Poniedziałek, 8 października 2012
WydawcaZysk i S-ka
AutorWacław Holewiński
RecenzentTomasz Zbigniew Zapert
Miejsce publikacjiPoznań
Rok publikacji2012
Liczba stron468


Beletrystykę traktującą o żołnierzach
wyklętych da się policzyć na palcach
jednej ręki. Można się spierać czy jest to
efekt upowszechnienia sloganu Aleksandra
Kwaśniewskiego „wybierzmy przyszłość”,
czy rezultat marginalizowania nauki historii.
Jednak bynajmniej nie z braku tematycznej
konkurencji najnowsza powieść Wacława

Holewińskiego zapada w pamięć. To po
prostu świetnie opowiedziana historia, znajdująca
wyraziste odzwierciedlenie w losach
dwóch bohaterek – konspiratorek Narodowych
Sił Zbrojnych, a potem Narodowej Organizacji
Wojskowej – formacji do dziś demonizowanych
przez mainstream. Książka
napisana z nerwem, znajomością tematu, ale
także psychologii, języka i obyczajowości
chwyta czytelnika za serce. Nieczęste to zjawisko
w naszej literaturze współczesnej.

Maria Nachtman i Walentyna Stempkowska
należały do generacji Kolumbów,
patriotyzm wyniosły z rodzinnych domów,
przedwojennej szkoły i Kościoła katolickiego.
Nigdy nie pogodziły się z rzeczywistością,
w jakiej przyszło im żyć w Peerelu.
A raczej egzystować, gdyż po opuszczeniu
cel, gdzie spędziły lata bierutowszczyzny,
były traktowane jak obywatelki drugiej kategorii.
Uwolniona po niemal półwieczu
spod sowieckiej dominacji ojczyzna też nie
okazała się dla nich łaskawa. Nie umiała
bowiem uporać się z bolesnym balastem
własnej przeszłości…
„Nie wierzyłam, inaczej niż Ty, że to
się kończy. I zobacz, że nic im się nie stało,
nikt ich nie rozliczył, nie chciał wieszać, karać.
Nie do uwierzenia. I jeszcze tego Jaruzelskiego
zrobili prezydentem. Jaki on, co
prawda, prezydent – jak Bierut. A czymże
oni się różnią? Jeden latał do Moskwy po
rozkazy i drugi to samo. Boję się o to nasze
państwo” – napisała w ostatnim swym
liście, którego puenta
brzmi niczym
memento, Wala do
Marii.

Holewiński plastycznie,
wiarygodnie i poruszająco
naszkicował panoramę polskiego
losu. Dzięki zmysłowi dramaturgicznemu,
wyobraźni, a chyba i archiwalnej kwerendzie,
stworzył dzieło nie tylko predestynowane
do pisarskich laurów, lecz – jak sadzę
– ponadczasowe. Które powinno znaleźć
się w rodzimym kanonie literackim. Obok
prozy Józefa Mackiewicza, Sergiusza Piaseckiego,
Aleksandra Ścibor-Rylskiego, Janusza
Krasińskiego, Włodzimierza Odojewskiego,
Jerzego Gierałtowskiego i Zofi i
Posmysz – bo echa akapitów tych pisarzy
rezonowały mi w trakcie lektury „Opowiem
ci o wolności”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ