Wtorek, 12 lutego 2013
WydawcaUniversitas
AutorUrszula Glensk
RecenzentŁukasz Gołębiewski
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2012
Liczba stron280


Swoje szkice o reportażu Urszula Glensk
rozpoczyna błyskotliwą rozprawą z Arturem
Domosławskim, którego punktuje
jak Mike Tyson swoich rywali, gdy był w
szczycie formy. Wytyka pamfletowy charakter
głośnej biografii „Kapuściński – non
fiction”, podporządkowanie faktów tezie,
subiektywny dobór informatorów, insynuacje,
żerowanie na cudzych badaniach często
bez podania źródeł, a przede wszystkim
karierowiczostwo Domosławskiego, który
gotów był sprzedać przyjaźń dla publicznego
poklasku. Zarzuty to ciężkiego kalibru,
stawiane w bardziej publicystycznym niż
krytyczno-literackim stylu, z pewnością
nacechowane emocjami, które czasami niepotrzebnie
biorą górę nad argumentami.
Co najmniej dwie sprawy są jednak niezwykle
istotne, niezależnie od moralnych i
warsztatowych ocen błyskotliwej biografii
„Kapuściński – non fiction”. Przede wszystkim,
jak zauważa Glensk, „Domosławski z
uporem stawia znak równości między pracą
dziennikarza-depeszowca a pisarza-reportera”.
Jest to prawda ważna nie tylko z
punktu widzenia samej książki, ale w ogóle
dla współczesnego definiowania roli dziennikarza
i reportera. Na jak wielkie odstępstwa
od faktów ten drugi może sobie pozwolić?
Urszula Glensk odpowiada na to
pytanie w dalszej części książki, w szkicu
„O estetyce literatury faktu”, kiedy pisze:
„Język podporządkowany jest rzeczywistości,
a rzeczywistość przekształcana jest w
literaturę. Zignorowanie tej zależności zaprzecza
sztuce reportażu”. Ten temat powraca
zresztą w rozważaniach Glensk wielokrotnie,
najogólniej mówiąc – można
podkoloryzować rzeczywistość dla dobra
narracji reportażu, ale nie można kreować
rzeczywistości. Historia ma być ciekawie
opowiedziana, to bezsprzeczne, ale ma
też być prawdziwa, w innym przypadku –
jest fikcją. Glensk przywołuje przykład Janet
Cooke, której w latach 80. XX wieku
odebrano nagrodę Pulitzera, kiedy okazało
się, że opisana przez nią w reportażu historia
jest literacką fikcją. Czy Kapuściński
w „Cesarzu” nie przekroczył granicy między
fabułą a reportażem? Zapewne długo
jeszcze będą trwały o to spory. Drugi ważny
zarzut pod adresem Domosławskiego to
ten, że „upiera się, żeby życie było równie
ciekawe jak twórczość”. Znów jest to prawda,
ale czy nie tego oczekuje każdy biograf?
Czy biograf – jak reporter – nie ma prawa
pod kolor yzować
swojej opowieści?
I czy życie takiego
faceta jak Kapuściński
nie powinno
być równie ciekawe jak
jego twórczość? Przecież autor „Hebanu”
sam mówił – przypomina o tym w posłowiu
Krzysztof Mroziewicz – „gdybym to
opisał, co naprawdę przeżyłem, nikt by mi
nie uwierzył”. Inna sprawa, czy akurat życie
erotyczne Kapuścińskiego było rzeczywiście
tym, co w jego biografii najciekawsze,
a na te fragmenty rzucili się przede
wszystkim żądni sensacji czytelnicy książki
Domosławskiego.

Wychodząc od Kapuścińskiego Urszula
Glensk dokonuje przeglądu współczesnego
reportażu i to jest przegląd bardzo optymistyczny.
Bo i wiele się w tej materii dobrego
w ostatnich latach dzieje, mimo iż gazety
coraz mniej chętnie finansują kosztowną
pracę reporterów. Osobiście w tym przeglądzie
bardzo brakuje mi osobnego tekstu
poświęconego r eportażom z Rosji Jacka
Hugo-Badera, kto wie czy nie najlepszego
kontynuatora dzieła Kapuścińskiego.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ