Ze skrzynki e-mailowej Biblioteki Analiz: Stała cena, ruchome rabaty... i sucha woda W publicystyce pojawia się często potrzeba opisania oczywistego paradoksu i przy jego pomocy zwrócenia uwagi na jakieś istotne zjawisko. W ten sposób mówiło się o tak zwanym demokratycznym socjalizmie jako o suchej wodzie, czyli czymś, co nie istnieje i istnieć nie może. W Polsce w ciągu ostatnich lat wprowadzono kilkaset różnych uregulowań i koncesji na rozmaite działalności, które po pierwsze nie istniały w PRL, po drugie zaś niczego tak naprawdę nie regulują i nie gwarantują. Ponadto nie bardzo wiadomo, kto je wprowadził i w czyim interesie. Podobne ciągoty do wprowadzenia dodatkowych regulacji prawnych dla rynku wydawniczego przejawiają rozmaite zespoły powoływane przez szacowne grona ludzi zatroskanych o los książek. Najważniejsze z nich postulują wprowadzenie przy pomocy parlamentu specjalnej ustawy regulującej ich sprzedaż. Jak pod komunikatem zamieszczonym w jednym z portali branżowych wnioskował jeden z internautów: ,,obecnie panujący bałagan usankcjonować przy pomocy ustawy". Wydawcy i księgarze pozazdrościli aptekarzom i zamierzają przepchnąć w parlamencie swoją ustawę dotyczącą cen książek. Mam wątpliwości, czy uda się ustalić jakieś wspólne stanowisko w tej kwestii. Każdy, kto inwestuje (w tym wypadku wydawca), chce mieć swobodę decyzji w kwestii wszystkich operacji związanych z książką jako towarem. Co więcej, ma on prawo wskazywać, w jakiej cenie i jak długo towar ten będzie dostępny w sprzedaży, co wiąże się z coraz bardziej skomplikowaną jego promocją i zastępowaniem starszych wydań …