Czwartek, 12 października 2023
Wydawcaa5
AutorAdam Zagajewski
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2023
Liczba stron252
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 9/2023

Znałem obu. Bo tak się złożyło. I wbrew temu, co wyczytać dziś można o ich relacji, Czapski wydawał mi się niższy. Przez niezwykłą skromność? Pomniejszanie swojej roli? Czy to w historii, czy w dziejach kultury? On się po prostu nie chwalił, był akurat w pobliżu.

A czy chwalił się Zagajewski? Też nie. Ale o ile Czapskiego pamiętam jako zwiniętego na swoim tapczanie olbrzyma, przez to może nadającego swej postaci wymiar standardowy, by tak rzec, to Zagajewski został w mej pamięci wyższy – prosty, zadzierający głowę, spojrzenie w górę, zawsze.

Nie byłem zafascynowany jego poezją – ale marny ze mnie znawca tego gatunku, niech mnie to wybawi od potępień. Ogromnie ceniłem jego prozę, każdy tekst w „Zeszytach Literackich” był lekturą uważną, z podkreśleniami, acz również przekreśleniami. Bo nie ze wszystkim się zgadzałem, mieszkając na Zachodzie, inny miałem ogląd spraw. Potrafiłem jednak przekonania odsunąć na bok, czytanie Zagajewskiego było przyjemnością czystą ze względu na językowe mistrzostwo, skojarzenia, zaskakujące nieraz wnioski. Ale nie na darmo był wszak autorem „Zeszytów”, pisma trącącego pewnym eklektyzmem, ale trzymającego wysoko poprzeczkę. Było w nim miejsce i dla Zagajewskiego, i dla Czapskiego właśnie, jego zapisków i listów, wyborów z prowadzonego przez lata dziennika, uwag i ocen.

Nie prowadzili dialogu na łamach pisma, spotkali się po raz pierwszy w 1983, korespondowali przez lata, intensywnie – nie tyle często, ile z żarem. To Czapski, starszy o pół wieku, otwiera się w każdym swym pisaniu, chwali i przyznaje do wzruszenia, płacze, komplementuje. Zagajewski tłumaczy się: „z trudem przychodzi mi pisanie listów”. „Mało piszę, trochę czytam, dużo myślę”, dodaje. Jest spokojniejszy, wyważony – a jednak obu łączy wiele tematów, zastanawia ich niebywałe okrucieństwo świata, nie znajdują powodów cierpienia.

„Najwyższy człowiek świata” to złożony z pięciu esejów Zagajewskiego portret jego starszego przyjaciela i mistrza, uzupełniony – inkrustowany, chciałoby się powiedzieć – ich korespondencją. Czas, jaki minął od śmierci obu autorów (trzydzieści lat temu zmarł Czapski, Zagajewski odszedł w 2021), pozwala na swego rodzaju zdystansowanie – i na portret spoglądamy z pewnej odległości, i autor jego opisu też stanął w oddaleniu. To dobrze, to pomaga w lekturze, łagodzi jej intensywność, narzucaną przy pierwszych czytaniach tekstów obu twórców w „Zeszytach”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ