Wehrwolf znaczy po niemiecku wilkołak. Nie jest to jednak książka na temat tego legendarnego potwora,
lecz rozprawa dotycząca organizacji
założonej wiosną 1944 roku
z inicjatywy SS i Gestapo. Jej zadaniem miała być – w oczekiwaniu
na konflikt pomiędzy aliantami
i wybuch III wojny światowej – walka partyzancka w przypadku zajęcia terenów III Rzeszy przez Armię
Czerwoną. Trzeba powiedzieć, że inicjatywa spotkała się z aprobatą
Niemców, wtedy już bardzo nieufnie
nastawionych do polityki hitlerowców.
Poparcie ludności spowodowane
było okrutnym traktowaniem
Niemców bałtyckich oraz tych zamieszkujących Prusy Królewskie
i Wschodnie przez wkraczających
na te obszary Sowietów, powszechnie
stosujących zasadę zbiorowej
odpowiedzialności. Do Wehrwolfu
garnęli się więc nie tylko zdeklarowani
hitlerowcy, ale także szukający
zemsty nastolatkowie i starcy.
Po przeszkoleniu kilkunastoosobowe
oddziały, wyposażone w żywność,
broń, amunicję i medykamenty,
pozostawały w schronach, pieczołowicie
ukrytych w niedostępnych
lasach Pomorza, w Sudetach, na Warmii, Mazurach, w Meklemburgii,
Turyngii czy Saksonii. Ich ofiarami padali zarówno okupanci spod znaku sierpa i młota, jak również
polscy repatrianci przesiedleni
na Ziemie Zachodnie z Kresów Wschodnich. Wehrwolf niewątpliwe działałby krócej, gdyby nie pomoc niemieckich autochtonów sprzeciwiających
się opuszczeniu Heimatu.
Dopiero, gdy ich do tego zmuszono,
organizacja straciła bazę i została
wytrzebiona przez LWP i Armię
Czerwonej.