Temida ignoruje Wojciecha Jaruzelskiego.
Wygląda, więc na to, że nie
pociągnie go do odpowiedzialności żaden
sąd. Coraz bardziej za to interesują
się nim muzy: Klio („Generał ze skazą”
Lecha Kowalskiego), Melpomena („Generał”
spektakl Jarosława Jakubowskiego
w teatrze IMKA w Markiem Kalitą w roli
tytułowej), nie wspominając o X Muzie
(„Towarzysz generał” i „Towarzysz generał
idzie na wojnę” Grzegorza Brauna
i Roberta Kaczmarka; „Noc z generałem”
Teresy Torańskiej i Marii Zmarz-Koczanowicz),
a ostatnio również Kaliope. Dowodem
ostatniego jest niniejszy tom, autorstwa
dziennikarza z ponad dwudziestoletnim
stażem znaczonym pracą w redakcjach
„Kuriera Polskiego”, „Gentlemana”
„Newsweeka”, w literaturze zaczynającym
w duetach (z Barbarą Stanisławczyk
„Pajęczyna” i Grzegorzem Indulskim „On
Kwaśniewski. Kulisy władzy”). 13 grudnia
1981 roku stał się już leimtotiwem jego reportaży
zawartych w zbiorze „Ponad stan.
Solidarność, historie podziemne”. „Generelissimus”
to jednak, jak sądzę, nowy
rozdział w twórczości Wilczaka. Bowiem
jest to literatura piękna. Trudno zresztą
zaszufl adkować ten niewielki – jedynie objętościowo
– tom, którego narratorem jest
wieloletni adiutant Jaruzelskiego (postać
wymyślona, stanowiąca amalgamat kilku
bliskich generałowi osób), często i gęsto
dyskontujący fakty oraz archiwalia – ale
przede wszystkim opisujący twórcę stanu
wojennego z psychologicznego punktu widzenia.
W trakcie lektury nasuwały mi się
skojarzenia z „Rozważaniami o Hitlerze”
Sebastiana Haeffnera, starorzymskimi powieściami
Roberta Gravesa, „Garderobianym”
Ronalda Harwooda, a patrząc na nasze
podwórko – „Moim przyjacielem, królem”
Józefa Hena. W tym ostatnim przypadku
dostrzegłem jednak także istotną
różnicę. Mianowicie Wilczak nie wybiela
opisywanego. Co najwyżej udziela głosu
wybielającym.
„Zbyszek Cybulski, urodzony cztery lata po Panu w Kniażu niedaleko Stanisławowa,
więc Pan jest wujkiem aktora,
mimo, że niewiele
od niego starszy.
Oprócz tego, że jesteście rodziną ,
jeszcze coś was łączy.
Takie same, duże, ciemne
okulary. Grube oprawki okrywające
twarz. A co z oczami, Panie Generale.
Gdzie są Pana oczy? Czy ktoś je w ogóle
widział?” – indaguje narrator. Nie sądzę,
by odpowiedź na te kwestie znał Jan
Karski – admirator Jaruzelskiego: „Historia
oceni działalność Pana inaczej niż
współczesne Mu, podzielone politycznie
i emocjonalnie reagujące, pokolenie. Tak
było w historii polski z księciem Adamem
Czartoryskim, Tadeuszem Kościuszką,
margrabią Wielopolskim, marszałkiem
Piłsudskim, generałem Sikorskim, Mikołajczykiem,
Witosem, Ciołkoszem i tylu
innymi. Z prasowych odgłosów i innych
opinii dowiaduję się, że życie nie
skąpi Panu ciosów, ale przyjmuje jej Pan
z godnością”.