Sobota, 29 lipca 2023
WydawcaRebis
AutorLizzie Shane
TłumaczenieMagdalena Hermanowska
RecenzentTadeusz Lewandowski
Miejsce publikacjiPoznań
Rok publikacji2023
Liczba stron360
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 7/2023

Jeśli ktoś szuka prozy prawdziwie problemowej, od razu uprzedzam, w tej powieści jej nie znajdzie. Natomiast jeśli chciałby się po prostu pobawić, z książką w ręku beztrosko spędzić jakiś wolny wieczór, będzie miał chwilę uśmiechniętego odpoczynku.

Miałbym ochotę napisać, że „Był sobie psiak” to tom wpisujący się w nurt lekkiej prozy dla pań z gatunku chick lit, charakteryzującej się z grubsza tym, iż bohaterka po niewielkich życiowych przejściach, ale wciąż młoda i samotna, poszukuje dla siebie mężczyzny, z którym dałoby się osiągnąć stabilizację po wczesnych latach burzy i naporu.

Tak rzeczywiście przedstawia się sytuacja z lekka roztrzepanej Deenie Mitchell, wolontariuszki w psim schronisku. Tyle że narracja popularnej pisarki tego rodzaju utworów oddaje głos również Connorowi Wyeth, uporządkowanemu jak maszynowy ścieg prawnikowi z nadzieją na poważny awans zawodowy w równie poważnej kancelarii prawniczej. Connor sprawił sobie psa, irlandzkiego nie całkiem rasowego owczarza, zwierzę broi jak szalone, niszcząc i demolując wymuskane mieszkanie, więc wymaga tresury, na co prawnikowi nie bardzo starcza ochoty, zwłaszcza obliczu potencjalnych problemów zawodowych. Oczywistą konsekwencją takiego stanu rzeczy jest zetknięcie skrajnie różnej charakterologicznie pary protagonistów, przejście przez zasieki i okopy różnic, żeby na końcu osiągnąć pożądaną harmonię. Przynajmniej czasową, gdyż nie wątpię, że Lizzie Shane już kombinuje, jakim próbom poddać ich związek.

Nie wątpię między innymi dlatego, że „Był sobie psiak” to drugi tom pisarki osadzony w realiach małego amerykańskiego miasteczka Pine Hollow (z grubsza dałoby się to przetłumaczyć jako Sosnowa Kotlina, albo, w wersji złośliwej, jako Sosnowe Zadupie). Tom pierwszy („Na święta przytul psa”), także zabawny, ogarnia wcześniejsze perypetie mniej więcej tej samej co obecnie grupki zaprzyjaźnionych bohaterów, tyle że pozostających wówczas w innych towarzyskich konfiguracjach.

Ważne: fakt, że akcja obu książek toczy się w tym samym maleńkim zamożnym miasteczku i dotyczy tych samych znajomych, nie nakazuje obowiązkowego czytania obu tomów po kolei. Autorka zalicza się do grona zbyt doświadczonych twórczyń literatury popularnej adresowanej przede wszystkim do pań (nie tylko wszakże!), również nagradzana jest nie bez przyczyny gatunkowymi laurami, aby nie dać czytelnikowi szczypty zabawy i beztroski z każdą książką osobno.

Czyta się dobrze, oczywiście mamy szybkie tempo akcji, zmienność perypetii, ale zmierzających nieuchronnie do pomyślnego zakończenia.

Miło, przyjemnie, beztrosko. I bardzo dobrze.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ