Czwartek, 1 września 2011
WydawcaSonia Draga
AutorSonia Draga
RecenzentKuba Frołow
Miejsce publikacjiKatowice
Rok publikacji2010
Liczba stron224


P odczas ostatniej edycji Targów Książki
w Krakowie wydawnictwo Sonia Draga
hucznie świętowało dziesiąte urodziny.
To w ogóle były jej targi, albowiem właśnie
wtedy ukazała się pierwsza, całkowicie autorska,
książka Sonii Dragi „RPA. Kraj niespodzianek”
(wcześniejsza, „Meksyk. Kraj
kontrastów”, powstała we współpracy z Łukaszem
Gołębiewskim, który napisał tekst,
właścicielka ofi cyny wykonała z kolei serię
nie mniej uroczych niż ona sama fotografi i),
a i impreza urodzinowa w jednym z krakowskich
klubów zorganizowana została
pod znakiem Czarnego Lądu.
Czy książka zaskakuje czymkolwiek

na miarę zaskoczenia, które udzieliło się
autorce tuż po wyjściu na płytę lotniska
w Johannesburgu? Myślę, że tak. Przyznam,
że znałem wcześniej rozmaite zdjęcia
Sonii – wykonywane głównie podczas
egzotycznych podróży, z których część trafi
ła do albumu „Fotografuję świat”. W tym
zatem przypadku wiedziałem, czego mogę
oczekiwać. Niespodzianką okazały się
teksty – napisane wartko, krótkim reporterskim
stylem, nie pozbawionym emocji.
Nie ukrywam, że momentami dawałem
ponieść się tej narracji – niczym w porządnej
powieści szpiegowskiej. Sonia pisze
nie tylko lekko i dowcipnie, również
błyskotliwie.
„RPA. Kraj niespodzianek” to nie tylko

zresztą dziennik podróży. To także solidna
(jak na wiedzę przeciętnego rodaka) porcja
informacji na temat historii tego państwa
czy interesujących kwestii społecznych,
jak uprzedzenia rasowe, którym ulegają
czarnoskórzy mieszkańcy Johannesburga.
To swoisty paradoks, zwłaszcza że
kilka stron dalej podróżniczka przyznaje,
że jej zadaniem jest sprawdzić, „na ile biały
może spokojnie podróżować po tym zaskakującym
kraju”. Godny podziwu, trzeba
przyznać, cel podróży, wziąwszy pod
uwagę fakt, że w RPA dokonywanych jest
dziennie 50 morderstw, rocznie dochodzi
do prawie pół
miliona gwałtów,
a zachorowalność
na AIDS jest
jedna z najwyższych
na świecie… Nikt,
pod względem rasowym, nie może czuć
się tam pewnie.
„6700 przejechanych kilometrów,
8 odwiedzonych parków narodowych,
1 okradziona karta kredytowa, 3 obejrzane
stadiony, 1 przedziurawiona opona,
5 kilogramów zjedzonych biltongów
[miejscowego przysmaku, który produkuje
się z suszonego mięsa], 1 zaręczyny,
13 hoteli, 1 nocleg w samochodzie – oto
bilans niezwykłej podróży w 15 dni dookoła
RPA”, w którą autorka udała się
wraz z partnerem (tym od rzeczonych zaręczyn)
i synem. Ja, tytułem podsumowania,
dodam do tej wyliczanki dwa słowa:
dobra robota.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ