Piątek, 28 października 2022
WydawcaZielona Sowa
AutorAllison Rushby
TłumaczenieMarta Mortka
RecenzentMaria Kulik
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2019
Liczba stron302
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 8/2019

Czy drzewa czują? Czy doświadczają emocji? Takie pytania, nawiązujące do książki Petera Wohllebena „Sekretne życie drzew”, nasuwały mi się podczas lektury „Przeklętego drzewa”. W oryginale tytuł brzmi „Drzewo morwowe”, ale polskie tłumaczenie od razu wprowadza czytelnika w nastrój grozy. Mottem otwierającym fabułę jest wiersz-zaklęcie:  „Do naught wrong by the mulberry tree, or she’ll take your daughters… one, two, three”.

Allison Rushby jest współczesną pisarką australijską; wzrastała w literackiej atmosferze (ojciec był pisarzem) i od dziecka miała kontakt z dobrą anglojęzyczną klasyką. Stąd w jej powieściach (ta jest pierwszą wydaną w Polsce) mamy odludne cmentarze, wiktoriańskie domy oplecione bluszczem i pokrętne historie o duchach.

Bohaterowie to australijska rodzina, która przenosi się do Anglii, w okolice Cambridge, rozpoczynając w ten sposób nowe życie w nowej ojczyźnie. Obydwoje rodzice są lekarzami, a 10-letnia Imogena będzie chodzić do lokalnej szkoły. Przeprowadzkę wymuszają okoliczności; ojciec pod wpływem niepowodzeń zawodowych zapada na depresję, a zmiana środowiska ma mu pomóc w odzyskaniu równowagi ducha.

Wynajęcie domu w małej miejscowości nie jest proste, bo każda propozycja agentki nieruchomości ma wady i zalety. Wreszcie decyzja zapada – nowym miejscem będzie Lawendowy Dom. To jednak nie lawenda zafascynowała nowych lokatorów, lecz rosnące na tyłach ogrodu drzewo morwowe, dziwnie powyginane, z gałęźmi niby ramionami, których końcówki jak pokraczne palce zdają się wskazywać na dom, a w nocy szorują po szybie. Na drzewie (w pełni lata!) nie ma ani jednego listka. Ze słów agentki nieruchomości wynika, że właściciele i inni mieszkańcy wsi obwiniają drzewo o tajemnicze zniknięcie dwu dziewczynek. Rodzice, racjonalnie myślący, traktują tę historię jako miejscowy zabobon, podobnie myśli Imogena, czyli Immy. Decyzja o zamieszkaniu w Lawendowym Domu zapada, i tak do akcji wkracza bohater zbiorowy, czyli lokalna społeczność i uczniowie miejscowej szkoły. Mają oni za złe nowym mieszkańcom, że rzucają wyzwanie lokalnym wierzeniom, zwłaszcza że Immy jest w „grupie ryzyka” – niebawem kończy 11 lat. To właśnie w przededniu jedenastych urodzin zaginęły Bridget i Elizabeth, a natrętna piosenka „Jedenastych urodzin żadna nie doczeka, wszystkie w mrok bez śladu ulecą” cały czas brzmi Imogenie w uszach, choć nie może zlokalizować źródła dźwięku. Pomimo tego rodzice wraz z córką postanawiają urządzić przyjęcie urodzinowe, na które początkowo nikt nie chce przyjść.

Wsparciem psychicznym dla Imogeny jest mieszkająca w sąsiednim domu starsza pani, Jean Merrit, przed laty zaprzyjaźniona z zaginioną Elizabeth. To właśnie jej Immy opowiada o chorobie ojca, a Jean odpowiada, że serce taty zostało głęboko zranione, dlatego trzeba je ostrożnie trzymać w rękach. Drugą „dobrą duszą” jest bibliotekarka szkolna; to znamienne, że Immy, mając początkowo trudności w zaadaptowaniu się w grupie rówieśniczej, chroni się w bibliotece. Pani Garland także jest cierpliwą słuchaczką i robi wiele dla adaptacji Immy w szkolnej rzeczywistości. Te rozmowy budzą w Imogenie wrażliwość i zmysł obserwacji, pozwalają wreszcie zauważyć, co dzieje się wokół drzewa, które zdaje się ginąć i umierać.

Tak naprawdę morwa jest oszalała z gniewu i rozpaczy, bo sama straciła kiedyś swoje dziecko, małą sadzonkę. Jej złość i gniew zatruły też serca mieszkańców wsi. Podobnie jest z ojcem Imogeny, on też nie może się pogodzić ze swoimi złymi doświadczeniami i coraz bardziej zamyka się w sobie. Tylko Immy potrafi wyjść naprzeciw nienawiści i próbować zrozumieć drzewo, a także tatę.

Co jest tematem książki? Nie tylko problemy adaptacyjne w nowym miejscu, ale przede wszystkim problem przebaczenia. Wybaczać musimy nie tylko innym, ale także sobie samym. Warto – autorka słusznie i konsekwentnie to pokazuje – zrobić coś dobrego, aby odwrócić zło. Musimy się też nauczyć (a życie daje nam wiele przykładów), że nic nie jest tylko dobre albo tylko złe.

Powieść zainteresuje przede wszystkim dziewczęta w wieku zbliżonym do bohaterki (10-12 lat), które lubią nie tylko powieści obyczajowe, ale także tajemnice i zagadki. Jest też w tej historii, będącej – moim zdaniem – dobrym materiałem na scenariusz filmowy, coś z klimatu Neila Gaimana („Księga cmentarna”) i Philippy Pearce („Północ w tajemniczym ogrodzie”).

To dobra lektura na długie sierpniowe wieczory.

 

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ