Piątek, 2 grudnia 2011
WydawcaWydawnictwo Wojciech Marzec
AutorSam Kashner i Nancy Schoenberg
TłumaczenieBarbara Polewany
RecenzentJarosław Górski
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2011
Liczba stron526


Historię związku Elizabeth Taylor i Richarda Burtona warto polecić nie
tylko miłośnikom kina i skandali z życia gwiazd. Od samego początku,
odkąd w 1962 roku na planie filmu „Kleopatra” – ona odtwarzająca tytułową
rolę, on grający Marka Antoniusza – zapałali do siebie nieokiełznanym
uczuciem, ich romans odbywał się właściwie na scenie: wciąż
przed telewizyjnymi kamerami, przed obiektywami fotoreporterów
(których jeszcze wtedy nie nazywano paparazzi), nieustannie relacjonowany
przez gazety codzienne i kolorowe magazyny. A był to romans
z jednej strony nieustannie, przez wiele lat (aż do jego śmierci w 1984
roku) o najwyższej temperaturze, spajany skrajnymi emocjami, od największej
czułości i tkliwości, przez dziką namiętność, aż do wyniszczającej
zazdrości i wzajemnej nienawiści, z drugiej zaś jakby reżyserowany
właśnie pod dyktando mediów, służący zaspokajaniu potrzeb niewyrafinowanej,
ciekawskiej publiki. Związek, w którym nie brakowało zdrad
i rozstań, oraz wielkich powrotów (byli dwukrotnie małżeństwem), niektórych
jakby wymuszonych przez gazety głośno domagające się ślubu
najpiękniejszej pary Hollywood. Czy więc romans stulecia to była wielka miłość, czy produkt kultury masowej, która zwęszyła zyski płynące
z handlu prywatnością sławnych ludzi?
Autorzy wydanej właśnie historii tego związku wielokrotnie stawiają

to pytanie. Jednak nie zadowalają się odpowiedziami zbyt łatwymi, próbują
dotrzeć do prawdziwego, niedostępnego dotąd dla kamer i fleszy
obrazu tego związku. Zobaczyć, co tak naprawdę działo się między
dwojgiem ludzi. Książka jest więc świetnie udokumentowana i dzięki
temu czyta się ją także jako znakomite opracowanie historyczne dotyczące
rewolucji obyczajowej lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, do
której zwycięstwa bardzo przyczynił się także związek Elizabeth Taylor
i Richarda Burtona. Czytałoby się więc tę książkę świetnie, gdyby nie tłumaczenie
pełne składniowych anglicyzmów i niechlujna polska redakcja
nie tylko językowa ale i merytoryczna (Tutaj Mongołowie to samo co
Mogołowie, Elizabeth „zachorowała na amebozę zawartą w skażonych
kostkach lodu”, żigolacy na plaży wykrzykują do niej: „szeroka oferta
cudzołóstwa” i mnóstwo podobnych kwiatków). Szkoda.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ