Czwartek, 1 września 2011
WydawcaRebis
AutorJerzy Rostkowski
RecenzentPiotr Dobrołęcki
Miejsce publikacjiPoznań
Rok publikacji2010
Liczba stron249


W entuzjastycznym wstępie, jaki napisał
Tadeusza A. Kisielewski, tropiciel
tajemnic historii najnowszej, stwierdza
się, że książka „stanowi ukoronowanie
dotychczasowych eksploracji” autora. Wydaje
się jednak, że jest ona bardziej wielką
zapowiedzią przyszłych odkryć Grupy
Badawczej JR, czyli bliskich autorowi zapaleńców
i entuzjastów, bo „okres względnej
ciszy wokół tajemnic Dolnego Śląska
skończył się wraz z opublikowaniem” tej
książki, a autor wyznaje z pełną otwartością,
że nie znosi „rozgrzebanej, nie dokończonej
roboty”.
Chodzi o tajne fabryki i laboratoria,

a także o archiwalia, stare druki, dzieła
sztuki i inne kosztowności, które Niemcy
w czasie II wojny światowej ukryli na
Dolnym Śląsku, a które są ciągle strzeżone
przez „wszechobecne służby stare i nowe”.
Dlaczego jednak „kolejne wcielenia polskich
służb specjalnych oraz milicja i policja,
a być może także kontrwywiad wojskowy,
wzbraniały i wciąż bronią dostępu
do poniemieckich skrytek?”. Sam autor
„od dawna odbiera telefony z groźbami,
a osoba, która do niego dzwoni, zna treść
jego rozmów prowadzonych przez telefon
komórkowy i zawartość jego poczty elektronicznej”.
Natomiast niektórzy poszukiwacze
śląskich tajemnic i skarbów „stracili
zainteresowanie tym tematem podczas
pobytu w Niemczech”. I do tego dają znać
o sobie „strażnicy” niemieckich państwowych
i prywatnych „depozytów” ukrytych
na Dolnym Śląsku. Bo „o strażnikach wiedzą
wszyscy”, a ich „średnie wynagrodzenie
wynosi tysiąc euro”. Do tego jeszcze
Tadeusz A. Kisielewski wzywa wręcz do
„kontrwywiadowczego i antykorupcyjnego
monitorowania kontaktów polsko-niemieckich”.
Autor stawia tezę, że „zdecydowana

większość podziemnych prac w Górach
Sowich i regionie wałbrzyskim – a także
na całym Dolnym Śląsku – prowadzonych
w latach 1938-1945 była realizacją planu
posadowienia tu wielkiego podziemnego
ośrodka przemysłu zbrojeniowego”. Jeden
z ekspertów twierdzi, że „wiele wskazuje na
to, że w samym Wałbrzychu lub bardzo blisko
tego miasta znajdują się do dziś nie wykryte
pomieszczenia pod ziemią i urządzenia,
dzięki którym prowadzono prace nad
pozyskaniem atomu
w formie przydatnej
do stworzenia
broni niekonwencjonalnej.
Głupota
i paraliż naszych powojennych
władz uniemożliwiły do dziś odnalezienie
tych pomieszczeń”, ale pewne informacje
mają o tym Amerykanie, „lecz z przyczyn
nam znanych nie ujawniają swojej wiedzy”.
Inny współpracownik autora twierdzi, że
„pod koniec lipca 1944 roku uruchomiono
wielki akcelerator w podziemiach kopalni”
w Wałbrzychu, gdzie powstał „gigantyczny
podziemny kompleks zbrojeniowy”,
a „głównym zadaniem akceleratora była
produkcja wzbogaconego uranu”. Dzięki
temu Niemcy byli bardzo blisko skonstruowania
bomby atomowej. Po zakończeniu
wojny dolnośląski kompleks dostał się
„w ręce Sowietów”, którym „udało się też
pojmać grupę niemieckich naukowców pracujących
przy programie. Ludzie ci zostali
wywiezieni w głąb ZSRR, gdzie pracowali
nad radzieckim programem jądrowym”.
A to nie wszystko w tej jednej książce!

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ