Poniedziałek, 14 marca 2016
WydawcaAgora
AutorAndrzej Wielowieyski
RecenzentPiotr Dobrołęcki
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2015
Liczba stron640


Młodszym czytelnikom autora książki
można przedstawić jako ojca Dominiki
Wielowieyskiej, zauważalnej dziennikarki
„Gazety Wyborczej” i radia Tok FM.
Starsi czytelnicy jednak Andrzeja Wielowieyskiego
z pewnością będą zaliczać do
jednego z wielkich ojców polskiej demokracji,
na równi z Bronisławem Geremkiem,
Tadeuszem Mazowieckim czy z drugiej
strony Karolem Modzelewskim. Z tym
ostatnim może teraz też rywalizować swoją
książką, która jest swego rodzaju odpowiednikiem
wielokrotnie nagradzanej
„Kobyły” czyli autobiograficznej książki
zatytułowanej „Zajeździmy kobyłę historii.
Wyznania poobijanego jeźdźca” (Iskry).

Obie te pozycje mają sporo wspólnego,
chociaż też wiele je różni, jak choćby język
i narracja, która u Andrzeja Wielowiejskiego
jest spokojniejsza, mimo że odnosi się
przecież do tych samych czasów. Może być
tak, że obie te znaczące pozycje staną się
podstawową lekturą do poznania tak trudnych
do interpretacji czasów Polski Ludowej.
Chociaż pisane z zupełnie innych pozycji
bardzo się wzajemnie uzupełniają.

Andrzej Wielowieyski niezwykle szczegółowo
relacjonuje swą aktywną działalność
społeczną i polityczną, dzięki czemu
odkrywa czytelnikom szczegóły wielu
trudnych zmagań z komunistyczną władzą,
jak też tworzenie się struktur niezależnego
już państwa po 1989 roku, często wplatając
w swą opowieść zdarzenia z życia własnej
licznej rodziny i kręgu przyjaciół. Można
podsumować całość jego wyznań i relacji
jako próbę odpowiedzi na kwestię, jaką
sam stawia: „Jak nam się udało wybić na
niepodległość w latach siedemdziesiątych
i osiemdziesiątych XX wieku?” i uznaje ją
za „wciąż podstawowe pytanie dla naszej
narodowej, historycznej pamięci”.

Wśród wielu postaci, z jakimi autor zetknął
się w swej długiej działalności publicznej,
fascynująco i chyba wyjątkowo
trafnie charakteryzuje kardynała Stefana
Wyszyńskiego, co zasługuje
na szczególne podkreślenie. Ale – co jest
z pewnością wyrazem niemałej odwagi
publicystycznej – w jednym rzędzie z wielkim
hierarchą stawia Jacka Kuronia. Pisze:
„znałem wielu wybitnych ludzi, z niektórymi
się nawet przyjaźniłem, ale tak
naprawdę szczególny szacunek i podziw
odczuwałem dla dwóch ludzi: dla kard.
Wyszyńskiego i dla Jacka Kuronia. Losy
tych ludzi dziwnie się splatają. To u Kuronia
wyczytałem o Wyszyńskim, że ‘był
to jedyny monarcha, jakiego w życiu widział’.
Dobrze Jacka rozumiałem i podzielałem
jego odczucia”. Tego rodzaju celnych
stwierdzeń jest w książce znacznie
więcej, a jej dodatkowym walorem jest –
obok przywoływania setek faktów i wydarzeń
– często bardzo skrótowe, a przez
to wyjątkowo celne, podsumowania najważniejszych
problemów polskiej historii
ostatnich dziesięcioleci.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ