Do wydania tej książki przygotowywano
się w Polsce dwanaście
lat. Edycją zainteresowana były trzy renomowane wydawnictwa.
Jedno zrezygnowało po wnikliwym
przeczytaniu tłumaczenia, drugie wstrzymało druk po konsultacji
z gronem historyków, trzeciemu
zabrakło pieniędzy, zaś chyba
wszystkim nie starczyło odwagi
w przełamaniu politycznej poprawności. Mniej lękliwy okazał
się dopiero prywatny edytor spod Wawelu. I dlatego dopiero teraz możemy przeczytać jeden z najbardziej wstrząsających dokumentów
literackich z Ost-frontu.
Opublikowany po raz pierwszy w 1970 roku z miejsca wywołał furorę potęgowaną przez zmasowane
protesty środowisk lewicowo-
liberalnych. Autor, waloński polityk prawicowy, już w połowie lat 30. uznał, że jedynie hitlerowskie
Niemcy są gwarantem powstrzymania
imperialnych apetytów
bolszewizmu. Ponieważ alianci
tego nie dostrzegali – lub raczej nie chcieli zauważyć – zdecydował
się czynnie dać wyraz swych przekonaniom. A że przedsiębiorczości
mu nie brakowało, zorganizował
24-tysięczny Legion Waloński,
który ochoczo pomaszerował
latem 1941 roku za Bug walcząc
mężnie u boku Wehrmachtu
na Białorusi, Ukrainie i Kaukazie.
Degrelle, odznaczony najwyższymi
orderami III Rzeszy, zakończył
szlak bojowy pod Szczecinem,
skąd cudem przedarł się droga
morską via Kopenhaga do Norwegii.
Stamtąd w ostatniej chwili
zdołał zbiec do Hiszpanii, która stała się dla niego drugą ojczyzną. Dożył sędziwego wieku, aktywnie uczestnicząc w rozmaitych antykomunistycznych
przedsięwzięciach.
W Belgii skazano go zaocznie
na karę śmierci za zdradę.
Dziś w Brukseli coraz częściej
wspomina się o weryfikacji tego wyroku. Degrelle utrzymywał w Hiszpanii kontakty z dwoma Polakami.
Józef Łobodowski zaprosił
go przed mikrofon sekcji polskiej
Radia Madryt. Wspólnie bywali
też na meczach Realu Madryt, goszcząc w loży generała Franco. Korespondował też Degrelle z Józefem
Mackiewiczem, udzielając mu cennych wskazówek, wykorzystanych
potem przez polskiego
prozaika w powieści „Kontra”.