środa, 20 stycznia 2021
Rozmowa z Marcelem Woźniakiem, autorem książki „Tyrmand. Pisarz o białych oczach”

– „Zły” miał śląskie korzenie?
– Przyczyn powstania kultowej książki Tyrmanda jest kilka. Oczywiście miłość do Warszawy, świetny know-how stołecznej ulicy, ostre pióro. Jak pisze autor w „Dzienniku 1954” – a zatem na kilka miesięcy przed powstaniem „Złego” – jadąc pociągiem przez Śląsk, zasłyszał w przedziale rozmowę o współczesnym Janosiku. Jakiś samozwańczy bohater miał kraść bogatym i dawać biednym, zimą 1954. Ile w tym prawdy, to ktoś musiałby w annałach sprawdzić. Podobnie jak Darek Pachocki (redagował „Zielony notatnik” Tyrmanda oraz listy Mrożek-Tyrmand), sądzę, że „Zły” chodził po głowie Lolkowi znacznie wcześniej. W „z jak Zorro” i „z jak Zły” nie ma przypa dku. Źródłem były czarno-białe filmy o mścicielu o białych oczach, a więc lata dwudzieste.

– Studiów w kraju Leopold Tyrmand nie podjął z uwagi na numerus clausus?
– Marzył o zagranicy i myślę, że wyjechałby z Polski, nawet gdyby numerus clausus nie obowiązywało. Mieszkał jednak w bezpośrednim sąsiedztwie Krakowskiego Przedmieścia i Uniwersytetu Warszawskiego. Widział, co się dzieje, a działo się źle. To dość ponura lekcja historii, że człowiek opuszcza ojczyznę, ponieważ nie czuje się w niej jak u siebie. Zapominamy, że „magiczne XX-lecie” było areną wojen, nie tylko politycznych.

– Autor arcydzielnego „Dziennika 1954” osiągał sukcesy sportowe?
– Myślę, że największym sukcesem sportowym Tyrmanda było to, że mimo 167 centymetrów wzrostu z powodzeniem grywał w tenisa i… koszykówkę. Podczas studiów zdobył nawet mistrzostwo w akademickich mistrzostwach Paryża. Innych osiągnięć sportowych nie miał, ale dla niego zawsze najważniejsze było „zmaganie”. Tenis oglądał w telewizji do ostatnich lat swojego życia, upatrując w tej dyscyplinie idei fair play i ducha dawnej, szlachetnej rywalizacji.

– Teksty propagandowe w „Komsomolskiej Prawdzie” tworzył dla kamuflażu? A może nie są jego autorstwa?
– Dziennikarz Andrzej Roman pisał, że nie było rozmowy, która nie zaczynała się od wytykania Tyrmandowi „epizodu wileńskiego”. Tymczasem – podkreślam – nikt nie wiedział, że Leopold Tyrmand działał w Wilnie w Lidze Wojennej Walki Zbrojnej, polskiej organizacji niepodległościowej. Został aresztowany przez NKWD, był brutalnie przesłuchiwany i bity, a w końcu oskarżony o przywództwo w polskiej organizacji niepodległościowej, wiosną 1941 roku. Działalność w partyzantce łączył z pracą w wileńskiej gazecie, gdzie tekstów – istotnie – nie podpisywał, zatem nie wiemy, czy i które są jego autorstwa. Współcześni Tyrmandowi wiedzieli tylko o „Komsomolskiej Prawdzie”, Tyrmand zaś milczał…

Cała rozmowa ??? w numerze 12/20 Magazynu Literackiego KSIĄŻKI

 

Podaj dalej
Autor: Tomasz Zbigniew Zapert