Piątek, 7 lutego 2020
WydawcaPIW
AutorDezső Kosztolányi
TłumaczenieTeresa Worowska
RecenzentUrszula Witkowska
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2019
Liczba stron408
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 1/2020

Każdym opowiadaniem ze zbioru „Dom kłamczuchow” Kosztolanyi udowadnia, jak świetny z niego obserwator codzienności i jak była jego fascynacja psychoanalizą. Za każdym razem wyłuskuje coś pozornie nieznaczącego, ledwie dostrzegalną drobinkę, wokół której buduje opowieść pełną napięć i poruszeń, głęboką, a jednocześnie prostą. Pod płaszczykiem zwyczajności kryje się tam coś, co zmusza czytelnika do zapadnięcia w rozmyślania o naturze prawdy, znaczeniu śmierci, ważnych wyborach. Gromadzą się między słowami opowiadań pokłady lęku, długo skrywane pragnienia, oszustwa misternie budowane przed sobą i światem, poczucie straty i próba pogodzenia z nią, ból…

Kosztolányi przedstawia swoich bohaterów zawsze w działaniu. Zaprasza, byśmy razem z nim poobserwowali, z czym się mierzy ów bohater w danym momencie, a później zostawia nas sam na sam z historią i własnymi myślami, byśmy dopowiedzieli sobie to, o czym nam nie chciał napisać.

W większości opowiadania zebrane w tomie są krótkie, często kilkustronicowe. Zdawałoby się, ledwie powinny błysnąć i zgasnąć, ale rozpalają ogień, który na długo zostaje w czytelniku. Pisarz potrafił wyprowadzić z lekko uchwyconej sytuacji ponadczasową opowieść o tym, co każdemu człowiekowi znane i co dla każdego ważne.

Głównym motywem spajającym całość jest tytułowe kłamstwo. Czy może raczej stosunek do prawdy. Kłamstwo odmieniane przez wszystkie przypadki… Od trwania w kłamstwie („Dom kłamczuchów”), przez manipulację otoczenia („Szach-mat”, „Pasibrzuch”, „Szuler”, „Serce”), po oszukiwanie samego siebie („Siostry”, „Smok”). Czy jest więc prawda? Co znaczy w naszym życiu? Te i wiele innych pytań zdają się przebijać przez opowiadania Kosztolányiego.

W tle narracji pojawia się też często motyw śmierci. Przewija się on przez całą twórczość Kosztolányiego, jednak w tekstach zebranych w tomie „Dom kłamczuchów” jest zastosowany wyraźnie, ale jakby w tle.

Kilka z opowiadań łączy ten sam bohater – Kornel Esti – niepoprawny marzyciel, niespokojny duch, awanturnik. Spotkamy go między innymi w pociągu podczas podróży do domu rodzinnego po roku spędzonym w Paryżu („Omelette a Waburn”) oraz podczas zakupów („W aptece”). Będzie się też włóczyć po cmentarzu („Margitka”) i otrzyma wiadomość o czyjejś śmierci („Esti dowiaduje się o zgonie”). Warto zwrócić na tego jegomościa uwagę i odbyć niezwykłą wędrówkę, którą rozpisał mu węgierski mistrz nowelistyki.

Czytając zbiór Dezső Kosztolányiego, można chwilami zapomnieć, że mamy do czynienia z tekstami, które opowiadają o ludziach niemal sprzed wieku i stworzone zostały lata temu. Opowiadania są skonstruowane tak precyzyjnym językiem, a poruszane tematy tak aktualne, że zdają mi się wręcz współczesne.

Ale nie wierzcie mi na słowo. Przeczytajcie sami.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ