sprzedaż nie jest satysfakcjonująca, ale mamy dużo wiary, że warto to robić. Początki są trudne pewnie dlatego, że nie mieliśmy doświadczenia w wydawaniu i sprzedaży podręczników. W zeszłym roku, kiedy wszyscy wchodzili z ofertą dla liceum, my robiliśmy podstawówkę i gimnazjum. A ci, którzy mieli książki do liceum, zdołali zająć dobre udziały w rynku, chociażby PPWK. Oczywiście pytanie czy wydawcy zdołają tę pozycję utrzymać. Faktem jest, że my z ofertą podręcznikową byliśmy spóźnieni - wystartowaliśmy w złym momencie, poza tym zrobiliśmy za późno promocję, bo zamiast mieć książki i wysłać je w styczniu, my zrobiliśmy to w maju i czerwcu. Trudno mówić tu o dotarciu do klienta i o sukcesie. Ten rok będzie dla nas dopiero drogowskazem, czy nasze podręczniki się przyjmują i czy robić to dalej. Naszą słabą stroną jest to, że trudno o nas powiedzieć, że jesteśmy wydawnictwem podręcznikowym, mając dwa podręczniki. Pierwsza jaskółka wiosny nie czyni. Poza tym kolejnym minusem jest to, że nie weszliśmy z całym kompletem podręczników, a tylko z pierwszymi częściami. Dopiero kiedy będziemy mieć komplety, można będzie analizować, czy odnieśliśmy sukces, czy zajęliśmy jakąś część rynku.- Na dzisiaj można powiedzieć, że straciliście na podręcznikach?Rafał Dylak: - Na pewno. To była inwestycja, która jeszcze się nie zwróciła.Piotr Bednarski: - Ale tak nas to zachęciło, że robimy następne. - W jakim nakładzie jak dotąd rozeszły się podręczniki Demartu?Piotr Bednarski: - Ok. 10 tys. egz. Nie jest to liczba, która nas zadawala, ale wiemy, że to są dobre podręczniki pod względem merytorycznym i edytorskim. Ale było tak wiele czynników, które negatywnie wpłynęły na ich promocję i sprzedaż, że trudno mówić o obiektywnym obrazie. - Promując podręczniki korzystaliście z doświadczenia tych samych przedstawicieli, którzy zajmują się kartografią szkolną?Piotr Bednarski: - Tak, wchodząc w sektor podręczników, mieliśmy wypracowany system dotarcia do szkół i do metodyków. Ale zetknęliśmy się z ciekawym zjawiskiem - jako wydawca tylko kartografii szkolnej byliśmy przyjaciółmi wszystkich metodyków i nauczycieli w Polsce. Natomiast jako wydawca podręczników już nie mamy takiej pozycji, bo podział już jest utrwalony - każdy nauczyciel czy metodyk ma swoje preferencje i jeżeli do, powiedzmy, zwolennika Nowej Ery, trafia przedstawiciel Rożaka, to nie ma czego szukać. Trudno powiedzieć, że, wydając podręczniki, straciliśmy sympatię metodyków i nauczycieli, bo tak na pewno nie jest, ale inaczej odnoszą się do wydawcy atlasów, który jest uniwersalny, a inaczej do wydawcy podręczników. To trudniejsze pole do …
Wyświetlono 25% materiału - 1092 słów. Całość materiału zawiera 4369 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się